31 maja 2014

Pierwsze nabytki z Mythos i Drops

Witam ;) Od dawna miałam na swojej wish liście kilka kosmetyków Mythos i Drops, do zakupów jednak skłoniła mnie świetna promocja: za zakupy powyżej 50 zł żel do kąpieli Drops Zielona Herbata był za złotówkę. 



1) Wyżej wspomniany gratisowy żel Drops
2) Bio tonik do twarzy Mythos, 27 zł w promocji,
3) Oliwkowe masło do ciała z Zieloną Herbatą Mythos, 29 zł cena regularna


Jednak najbardziej zaskoczyła mnie ilość próbek, jeśli przy zakupach jakiekolwiek otrzymuję to przeważnie w liczbie 1-2, ale nie 6 ;)


Oliwkowe mleczko do ciała z aloesem, szampon do włosów przetłuszczających się, maska terapeutyczna do włosów, krem do rąk i paznokci oliwka, oliwkowe mleczko do ciała z aloesem, bio fluid nawilżający do twarzy, bio nawilżający krem do twarzy.

Znacie te marki?:)

30 maja 2014

Bania Agafii: intensywna 20-minutowa maska-kompres do włosów

Witam:) Dziś recenzja pierwszego kosmetyku rosyjskiej marki Bania Agafii- i na pewno nie ostatniego, ponieważ już w moich zapasach leży kilka saszetek i używam obecnie z uwielbieniem mydła miodowego :)



Producent: "Olej łopianowy wchodzący w skład maski zwiera witaminy A, B, C, E i F, garbniki i niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe dzięki czemu włosy są głęboko odżywione, a organiczny ekstrakt tartaku nawilża je i tonizuje skórę głowy. Centuria pospolita poprawia ukrwienie skóry głowy i odżywia, szyszki chmielu dodatkowo sprzyjają wzrostowi i wzmocnieniu włosów. Organiczny ekstrakt z liści pokrzywy zawiera witaminy K i B2, wzmacnia cebulki włosowe i zapobiega wypadaniu włosów, dzięki kwiatom białej akacji odzyskują naturalną elastyczność."



Opakowanie: chyba już do znudzenia opowiadam, że takie jest moim ulubionym, bo w przypadku gęstszych kosmetyków ich wydobywanie jest prostsze i nie muszę też ciągle zaglądać pod światło ile mi go tam zostało :)
Zapach jest mocny, wyraźnie w nim czuć nutę ziół, lasu! :) Ładny zapach, który utrzymuje się na włosach. 




Działanie: łatwo się ją nakłada, jest gęsta i nie spływa z włosów. Zaskoczyło mnie pozytywnie w niej to, że po otwarciu miała kolor kremowy, a pod spodem w kolejnych warstwach była już lekko zielona i po zmieszaniu pojawił się taki ciekawy zielono-kremowy kolor :) Po jej spłukaniu włosy robią się bardzo gładkie, są nawilżone i miękkie. Trzymałam ją na włosach zarówno wskazane przez producenta 30 minut tylko podpięte klamrą, jak i godzinę pod czepkiem i pod ręcznikiem. Efekt był taki sam także myślę, że akurat osoby, które nie lubią za dużo zajmować się włosami mogą być z niej zadowolone. Na skórę głowy jej nie kładłam, ponieważ zawiera pokrzywę, która przyciemnia włosy, a moje i tak już wystarczająco ściemniały przez ostatni rok :)


W składzie znajdziemy: hydrolizowane proteiny pszenicy, ekstrakt z łopianu, ekstrakt z centurii zwyczajnej, ekstrakt z korzenia tartaku zwyczajnego,, ekstrakt z chmielu, ekstrakt z pokrzywy i ekstrakt z białej akacji.

Dostępność: Skarby Syberii/ 15,90 zł w promocji za 300 ml.

Znacie Banię Agafii?:)

29 maja 2014

Peelingi Bielenda z Biedronki: winogrono i papaja

Od momentu zakupu intensywnie testowałam peelingi Bielendy, które były całkiem niedawno dostępne w Biedronce. Pomimo, że przez zakupem rzuciłam okiem na skład i widziałam, że mają nieszczęsną parafinę w składzie spodziewałam się, że zapachy zrekompensują mi to, niestety tak się nie stało:) Masło winogronowe również posiadam, ale jeszcze nie miałam okazji go używać.


