29 lipca 2013

Mix lakierów: Sally Hansen Barely Blue Bell, Golden Rose Classics 189, Ados ELL 545

Witam, dziś chciałam pokazać Wam 3 lakiery:) Zdjęcia były robione jeszcze pod koniec czerwca, obecnie mam krótsze paznokcie, musiałam je skrócić, ponieważ zaczęły się rozdwajać:( 


Jako pierwszy pokażę lakier Sally Hansen Complete Salon Manicure o nazwie Barely Blue Bell. Jest to niebieski złamany zielenią, ale nie jest to taki typowy turkus. Pędzelek ma naprawdę ogromny co mnie zdziwiło, ale okazał się niezmiernie wygodny i rozłożysty ;)  












Ilość warstw: 2 
Schnięcie: błyskawiczne, ale nie mogę jeszcze ocenić czy to zaleta tego koloru czy wszystkie z tej serii tak błyskawicznie schną
Cena: ja kupiłam go za 9,90 zł, ale cena w Superpharm i Rossmannie mnie odstrasza, bo waha się w granicach 40-50 zł
Pojemność: 14,7 ml

Trwałość: i tutaj muszę przyznać, że jak na lakier o takiej cenie regularnej byłam mocno zdziwiona, bo wytrzymał u mnie ok. 3 dni, zaczął odpryskiwać płatami... Miałam o nim dziwne wyobrażenie, że skoro tyle kosztuje to musi być mieć świetną trwałość, jak widać nic bardziej mylnego ;)






Jako drugi fiolet z Golden Rose z serii Classics o numerze 189. W buteleczce wydawało się, że jest to intensywny kolor wprost stworzony na lato, ale na paznokciach już przy pierwszej warstwie wyglądał na dość ciemny i bardziej wpisuje się w kolorystykę jesienną. 




Ilość warstw: 2
Trwałość: 3 dni
Malowało mi się nim dobrze, nie był zbyt gęsty ani wodnisty i wysechł bardzo szybko. 
Cena: ok. 4 zł za 5 ml na stoisku GR 








I jako trzeci zaprezentuję lakier Ados Extra Long Lasting o numerze 545, czyli uroczą miętę ;)





Pokazywałam już na blogu wcześniej inne lakiery z tej serii i pisałam, że błyskawicznie wysychają i ich trwałość to ok. 4 dni, ten jest niestety trochę inny. 




Schnięcie i konsystencja: bardzo długie, ma dość glutowatą i ciągnącą konsystencję przez co malowanie nim paznokci nie należało do najprzyjemniejszych. Przy skórkach niestety widać efekty.




Ilość warstw: 2, na więcej bym się nie odważyła 

Cena: ok. 6 zł za 9 ml 


Który przypadł Wam najbardziej do gustu?;)

28 lipca 2013

Peeling do ciała MANGO BeBeauty

Dziś czas na recenzję peelingu BeBeauty o zapachu mango. Długo chodziłam za jego borówkowym bratem po różnych Biedronkach, ale nigdy go nie było na półce sklepowej, z braku laku pomyślałam, że wypróbuję mango, ale borówki dalej będę wypatrywać z utęsknieniem.



Opakowanie muszę przyznać, że jest to jego niewątpliwa zaleta, bo ma dużą średnicę i jest stosunkowo niewysokie, co pozwala na bezproblemowe wydobywanie ze słoiczka i zużycie w 100 %. Dodatkową zaletą jest ładna szata graficzna, która przyciąga wzrok oraz wodoodporne etykietki. Przy zakupie był on zabezpieczony sreberkiem, co pozwala mieć pewność, że nikt się wcześniej nie dobierał do tego peelingu. 

Zapach muszę przyznać, że po odciągnięciu folii uderzył mnie swoją nienaturalnością, 100 % chemii... Od razu pomyślałam jak ja go zużyję skoro on mi po prostu śmierdzi? Okazało się jednak, że podczas stosowania nie jest już tak tragicznie, a sam zapach jest dość słodki, peeling jest przyjemny i jego używanie mnie nie męczy ;)



Wg mnie jego używanie jest przyjemne i bezproblemowe zarówno w wannie jak i pod prysznicem, opakowanie nie wyślizguje się z dłoni, jest poręcze, a sama konsystencja nie stanowi problemu. Zwracam na to uwagę, ponieważ miałam już peelingi, które w wannie dobrze się sprawowały, ale pod prysznicem praktycznie całość spływała mi z ręki na brodzik zanim jeszcze zaczynałam masować skórę, w przypadku tego peelingu nie ma takiego dyskomfortu.