Opakowanie jest w mojej ulubionej formie, czyli w słoiczku, z którego najwygodniej wybiera mi się wszystkie kosmetyki. Zabezpieczone były folią. Pojemność to 100 ml, więc jak się mogłam spodziewać przełożyło się to na wydajność, ponieważ starczyły mi na 4 użycia (szkoda, że aż 4 ;-)

Zapachy, czyli coś o co pytałyście kilka razy w komentarzach :) Niestety gdyby ktoś mi podetknął pod nos peeling o zapachu papai pod nos, nigdy bym nie odgadła, że to ten zapach, powiedziałabym, że to jest mega chemiczny zapach, który nie przypomina mi tak właściwie niczego... Winogrono pachnie bardziej znośnie i mniej chemicznie, ale też nie porywa.

Działanie- cóż, gdy używałam ich po raz pierwszy pomyślałam, że może nie będzie tak źle, bo poza kryształkami cukru były także inne drobinki, które się na topiły i były ciut ostrzejsze. Niestety po spłukaniu czuć tylko tą okropną parafinową warstwę :(( W ogóle żadnego uczucia miękkości, gładkiej skóry... Nic. Ja jako fanka średnich peelingów, z uwagi na to, że te mocne powodują u mnie zaczerwienienie skóry jestem rozczarowana do kwadratu nimi.

Skład:



Cena: każdy po 5,99.

P.S. Niedługo na blogu do wygrania będzie zestaw Bielendy: peeling arbuzowy + masło arbuzowe, które kupiłam z myślą o rozdaniu i mam nadzieję, że przypadną zwyciężczyni do gustu :)

26 maja 2014

Planeta Organica seria Afryka: szampon i balsam do włosów suchych i zniszczonych z organicznym masłem shea

Witam serdecznie, przepraszam za mniejszą aktywność na waszych blogach, bo jak zauważyłyście nawet u mnie ostatnio mniej postów, a wynika to z kompletnego braku czasu w wyniku kumulacji studiów i pracy... 

Dzisiaj o ciekawym duecie do włosów, mianowicie szamponie i odżywce marki Planeta Organica z serii Afryka: szamponie i balsamie do włosów suchych i zniszczonych z organicznym masłem shea odżywienie i regeneracja.

Producent: "Szampon dzięki zawartości 10 % masła shea wzmacnia włosy, nawilża, odżywia i nadaje im połysku, chroni przed szkodliwymi czynnikami środowiskowymi. Regeneruje ich uszkodzoną strukturę farbowaniem, rozjaśnianiem, suszeniem oraz prostowaniem. Eliminuje podrażnienia i zaczerwienienia, uspokaja skórę głowy, włosy natomiast regeneruje i przywraca im witalność. Kompozycja jest wzbogacona o olejek ze słodkich migdałów, który zawiera szereg kwasów, regeneruje zniszczone i nawilża suche włosy, przyspiesza ich wzrost, eliminuje rozdwajanie i czyni włosy lśniącymi i miękkimi."

Balsam dzięki zawartości 12 % masła shea zapewnia doskonałe nawilżenie włosom suchym, przesuszonym i uszkodzonym, poprawia ich kondycję oraz regeneruje. Regularne stosowanie balsamu pomaga odzyskać włosom blask, miękkość oraz zwiększa ich objętość."


Opakowania choć o standardowych pojemnościach, bo 250 ml, to oryginalne pod względem kształtu, ponieważ są bardzo wysokie. Otwory mają w sam raz, nie wylewa się dzięki nim za dużo kosmetyku, pomimo, że one w swojej konsystencji są dość rzadkie- zarówno szampon jak i balsam.

Przyznam szczerze, że trochę się obawiałam zapachu tej serii, ponieważ nie lubię orientalnych zapachów, które na domiar złego mnie męczą, jednak pozytywnie zostałam zaskoczona :) Zapach jest lekki, niedrażniący, choć ma w sobie orientalną nutę, ale nie taką typową ciężką i kadzidlaną a przyjemną :)

Moje włosy bardzo lubią masło shea, także czułam, że i ten duet przypadnie mi do gustu:) Tak też się stało:) Jak wspomniałam szampon i balsam są dość rzadkie, ale to jest ich zaletą, zważywszy na zamysł producenta na takie opakowanie, bo w innym przypadku ciężko by się je wydobywało. Odżywka mimo to dobrze się nakłada na włosy i nie spływa z nich. Najczęściej biorę je pod prysznic, ale nie uciekają mi z mokrych dłoni. Moje włosy nie są  zniszczone i suche, także nie używałam go często, a góra dwa razy w tygodniu, ale dawał mi świetne efekty. Włosy są po nim ładnie nawilżone i dodawał im objętości, co przy obecnej długości moich włosów jest nie lada sztuką :) Używałam także tego szamponu solo czasami bez dodawania później jakiejkolwiek odżywki i włosy nie były po nim splątane. Oczyszcza on bardzo dobrze, nie powoduje żadnych podrażnień, ale nie odnotowałam uspokojenia skóry głowy.


Balsam:


Szampon:

Skład szamponu Aqua, Organic Butyrospermum Parkii (Shea) Butter (organiczne masło shea), Sodium Сосо-Sulfate, Glicerin, Coco-Glucoside, Cocamidopropyl Betaine , Hibiscus Sudanensis Extract (ekstrakt sudańskiej róży), Prunus Amygdalus Dulcis Oil (olejek migdałowy), Cetearyl Alcohol, Xanthan Gum, Guar Hydroxypropyltrimonium Cloride, Juglans Regia Kernel Oil (olej z orzecha włoskiego), Potassium hydroxide, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Sodium Chloride, Parfum.

Skład balsamuAqua, Organic Butyrospermum Parkii (Shea) Btter (organiczne masło shea), Adansonia Digitata (Baobab) Seed Oil, Adansonia Digitata (Baobab) Fruit Extract (olej z drzewa baobab), Persea Gratissima Fruit Oil (olej z avocado), Cetearyl Alcohol, Behentrimonium Chloride, Cetrimonium Chloride, Tocopheryl Acetate, Parfum, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid.


Kosmetyki te są obecnie w promocji na stronie Skarbów Syberii: 
szampon za 13,90
balsam również za 13,90

Z tej serii zaciekawił mnie jeszcze szampon z olejem awokado, który na pewno kiedyś przetestuję :)

Fakt iż otrzymałam produkt w ramach współpracy ze sklepem Skarby Syberii nie miał wpływu na moją opinię.

21 maja 2014

Podkład kryjący GOSH X-Ceptional Wear nr 11 Porcelain

Witam, dziś kilka słów o podkładzie kryjącym Gosha X-Ceptional Wear, którego kilka z Was było ciekawych po tym jak pojawił się w moim poście zakupowym. Jak się domyślacie ktoś mi go polecił jako bardzo jasny, a ktoś inny nawet dopisał, że ma różowe tony, czyli dla mnie ideał i nie mogłam nie kupić, nie było chwili zawahania :) Niestety opisy rozminęły się z rzeczywistością ;)


Opakowanie jest ładne to na pewno, klasyczne i nieprzesadzone. Aczkolwiek to tylko strona wizualna, od strony praktycznej powiem, że na początku cały czas musiałam go kłaść, bo gdy stał i go odkręciłam to trochę podkładu zbierało się w nakrętce. Po 1,5 miesiąca używania zaczęły się schody, bo opakowanie jest baaardzo twarde i problem zaczęło mi sprawiać jego wyciskanie- mimo, że już stoi na nakrętce. Ten dzióbek ma mimo wszystko fajny, bo nie wylewa się przez niego za dużo podkładu, powiedziałabym, że w sam raz ;) Ciężko mi ocenić wydajność na ten moment.

Konsystencja i działanie: jest dość gęsty i nie mogłam się przy pierwszych 2-3 aplikacjach do niego przyzwyczaić po L'oralu True Matchu i na początku wydawał mi się dość tępy w rozsmarowywaniu na twarzy, ale szybko do niego przywykłam. Nie robi w ogóle smug, ani co dla mnie ważne nie robi maski na twarzy. Bardzo ładnie kryje, nawet te większe przebarwienia, spokojnie radził sobie bez korektora. Utrzymuje się na twarzy nienaruszony nawet 12 godzin, nie ma mowy o schodzeniu plackami, że po 5 godzinach zniknie nam z twarzy, w ogóle nie ma potrzeby przypudrowywania twarzy po nim (ale nie wiem jak oceniłyby go dziewczyny z tłustą skórą, ja mam suchą). Nie zapycha. Określiłabym go jako przyjemniejszą wersję Colorstay do mieszanej i tłustej, która mnie po prostu zapychała.

Gdyby właśnie nie kolor, czyli najjaśniejszy z całej gamy nr 11 Porcelain uznałabym go za genialny podkład i z pewnością zostałby ze mną na stałe. Gdy nakładam go na twarz jest przyjemnie jasny, niestety po 5 minutach mocno ciemnieje mi na twarzy i odcina się od szyi. Kolor też mi bardzo nie pasuje, bo nie ma w nim absolutnie różowych tonów, bardziej określiłabym go (choć nie jestem w tym najlepsza ;-) jako taki beż z tonami oliwkowymi, bo on nie ciemnieje mi na twarzy robiąc brzydką pomarańczę- także ma mniej żółtych tonów. Gdybym miała porównać ten kolor to określiłabym go jako podobny do 150 Buff z Revlona do mieszanej i tłustej, który zresztą też był dla mnie za ciemny, tylko że on był bardziej beżowy, taki chłodny ziemisty beż.