Ma dużo granulek peelingujących zatopionych w żelowej konsystencji- wg producenta są to łupinki orzecha włoskiego, które głęboko oczyszczają i tutaj się z nim nie zgadzam. Peeling zaliczyłabym do średnich, nie jest ani mocny, ani też ultralekki. Skóra po nim jest wygładzona i jędrna. 

Wydajność wg mnie jest średnia, bo po 2 peelingach już zauważyłam znaczny ubytek, a całość starczy mi prawdopodobnie na góra 6 użyć. Na zdjęciu tego nie widać, ale zdjęcie było robione po 3 użyciach, gdzie ubytek peelingu to połowa opakowania.



Skład:



Osobiście nie znajduję wad w samym produkcie, przyczepić się za to mogę do jego dostępności i częstotliwości dostaw tych peelingów. Rzadko można go uświadczyć niestety.

Cena: 7,99 za 200 ml

Nie wiem czy kupię jeszcze ten wariant zapachowy, teraz chciałabym zapolować na borówkę i winogrono ;) 

26 lipca 2013

Świetliste konturówki do oczu (glimmerstick cosmic) i płynne eyelinery Super Extend Avon

Świetliste konturówki do oczu to nowość katalogu 10/2013. Oglądając ten katalog z wyprzedzeniem nie mogłam się ich doczekać, bo w katalogu prezentowały się naprawdę ciekawie... Tymczasem po ich otrzymaniu i początkowo zrobieniu swatchy na dłoni nie różniły się one niczym od diamentowych, które są w stałej ofercie avonu. W ofercie jest jeszcze Blackened Night, którego nie posiadam, bo czarne konturówki są dla mnie zdecydowanie za ciemne ;)





Jednak po wnikliwym szukaniu różnic pomiędzy diamentowymi a świetlistymi zauważyłam, że diamentowe mają głównie srebrne drobinki i dodatkowo w kolorze kredki, a świetliste mają sporo niebieskich drobin.





Zaskoczyło mnie to, że na oku są bardzo intensywne, nawet mój TŻ zwrócił na to uwagę, choć zazwyczaj nie przykuwają takie rzeczy jego uwagi ;) Są miękkie jak te w stałej ofercie, kolor jest dobrze napigmentowany po pierwszym pociągnięciu kredką. Są również trwałe, wytrzymują bez poprawek od rana do wieczora, dodatkowo nie odbijają się na powiece.






Dostępne w katalogu 11/2013 2 sztuki w cenie 25,95 zł.


 Tutaj wrzucam porównanie z diamentowymi: smokey diamond, emerald glow i brown glow.





Też chciałam Wam pokazać nowość z katalogu 11/2013- płynny eyeliner Super Extend, który pojawił się w cenie 15,99 zł. Kupiłam dwa kolory, czyli Brown i Teal z 3 dostępnych, dodatkowo był jeszcze Black, także o nim nie będę się wypowiadać, bo może jest lepszy jakościowo niż te.



Mogę krótko powiedzieć, że jest to klapa całkowita i nie polecam tego eyelinera... Dlaczego?
Brown z czasem mocno stracił na kolorze i z ciepłego brązu zrobił się po prostu rudy... Ja rozumiem, że mógłby się wypisać po kilku miesiącach, ale nie po 5 użyciach... Dla porównania mogę powiedzieć, że miałam kiedyś płynne eyelinery marki Playboy i służyły mi prawie rok, a nie 2 tygodnie jak te...
Teal z kolei wydawać by się mogło jest to piękny morski kolor, wprost stworzony do koloru mojej tęczówki. W praktyce okazało się, że robiąc swatch na ręku nie mogłam tego koloru niczym zmyć- ani micelem z BeBeauty, ani dwufazówą z Eva Garden, dopiero udało się żelem pod prysznic- mimo to zaryzykowałam pomalowanie nim oka... Okazało się, że też nie chciał się kompletnie niczym zmyć... Chodziłam dwa dni z błękitną kreską, nie chciałam ryzykować myciem żadnym żelem, bo mam wrażliwe oczy. Dlatego tutaj nie zamieszczam swatcha tego koloru na oku, bo już nie zaryzykowałam pomalowania nim oka.