Swatche porównawcze zrobiłam z tymi podkładami, które aktualnie mam w zapasach, czyli Rimmelem Match Perfection i Manhattanem Easy Matchem:


Skład, jest taki niewyraźny, bo był przyklejony do do opakowania i po odklejeniu prezentuje się tak:


Cena: w regularnej kosztuje 55 zł w Hebe, na promocji -40 % wychodzi jakieś 33 zł, ja swój kupiłam na allegro z przesyłką za jakieś 34 zł.
Pojemność: 35 ml, czyli ciut więcej niż standardowo.

Gdyby się pokusili o zrobienie jaśniejszej 10 z różowymi tonami byłabym wierna temu podkładowi po grób <3

20 maja 2014

Yves Rocher: pogrubiający tusz do rzęs Sexy Pulp

Witam serdecznie, kilka dni miałam przymusowej przerwy od pisania na blogu, bo w wyniku tych ulew i silnego wiatru w ubiegłym tygodniu nie miałam przez jeden dzień prądu, a przez kilka dni internetu. Za to moje oczy trochę odpoczęły, siedzenie po 8 godzin przed komputerem w pracy daje im w kość. 
Dziś recenzja dość przeciętnego tuszu z Yves Rocher "Sexy Pulp", który dostałam bodajże za 1 grosz przy wyrabianiu sobie karty w sklepie stacjonarnym.



Ma dość dużą szczoteczkę, w kształcie klepsydry. Akurat w moim przypadku im większa szczoteczka tym tusz ma szansę lepiej się sprawdzić ;-) Na pewno nie nazwałabym tego tuszu pogrubiającym, bo nie zauważyłam tego efektu. Ładnie podkreślał rzęsy i świetnie je rozdzielał, za co go lubiłam, ale brakowało mi w jego przypadku tego efektu "wow". Dawał naturalny efekt, a ja lubię mocno wytuszowane rzęsy. Używałam go przez 2,5 miesiąca- na początku był dość mokry i stopniowo stawał się co raz bardziej suchy, na szczęście nie był suchy od początku, bo tego szczerze nie cierpię w tuszach. Niestety już pod koniec zaczął trochę sklejać rzęsy. Na pewno nie robił mi efektu pandy,  podczas malowania nie odbijał się na powiece, nie osypywał się, łatwo się go zmywało.




Zdjęcia tuszu na rzęsach nie są rewelacyjne, bo akurat nie bardzo lubię recenzować tusze ze względu na to, że ciężko mi zawsze sobie zrobić sensowne zdjęcie i dobrze wyłapać efekt na oku. Tutaj robiłam zdjęcia ok. 2 miesiące od jego otwarcia, gdy zaczął się robić suchy i troszkę zaczął sklejać.



Jego cena regularna to 65 zł, w takiej cenie na pewno bym nie kupiła, skłonna byłabym zapłacić za niego maksymalnie 15 zł.


Aktualnie testuję chyba najbardziej popularny tusz w blogsferze Lovely Curling Pump Up, kupiłam go tylko z tego względu, że jak byłam w Rossmannie pani akurat go wykładała, więc złapałam taki świeży i niezmacany :)

15 maja 2014

Yves Rocher: Delikatny płyn do demakijażu wrażliwych oczu Pur Bleuet i zakupy Biedronkowe

Wśród kosmetyków Yves Rocher znalazłam swojego ulubieńca do demakijażu oczu, jest nim nie tak dawno recenzowany dwufazowy płyn Pur Bleuet z wodą z bławatka. Myślałam, że skoro dzisiejszy bohater jest przeznaczony do wrażliwych oczu i dodatkowo jest opatrzony słowem "delikatny" to może pobije tamtą dwufazówkę na łeb na szyję. Niestety baaardzo się myliłam. 


Opakowanie o pojemności 125 ml z nakrętką, niestety nie na klik, ale nie jest na tyle niewygodna by mi to przeszkadzało. Przeźroczyste o prostej szacie graficznej. 
Nie jest tak do końca bezzapachowy, czuć w nim odrobinkę takiej nieprzyjemnej woni, nie ma w składzie zapachu, także to któryś ze składników.

Działanie jest właśnie czymś co spowodowało, że został u mnie przekreślony i że wyląduje w koszu, bo nie mogę go niestety dalej używać. Używam go od ponad 2 tygodni przez które towarzyszyło mi pieczenie oczu przy każdym demakijażu. Ze zmywaniem tuszu radzi sobie średnio, trochę go rozmazuje i trzeba się pomęczyć. Pierwszy raz spotkałam się z takim kosmetykiem, że piekły mnie całe powieki, nie tylko wtedy gdy dostał się do oczu, bo wtedy było tylko gorzej :( Najgorsze jednak jest to, że bardzo osłabił moje mocne dotychczas rzęsy. Wcześniej nie miałam praktycznie ani razu sytuacji by wypadały mi one w ilości większej niż 2 w długim okresie czasu. Podczas wczorajszego demakijażu tym płynem miałam około 10 rzęs na płatku... Dla mnie to dyskwalifikuje ten kosmetyk, jest dla mnie też nieporozumieniem nazywanie go delikatnym i do wrażliwych oczu.


Skład:



Teraz coś przyjemniejszego, czyli zakupy z obecnej gazetki Biedronki:


Chciałam kupić dwa peelingi z Bielendy: papaję i winogrono, w domu się zorientowałam, że wyszłam z masłem winogronowym zamiast peelingu i na drugi dzień dokupiłam sobie peeling :) Te maluszki mają 100 ml :) Każdy był po 5,99 zł.
Skusiłyście się na jakieś masło lub peeling Bielendy?

13 maja 2014

Tołpa Botanic Odżywczy krem-kokon do ciała Czarna Róża

W poprzednim poście pisałam o fatalnym maśle do ciała, a tym razem zrecenzuję jego przeciwieństwo: odżywczy krem-kokon do ciała Czarna Róża z Tołpy :) To mój pierwszy kosmetyk tej marki i już podbił moje serce (;


Opakowanie ma 140 ml, czyli dość niestandardowo jak na mazidło do ciała, wydawać się może, że to bardzo mało, ale jest tak wydajny, że wystarczy mi dłużej niż niejedno mleczko o pojemności 400 ml. Jest to plastikowy słoiczek, był dodatkowo zabezpieczony folią- bardzo słusznie, bo na zużycie jest tylko 3 miesiące. Gdyby ktoś go otworzył w sklepie nie mielibyśmy pewności kiedy to się stało i ile właściwie czasu mamy na zużycie, a tak jeśli folia nie była naruszona możemy się cieszyć jego właściwościami bez stresu.


Zapach ma bardzo lekki i kwiatowy, bardzo przyjemny, utrzymuje się na skórze.

Konsystencję ma lekką, właśnie do złudzenia przypomina tę z kremów do twarzy. Wystarczy odrobinka do posmarowania, nie maże się, szybko się wchłania. Skóra po jego użyciu jest niesamowicie jędrna, miękka i nawilżona. Dawno żadne mazidło do ciała nie robiło na mnie takiego wrażenia (poprzednio tylko rosyjski krem rokitnikowy z Planeta Organica). Po drugim użyciu chciałam sprawdzić kiedy skóra stanie się ściągnięta i będzie konieczne użycie tego kremu. I tak minęło 1,5 tygodnia i skóra była cały czas nawilżona, jedynie nie była tak jędrna. Sama byłam zaskoczona tym faktem, ze jest to tak dobry kosmetyk. I nie trzeba go często używać i jest wydajne, także mogę polecić go szczególnie osobom, które albo nie lubią używać balsamów do ciała albo nie umieją być w tym regularne.

uwielbiam te ich napisy ;-)

Skład

W składzie znajdziemy przed zapachem glicerynę, wosk pszczeli, masło kokum, olej sezamowy, ekstrakt z torfu, ekstrakt z miodu, ekstrakt z kwiatów czarnej róży.





Kupiłam go w promocji w Hebe za 26 zł, jego regularna cena to 36,99. Mimo małej pojemności jest naprawdę wart tej ceny.

11 maja 2014

Masło Tutti Frutti Farmona: wiśnia i porzeczka

Witam :) Przy okazji denka wspomniałam już o tym, że masło to okazało się dla mnie totalnym bublem. Głównym powodem było oczywiście działanie, ale było też kilka czynników, które wpłynęły na moje niezadowolenie.



Takie opakowania lubię najbardziej, może nie są najhigieniczniejsze, ale widzę ich zużycie co bardzo mnie motywuje do regularnego używania. Masło ma kolor blado różowy, jest dość mocno zbite. 