Tutaj ślad jaki pozostał na ręce po wielokrotnych próbach zmycia.


Pomijając kwestie koloru oba mocno śmierdzą alkoholem. Jedyną zaletą jaką widzę to ich trwałość, bo trzymały się od rana do wieczora bez żadnych poprawek. Grubość kreski można kontrolować, można namalować i cienką i pogrubiać ją.



24 lipca 2013

Zmywacz BeBeauty z gliceryną i olejem kokosowym: uwaga bubel

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją koszmarnego bubla kosmetycznego, dawno nie miałam kosmetyku, który wyrządziłby mi tyle szkody co ten zmywacz...


Zacznę może od jedynego pozytywnego aspektu jakim jest opakowanie: wygodne, ponieważ posiada pompkę, dozujemy tyle produktu ile chcemy nie martwiąc się, że za bardzo nachylimy buteleczkę i wyleje się za dużo produktu. Aczkolwiek oczywiście też widzę spory minus, czasem dokonuję jakiś poprawek patyczkiem kosmetycznym, który wkładam do buteleczki ze zmywaczem, a tutaj nie mam takiej możliwości, bo tylko płatek przyłożony do pompki powoduje, że zmywacz nie chlapie nam na wszystkie możliwe strony.

Zaczęłam go używać w lutym, zauważyłam, że bardzo wysusza mi skórki i stwierdziłam, że dam mu szansę jak tylko zrobi się cieplej... Generalnie mogę powiedzieć, że jest tylko gorzej, co prawda ze skórkami już nie miałam problemu, ale za każdym zmyciem koszmarnie wysuszał mi płytkę paznokcia, czego efekt widać na zdjęciu poniżej. Paznokci w tak krytycznym stanie nie miałam naprawdę dawno, niestety zaczął się przyczyniać do rozdwajania paznokci czego efektem było ścięcie ich :( Aktualnie zużywam go zmywania lakieru z paznokci u stóp, a ten zmywacz trafia na moją czarną listę i szczerze odradzam komukolwiek kupowanie go, bo z tego co czytam na blogach to nie jest moja odosobniona opinia...






Nie mogę jednak się przyczepić co do tego, że zmywał dobrze każdy lakier- i ciemny i jasny, ale cóż z tego? To robi większość zmywaczy nie dewastując przy tym paznokci.

Może jeszcze wspomnę o zapachu, który nie był duszący i nie był brzydki, dość długo utrzymywał się na dłoniach i paznokciach, niemniej jednak i tak zawsze po zmyciu lakieru myję dłonie, więc nie miało to dla mnie żadnego znaczenia.





Szkoda, że na rzecz tego bubla wycofano zmywacz Nailty, który był tańszy- kosztował 3,99 zł i dodatkowo miał większą pojemność. Zużyłam 3 opakowania Nailty i mogę powiedzieć, że był świetny, słodko pachniał, w ogóle nie czułam w nim typowego śmierdzącego zapachu zmywaczy, bardzo dobrze zmywał, nie wysuszał i był ogromnie wydajny.


Dostępność i cena: Biedronka, 5,99 zł

22 lipca 2013

Odżywka nawilżająca Avon Advance Techniques Moisture IQ

Kupiłam tę odżywkę jak tylko pojawiała się jako nowość w Avonie (katalog 8/2013). Byłam do niej sceptycznie nastawiona czytając o niej, że posiada system inteligentnego nawilżenia, tzn. że każda partia włosów otrzymuje tyle nawilżenia ile potrzebuje, stwierdziłam, że są to obietnice gruszek na wierzbie, ale postanowiłam ją wypróbować.


Opakowanie ma wygodne, bez problemu otwiera się ją mokrymi dłoniami. Odżywka stoi na otwarciu, przez co nie będzie się trzeba męczyć z jej wyciskaniem:) Pojemność standardowa 250 ml.
Konsystencja jest dość gęsta, nie spływa z włosów.



Zapach jest charakterystyczny dla całej serii Advance Techniques: lekki i nienachalny, nie utrzymuje się po spłukaniu na włosach.

Muszę napisać przed przystąpieniem do recenzowania, że jestem bezwzględna w ocenach odżywek, wymagam od nich czegoś więcej aniżeli tylko ułatwienia rozczesywania. Zostałam już po pierwszym użyciu bardzo pozytywnie zaskoczona. Włosy po jej spłukaniu były śliskie, rozczesały się bez problemu i nie mogłam się doczekać kiedy wyschną. Okazało się, że były idealnie gładkie, miękkie i naprawdę nawilżone. Tylu pozytywów po jej użyciu się nie spodziewałam. Później pomyślałam, że jeśli jeszcze dodatkowo nie obciąży mi włosów nakładana od nasady, a nie jak to mam w zwyczaju od ucha w dół to będzie ideałem. Okazało się, że faktycznie mogę ją nakładać na całe włosy i nie przyspiesza ich przetłuszczania się. Moje włosy po niej nie są "przylizane", pomimo dość widocznego wygładzenia ich ;) 
Trzymam ją zawsze dłużej niż 5 minut, choć producent zaleca 2-3.

Nie używam jej codziennie, średnio dwa razy w tygodniu, raczej w momencie, w którym zależy mi na tym by dobrze wyglądać, bo przy niej nie stresuję się, że zaliczę bad hair day :)

Cena myślę, że też przemawia na jej korzyść, kupiłam ją za 7,99 zł, różni się ona w katalogach, ale nie widziałam jej za więcej niż 8,99.

Skład:

Co prawda dopiero po zapachu, ale zawiera: olej abisyński, keratynę, glicerynę, panthenol, wyciąg z alg.

Byłam do niej sceptycznie nastawiona, bo przed erą dbania o włosy używałam namiętnie szamponów z serii Advance Techniques, który mają w składzie SLS i SLES, przez co przez długi czas borykałam się z łupieżem nie mając świadomości skąd go mam, a niestety oba te składniki wysuszyły mi skalp. Tą odżywkę mogę polecić z całego serca, ale szampony z Avonu szczerze odradzam ;)

20 lipca 2013

Pierwsze rozdanie na blogu u Hedvigis

Witam, zapraszam dziś na swoje pierwsze rozdanie na blogu ;)

 Baner do pobrania


 Nagrody: 

1) maseczka do twarzy Rival de Loop rozświetlająca 
2) krem pod oczy AA Wrażliwa Natura 20+
3) żel pod prysznic arbuzowy Avon Naturals 
4) płyn micelarny Rival de Loop 
5) żel pod prysznic kokosowy Isana 
6) peeling do ciała Lagoon Avon
7) krem do rąk echinacea i kiełki pszenicy Avon Care 
8) balsam do ciała Mango i Marakuja Flos Lek  
9) próbka kremu Vichy Normaderm nawilżającego zwalczającego niedoskonałości
10) herbata czarna z ananasem, bananem, kwiatem słonecznika i bławatkiem
11) mydło Alterra pomarańczowe 
12) lakier Wibo Express Growth
13) parafinowy krem do rąk Verona Spa Dzika Orchidea i Jedwab
14) diamentowa kredka do oczu czarna "Black Ice" 
15) dwa lakiery Lovely Gloss Gel Like nr 134 i 151

i na zdjęciu nie zmieściły się: 


16) chusteczki nawilżane Lilibe  


Regulamin: 