Zapach w opakowaniu jest soczysto wiśniowy z gorzką nutą porzeczki. Spodziewałam się takiego samego zapachu na skórze- niestety zmienia się on w tę stronę gorzej nuty "porzeczki"... Czuję na skórze po prostu gorzki zapach (bynajmniej nie porzeczkowy), wiśni nie sposób mi było się dopatrzeć. To już był taki pierwszy minus jaki zaobserwowałam. Nie podobał mi się on, na dodatek utrzymywał się na pidżamie i na pościeli... Chyba właśnie najbardziej mnie denerwował ten zapach na pościeli :( Są też w tej linii zapachowej peeling i olejek do kąpieli. Peeling co dziwne nie zmieniał zapachu na skórze i mogłam się cieszyć nutą soczystej wiśni, podobnie jest w przypadku olejku.


Jak wspomniałam masło jest zbite, gęste, ale nie było problemu z jego rozsmarowaniem. Nie zostawiał smug i wchłaniało się stosunkowo szybko. Nigdy nie narzekałam na parafinę w składzie i zdarzało mi się, że masło pomimo tego składnika sprawdzało się u mnie, myślałam, że tak będzie i w tym przypadku, bo na 2 miejscu w składzie jest masło shea, a dopiero na 4 parafina. 
Niestety działanie to chyba gwóźdź do trumny tego masła. Musiałam go używać codziennie, pominięcie go chociażby przez jeden dzień powodowało to, że budziłam się rano z bardzo ściągniętą, suchą skórą :( Wieczorem już ta skóra nie była jędrna i zaczynałam odczuwać suchość. Przełożyło się to na brak wydajności, bo zużyłam go w miesiąc. Okazało się, że to masło nie nawilżało wcale, sprawiało jedynie takie wrażenie i wręcz wysuszało mi skórę.



Skład:



Skład też nie jest a dobry, są także parabeny, BHA, 3 silikony (które właśnie się przełożyły na chwilową ultrakrótką gładkość nóg).

W najbliższej notce napiszę Wam o mazidle do ciała, które mogłabym używać raz na dwa tygodnie i skórę miałam bardzo ładnie nawilżoną:)

8 maja 2014

Organic Shop: krem-balsam do rąk japońskie Spa

Witam serdecznie w ten paskudny deszczowy dzień :) Ja na przekór wszystkiemu postanowiłam, że ten dzień będzie udany!:) Opowiem Wam dziś o moim ulubionym kremie do rak.



Producent: "Jedwabiście delikatna skóra rąk i mocne, piękne paznokcie – tak działa gęsty krem-balsam Japońskie SPA. Krem stworzony na bazie ekologicznego olejku neroli, pudru perłowego i ekstraktu Senegalskiej akacji doskonale pielęgnuje, chroni i odżywia skórę rąk oraz dba o paznokcie – sprawia, że są mocne i błyszczące." 

Opakowanie jest takie jak lubię najbardziej, czyli na klik. Nie muszę się mocować z nakrętką nakremowanymi dłońmi co dla mnie jest bardzo wygodne. Jest to miękki plastik, z którego nie ma problemu by wycisnąć krem, pod światło dobrze widać zużycie.

Zapach to jest coś co kocham w tym kremie. Jest lekki i nie męczy swoją intensywnością. Nie przypomina mi żadnych kwiatów ani owoców, to klasyczny pudrowy zapach, który mogłabym wąchać non-stop :)



Nie jest ani bardzo gęsty ani wodnisty, określiłabym to jako "w sam raz". Co ciekawe ma w sobie delikatne srebrne drobinki i stąd to określenie "Brilliant" na opakowaniu ;) Kupując go nie miałam o tym pojęcia, ale kompletnie mi to w nim nie przeszkadzało (gdyby były większe i kolorowe to na pewno już bym tego nie zaakceptowała), choć byłam zaskoczona tym odkryciem na swoich dłoniach :) Jest niesamowicie wydajny.

Używam go od grudnia, może nie jest mistrzem nawilżenia, ale rozwijając tę myśl- nie sprawdzi się w przypadku mocno przesuszonych dłoni, na zimową porę może być za słaby. Jednak jeśli mam tylko trochę suchą skórę sprawdza się rewelacyjnie. Nie lubiłam nigdy używać kremów do rąk, bo dobijało mi się to uczucie tłustości, ale dzięki niemu przekonałam się do regularnego kremowania rąk, ponieważ wchłania się błyskawicznie. Spokojnie można przejść do robienia czegoś innego nie czując, że w ogóle ma się nakremowane dłonie.


Skład:

 znajdziemy w nim: ekstrakt z kwiatów senegalskiej akacji, masło shea, oliwę z oliwek, ekstrakt z kwiatu pomarańczy i puder perłowy.

Zostało mi go jakieś 7/8 i niedługo na pewno zakupię kolejne opakowanie :) Cenowo też nie wychodzi drogo w promocji można go dostać za 10-11 zł.