1) Organizatorem i sponsorem nagród jest autorka bloga Hedvigis o kosmetykach 
2) Przedmiotem rozdania są tylko nowe kosmetyki, które mają długą datę przydatności 
3) W rozdaniu wygrywa tylko jedna osoba 
4) Z osobą, która wygra skontaktuję się drogą mailową
5) Rozdanie trwa od 20.07. do 20.08.2013 włącznie  (do północy), zgłoszenia po tej dacie nie zostaną uwzględnione
6) Wyniki rozdania podam do 25.08.2013 r. 
7) Na maila od osoby, która wygrała z adresem, na który mam wysłać przesyłkę czekam 3 dni, w razie jego braku wybiorę inną osobę spośród tych, które wzięły udział w rozdaniu 
8) Nagrody zostaną wysłane na mój koszt w ciągu 5 dni roboczych od otrzymania adresu 
9) Nagrody mogą zostać wysłane tylko na terenie Polski 
10) Do rozdania nie stosuje się przepisów ustawy z dnia 29 lipca 1992 r. o grach i zakładach wzajemnych (Dz.U. z 2004 Nr 4 poz. 27 z późniejszymi zmianami)



Warunki konieczne by wziąć udział w rozdaniu:

1) być publicznym obserwatorem mojego bloga (1 los)
2) zgłosić chęć wzięcia udziału w rozdaniu w komentarzu wg podanego poniżej wzoru zgłoszenia

Warunki dodatkowe

1) dodanie paska bocznego u siebie na blogu (3 losy)
2) dodanie mnie do obserwowanych do Bloglovin (1 los)


Oprócz tego, jeśli moje top komentatorki zechcą wziąć udział w rozdaniu otrzymają 2 dodatkowe losy ;) 



Wzór zgłoszenia: 

Obserwuję jako: 
E-mail:
Pasek boczny: NIE/ TAK: adres bloga 
Bloglovin: NIE/ TAK: obserwuję jako 
Top komentatorka: NIE/TAK

18 lipca 2013

Love2Mix Organiczny Bambus i Sewilska Mandarynka Szampon 2 w 1 do włosów i ciała

Dziś recenzja jednego z moich ulubionych szamponów Love2Mix z ekstraktem z organicznego bambusa i swilskiej mandarynki. Jest to jednocześnie pierwsza recenzja rosyjskiego kosmetyku na moim blogu, ostatnio w mojej kolekcji przybyło ich mnóstwo także będę je sukcesywnie recenzować ;)

Jakoś nie mogłam się zebrać do tej recenzji pomimo iż używam go regularnie od kwietnia i wyrobiłam sobie już zdanie o nim na tyle by się nim z Wami podzielić ;)




Producent: "Szampon jest przeznaczony do skutecznego oczyszczania włosów i ciała. Organiczny ekstrakt z mandarynki odświeża skórę i włosy, nasyca je życiodajną wodą i witaminami. Organiczny ekstrakt z bambusa posiada działanie antyoksydacyjne, wzmacnia włosy i nawilża skórę głowy. Szampon jest aromatyczny, poprawia nastrój, delikatnie oczyszcza i zmiękcza włosy i skórę głowy, daje długotrwałe uczucie świeżości". Oprócz tych ekstraktów zawiera organiczny ekstrakt z cytryny, zimoziół północny, proteiny jedwabiu i ekstrakt z ryżu.

 


Zacznę może od tego, że mam kilka kosmetyków z Love2Mix i każdy mnie zaskakiwał swoim zapachem, są one tak nieoczywiste, że to zawsze okazuje się dla mnie przyjemną niespodzianką ;) Idąc do drogerii kupując jakiś kosmetyk z mandarynką wyobrażamy sobie już zapach, po prostu słodki i otulający... Tutaj otwierając nakrętkę okazało się, że w ogóle nie czuć mandarynki, wyczuwamy sam zapach bambusa ;)

Opakowanie jest niezmiernie poręczne, nie wyślizguje się pod prysznicem z mokrej dłoni, szybko się go otwiera przyciskiem typu press, przez mały otwór wypływa naprawdę mała ilość produktu i nie ma szansy by coś się marnowało. Czytałam kiedyś na jednym z blogów niezadowolenie z grafiki tych szamponów iż są czarne i nie widać w ogóle ile zostało produktu w środku. Dla mnie osobiście nie jest to wada, bo grafika marki Love2Mix bardzo mnie urzekła, jest niby prosta, ale te połówki serca wyglądają obłędnie.



Kolor szamponu jest zielony ;-) Jest on wydajny, naprawdę mała ilość produktu wystarczy do umycia włosów, pieni się on bardzo dobrze.

Już jak wspominałam lubię ten szampon za jego działanie. Mimo braku SLS czy SLES oczyszcza naprawdę świetnie. Myję włosy codziennie, ale kiedyś siedząc w domu w stercie notatek nie myłam ich przez 3 dni, więc można sobie wyobrazić stan moich mocno przetłuszczonych włosów- szampon ten jednak świetnie je oczyścił i nawet ich nie myłam dwa razy pod rząd. Przy jego regularnym stosowaniu zauważyłam, że przedłuża świeżość moich włosów do 2 dni, z czego bardzo się cieszę. Osobiście nie uważam, że szampon ma tylko myć włosy, zawsze oczekuję czegoś więcej co spowoduje, że kupię go ponownie. A tak jest w tym przypadku, bo oprócz przedłużenia świeżości posiada inne zalety: w ogóle nie plącze moich włosów, stosowanie po nim odżywki staje się całkowicie zbędne, a jest to nie lada wyczyn, bo przy aktualnej długości moich włosów prawie wszystkie szampony je plączą. Włosy po jego użyciu pomimo braku odżywki nie strąkują się i są miękkie.



Jest to produkt 2 w 1, ale nie używałam go nigdy do mycia ciała, skupiam się tylko na myciu włosów nim.

Cena tego szamponu uśredniając wynosi ok. 16 zł za 380 ml (ceny są różne w różnych sklepach internetowych). Uważam, że za taką pojemność i jakość to nie jest wygórowana cena ;)

16 lipca 2013

Alterra: mydło w płynie mandarynka i jojoba

Kupiłam mandarynkowe mydło Alterry kilka miesięcy temu, skusiła mnie marka, którą bardzo lubię i ciekawość zapachu, który nie jest tak popularny na drogeryjnych półkach.



Opakowanie jest proste w swojej szacie graficznej i funkcjonalne- zdecydowanie bardziej wolę mydła w płynie, które nie mają przeźroczystego opakowania, ponieważ od wody szybko się robią na nich nieestetyczne zacieki z wody i przyznaję, że mnie to strasznie denerwuje ;-)  A w tym mydle pod światło widać dokładnie ile produktu zostało. Ma niezacinającą się pompkę, która sięga dna, także nie będzie problemu z wydobyciem produktu do końca.

W promocji kosztowało mnie 5,99 zł, a jego cena regularna to 7,99- zdaję sobie sprawę, że nie jest to mało i niewiele osób kupiłoby pojemność 300 ml za taką cenę, bo można spokojnie za 4 zł kupić już 500 ml innej marki, np. Isany, ale jest niezmiernie wydajne. Myślałam, że skończę go już w czerwcu, a na dzień dzisiejszy zostało go jeszcze 1 cm na dnie. Jedno naciśnięcie pompki wystarcza na dokładnie umycie dłoni, choć wydobywa się wtedy wówczas malutka ilość produktu, ale pieni się bardzo dobrze. Zwracam na to uwagę, bo miewałam już takie mydła do rąk, które dla dokładnego umycia rąk potrzebne były 3 solidne naciśnięcia pompki. Ma żelową konsystencję.



Ślicznie pachnie, nie ma w tym zapachu grama chemii. Nie jest słodki i męczący po dłuższym czasie. Zapach jest średnio intensywny, ale w tym momencie już bardzo się do niego przyzwyczaiłam i po osuszeniu dłoni go nie czuję, ale początkowo wyczuwałam go jeszcze przez parę godzin po myciu rąk. 



Najważniejsze jest dla mnie to, że nie wysusza dłoni i nie ma potrzeby używania po myciu rąk kremu nawilżającego. Miałam kiedyś problem z przesuszonymi dłońmi na tyle, że aż skóra mi schodziła z dłoni po nietrafionym płynie do mycia naczyń, a to mydło wraz z kremem Alterry do rąk spowodowało, że po 1 dniu skóra się uspokoiła i przestała mi schodzić płatami z dłoni. Wiem, że wiele osób używa go także do higieny intymnej czy do mycia twarzy i świetnie się sprawdza, muszę przyznać, że ja nie próbowałam ;)

Jakich Wy macie ulubieńców w kategorii mydeł do rąk? ;-)