Jakie są Wasze ulubione kremy do rąk?

6 maja 2014

Zakupy Natura - 40 %

Witam Was :) Skusiłam się jednak na promocję w Naturze na -40 % i to aż na 5 sztuk cieni z Catrice, które do tej pory uważałam za niezbyt dobrze napigmentowane na podstawie jednego cienia miedzianego, który na oku był prawie niewidoczny... Całkiem o nich zmieniłam zdanie po tym jak wypróbowałam te zakupione- ich pigmentacja jest zdecydowanie zadowalająca :) 



1) Lakier Crushed Crystals nr 06 Call Me Princess, 8,39
2) Cień 750 New in Brown, 7,19
3) Cień 560 I like to Mauve It, 7,19
4) Cień 540 Rose Marie's Baby, 7,19
5) Szminka longlastnig 13 Love Me, 5,99
6) Cień 630 Fancy a Coppa Tea?, 7,19
7) Talk Like An Egyptian, 7,19

Ładnie udało mi się uchwycić kolory- zdjęcie idealnie je odwzorowuje:)

A Wy co kupiłyście?;)

3 maja 2014

Denko marcowo-kwietniowe

Witam, u Was też tak zimno? U mnie 7 stopni :( Po sporym denku styczniowo-lutowym miałam spory zastój w marcu, ale w kwietniu udało mi się zużyć trochę kosmetyków :)



Czerwony- nie kupię ponownie
Zielony-kupię ponownie
Żółty- nie jestem zdecydowana



1) Balsam do włosów Organic Shop oliwa z oliwek i olej arganowy, ładnie nawilża i łagodzi skalp, LINK
2) Odżywka do włosów Alverde z amarantusem, nie wiem w sumie czy jeszcze jest dostępna, ale chętnie bym ją kupiła, bo pomimo tego, że była śmierdząca to dobrze nawilżała:), LINK
3) Szampon Love2Mix żółtko i pszenica, fantastyczna kremowa konsystencja, sam w sobie jest tak treściwy, że nie wymaga późniejszego użycia odżywki, LINK
4) Szampon Love2Mix mango i awokado z efektem laminowania, mój ulubiony szampon ze wszystkich Love2Mixów, LINK
5) Szampon Love2Mix perły i acai, najgorszy ze wszystkich szamponów Love2Mix, robił siano z włosów a miał nawilżać, LINK
6) Szampon DeBa odżywczo-rewitalizujący, bardzo przeciętny szampon, nie zachwycił, nie zaszkodził, LINK
7)  Szampon Alterra granat i aloes, przedłuża lekko świeżość włosów, dość przeciętny, ale nienajgorszy, LINK



8) Płyn micelarny Kolastyna Refresh do demakijażu twarzy i oczu do skóry suchej i wrażliwej, po czasie pieczenie po jego użyciu co raz bardziej się nasilało... na pewno się nie nadaje do skóry suchej i wrażliwej, absolutnie nie polecam! LINK
9) Płyn micelarny AA Ultra Nawilżenie, genialnie nawilża skórę i ją oczyszcza, mój ulubiony płyn micelarny, LINK
10) Płyn dwufazowy do demakijażu oczu Pur Bleuet Yves Rocher, nawet po dostaniu się do oka nie piekł, bardzo dobrze zmywa, idealny dla wrażliwców,  LINK
11) Krem do twarzy na dzień Bailal Herbals, nadaje się pod podkład, dobrze nawilża, jeden z moich ulubionych kremów, LINK




12) Peeling do ciała Tutti Frutti wiśnia i porzeczka, niczym się nie różni od wersji z melonem i arbuzem pod względem działania, bardzo dobrze zdziera, ale jako wrażliwiec muszę z nim uważać żeby za mocno nie docisnąć go do skóry, bo wtedy boli, ojj boli, LINK
13) Masło do ciała Tutti Frutti wiśnia i porzeczka, napiszę o nim więcej niedługo, dla mnie kompletna klapa
14) Żel pod prysznic z serii czekoladowej Oriflame, skład beznadziejny, SLES, konserwanty, barwniki i zapach, trochę używałam pod prysznic, trochę jako płyn do kąpieli
15) Pianka do golenia Isana z aloesem, moja ulubiona pianka, zapach, działanie, wszystko na plus, LINK
16) Antyperspirant Dove Go Fresh, mój ulubiony dezodorant, świetnie chroni, ma idealny zapach, nie zostawia białych śladów, LINK



17) Zmywacz do paznokci Isana z acetonem, mimo, że jest bardzo lubiany w blogsferze, ja za nim nieprzepadam, dla mnie śmierdzi zeputymi migdałami i przy metodzie zmywania z użyciem folii aluminiowej odbarwiał mi na zielono paznokcie, LINK
18) Pianka do higieny intymnej Biała Akacja i Zielona Herbata Green Pharmacy, moja ulubiona pianka do higieny intymnej, stale gości u mnie na półce, LINK
19) Mydło do rąk w płynie Avon Dazzling, pojawia się co roku w zimie na 2 katalogi, pachnie przyprawami korzennymi, kocham ten zapach
20) Olej awokado Etja- mój ulubiony olej do olejowania włosów, niedługo napiszę o nim więcej
21) Wata Bella 200 gramowa, zużywam do zmywania lakieru, przy tak częstych zmianach kolorów nie wyrobiłabym z zakupem płatków kosmetycznych
22) Płatki kwadratowe Cleanic, zużywam je do demakijażu twarzy, stale u mnie goszczą 
23) Płatki kosmetyczne Carea fioletowe- najgorsze płatki jakie miałam, strasznie drapiące, demakijaż oczu z ich udziałem był baaaardzo nieprzyjemny



24) Kredka samotemperująca Avon w kolorze Midnight Navy, genialny kolor, pigmentacja i trwałość, tak nawiasem mówiąc to pierwsza zużyta kredka w moim życiu:D, LINK
25) Tusz Essence Lash Mania- porażka jak i wszystkie pozostałe tusze tej marki, z którymi miałam styczność, po 2 godzinach zamiast tuszu na rzęsach miałam go osypany pod oczami, chyba nie do końca o to chodzi...
26) Tusz Hean Boom Lashes- ma idealną szczoteczkę- bardzo dużą, miał potencjał, ale jeśli chodzi o samą konsystencję to był przedziwnie suchy i okropnie sklejał rzęsy przez nią
27) Podkład w musie Avon- już ente zużyte opakowanie, niedługo napiszę o nim więcej

Jak Wasze zużycia?:)

1 maja 2014

Zakupy i pokusy kwietniowe

Zgodnie z obietnicą o ograniczeniu zakupowym w kwietniu zrobiłam tylko dobrze przemyślane zakupy, które ograniczyły się do 4 produktów:


1) Podkład Easy Match nr 30 Soft Porcelain Manhattan- na promocji -49 % w Rossmannie, ok. 15,70
2) Lakier Candy Shop z Wibo nr 4, 6,99 (najmniej przemyślany zakup, wpadł do koszyka na pocieszenie:P)
3) Odżywczy krem-kokon do ciała Tołpa Botanic Czarna Róża, ok. 26 zł na promocji w Hebe z ceny regularnej ok. 37 zł- bardzo chciałam przetestować coś z Tołpy, skusiła mnie promocja, która była dość spora i jak stwierdziłam może się nie powtórzyć długo
4) Olej kokosowy Biooil ok. 12 zł, kupiłam, bo jak jest dostawa u mnie w Zielarni nawet 25 sztuk to rozchodzą się w 3 dni i potem długo trzeba czekać na następną


Pokusy kwietniowe, czyli zwierzenia kosmetoholiczki:
- balsam ujędrniający Tołpy, który był za 9,99 zł w gazetce Natury, zapytałam o niego raz i akurat go nie było, drugi raz stwierdziłam, że nie pójdę po niego, bo nie potrzebuję kolejnego mazidła do ciała
- kupon -10 % w Rossmannie, który obowiązywał na początku kwietnia: i co najgorsze łączył się z CND i z promocjami, ale byłam twarda i go nie wykorzystałam, a wiem, że wtedy wpadłoby do koszyka mnóstwo rzczy
- pewnego pięknego dnia w pracy zorientowałam się, że zrobiłam sobie niekompletny makijaż... nie pomalowałam rzęs tuszem, dzięki hennie jakoś wyglądałam, ale naprawdę już miałam wyjść z pracy do jakiejś drogerii i kupić sobie jakikolwiek tusz- wytrwałam, choć czułam się mega dziwnie!
- promocja -49 % w Rossmannie skusiła mnie tylko promocją na wyżej pokazany podkład, który jest naprawdę jasny, więc cieszę się, że go nabyłam
- promocja -40 % na kosmetyki w Naturze, nic nie kupiłam w kwietniu podczas jej trwania, ale nie daję sobie ręki uciąć czy jeszcze czegoś w ciągu najbliższych dni nie zakupię, ale z głową oczywiście :)

Na szczęście udaje mi się denkować pielęgnację i mam co raz mniejsze zapasy i zaczynam odczuwać z tego powodu ogromną ulgę ;-)

A jak Wasze zakupy kwietniowe?:)