29 marca 2015

L'oreal tusz do rzęs Volume Million Lashes So Couture

Śmiało mogę nazwać tusz L'Oreal Volume Million Lashes So Couture moim ulubionym- ma mnóstwo plusów i nie widzę w nim żadnego minusa! :)


Jego opakowanie według mnie jest eleganckie- chyba jest to pierwszy tusz o którym mogę tak napisać. Bardzo podoba mi się też to, że nie musiałam o jego szyjkę wycierać nadmiaru tuszu ze szczoteczki przez co okazało się, że rano zaoszczędzało mi mnóstwo czasu z czego wcześniej nie zdawałam sobie sprawy. Szyjka też nie była taka brudna przez co nie musiałam jej co chwilę przecierać by mieć 100 % pewności, że tusz jest dobrze zabezpieczony i nie wysycha. 

Wystarczył mi na 2 miesiące- zużyłam go od a do z, a zdarza mi się to rzadko, bo poprzednie przeważnie na tyle gęstniały, że zaczynały sklejać i się kruszyć i nie dało się ich używać. Jego konsystencja była taka sama przez cały czas od otwarcia, czyli ani za mokra ani za sucha- coś pomiędzy.

 

Gdy zobaczyłam pierwszy raz tę szczoteczkę to pomyślałam, że chyba się nie polubimy, bo ja lubię duże i masywne, a ta jest mała i wąska. Niemniej jednak pozytywnie się zaskoczyłam, bo docierała do każdej rzęsy i nie ubrudziłam sobie nią ani razu powieki, nie włożyłam szczoteczki do oka co niestety mi się czasem zdarzało :)

A teraz do sedna: bardzo ładnie pogrubia rzęsy i nie skleja ich- o ile nie przesadzimy z ilością warstw, ale to jak w przypadku każdego tuszu. Dość szybko można uzyskać dzięki niemu efekt pogrubionych i ciut podkręconych rzęs, nie trzeba się przy nim napracować dla ładnego efektu. Ani razu mi się nie osypał, nie zrobił pandy, a jego czerń jest nasycona.



Minusów nie widzę:)
P.S. Podejrzewam, że gdybym używała tuszu tylko dla lekkiego podkreślenia rzęs, czyli jednej warstwy starczyłby mi na kilka miesięcy dłużej.

28 marca 2015

Alterra: oczyszczająca emulsja z granatem do twarzy

Emulsja trafiła do mojego koszyka w Rossmannie, ponieważ lubię tę markę i spodobał mi się jej skład z uwagi na obecność masła shea, aloesu i oleju z granatu. Niestety okazało się, że skład to nie wszystko :)


Producent: Przeznaczona do skóry bardzo suchej, zawiera masło shea BIO i aloes BIO. Każdy rodzaj skóry wymaga indywidualnej pielęgnacji. Emulsja oczyszczająca do twarzy Alterra opracowana została specjalnie dla potrzeb skóry bardzo suchej. Łagodne substancje pochodzenia roślinnego szczególnie delikatnie oczyszczają skórę. Kombinacja składników takich jak cenny olej z pestek granatu BIO i żel z aloesu BIO nawilża skórę już podczas jej oczyszczania. Testy dermatologiczne potwierdzają bardzo dobrą tolerancję emulsji oczyszczającego do twarzy. 
Sposób użycia: obficie nanieść na twarz, szyję i dekolt, po czym delikatnie zetrzeć płatkiem kosmetycznym lub zmyć dużą ilością ciepłej wody.

Opakowanie: o pojemności 125 ml z bardzo miękkiego plastiku, co akurat przypadło mi do gustu, bo nie lubię mocować się z twardym i sztywnym plastikiem. Otwarcie na klik, które działa bez najmniejszego problemu. Pod światło dokładnie widać ile jej zostało. 

Działanie: niestety tutaj nie widzę nic pozytywnego. Zaczynając od konsystencji, która przypomina bardzo rzadki krem czy też mleczko do demakijażu. Zmywam ją zawsze ciepłą wodą i nie pieni się ona nawet minimalnie, a niestety to wiele by ułatwiło w samym oczyszczaniu skóry. Towarzyszy przy jej używaniu zapach alkoholu, chociaż gdy wąchamy go po otwarciu opakowania wyczuwam taki charakterystyczny jaki ma odżywka i maska do włosów z tej serii. Po zmyciu emulsji skóra jest trochę bardziej miękka, ale efekt ten szybko przechodzi w zapomnienie. Oczyszczenia niestety nie zauważam żadnego mimo, że nie jestem wymagająca w tej kwestii, bo zawsze wystarcza mi tylko biała glinka i peeling enzymatyczny. Nie używam peelingów mechanicznych także myślałam, że ta emulsja idealnie sprawdzi się dla mojej suchej i wrażliwej skóry. Niestety się nie polubiliśmy i nawet ciężko mi wytypować u kogo mogłaby się sprawdzić.

Skład:

Cena regularna: 8,49, ja kupiłam ją chyba za 7 zł.

Znacie ją?:)

25 marca 2015

L'biotica Biovax: intensywnie regenerująca maseczka do włosów Keratyna + Jedwab

Witam :) Zostałam uziemiona na kilka dni w domu, bo skręciłam kostkę- czasem się zastanawiam czemu istnieje taka prawidłowość, że pewne rzeczy przydarzają się w najmniej odpowiednim momencie i kiedy ma się masę obowiązków na głowie. Cóż może tak musiało być żebym się na chwilę zatrzymała w tym pędzie :)

Dzisiaj opowiem o maseczce do włosów Biovax z jedwabiem i keratyną, która już była jakiś czas temu w denku, bardzo ją polubiłam i na pewno będę do niej często wracać.


Opakowanie standardowe dla Biovaxów- wysokie, ale o dość małej średnicy i gdy maska się kończy pojawia się problem z jej wydobyciem, bo nie mogę swobodnie wygrzebać jej resztek. Samo otwarcie jest dobrze zabezpieczone i trzeba trochę się namocować zanim się do niej dobierzemy za pierwszym razem. Potem również pojawiały się problemy z jej otwarciem- przynajmniej, gdy miałam mokre dłonie. 
Oprócz maski dostajemy gratis czepek, co prawda gumka w nim jest dość słaba i szybko się poluzowuje i nie trzyma włosów tak dobrze jak na początku, ale darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda. Drugim gratisem była próbka serum wzmacniającego A+E, po jej zużyciu kupiłam pełnowymiarowy produkt i mnie akurat rozczarowało.
Konsystencja jest taka jak w większości masek- gęsta i można ją określić mianem budyniowej :)
Zapachu nie da się jednoznacznie określić, ale mi przypadł do gustu.


Moja opinia. Tej maski nie polubiłam od razu, bo kupiłam ją w momencie gdy moje włosy niestety nie lubiły protein, ale były to początki mojej przygody z dbaniem o nie, wtedy jeszcze były wysokoporowate i dopiero się uczyłam co im odpowiada a co nie. Pierwsze podejście było nieudane, bo nie zauważyłam większych efektów aniżeli troszkę większe błyszczenie włosów. Maskę odstawiłam na dłuższy czas i kiedy sięgnęłam po nią kiedy już wiedziałam, że moje włosy kochają proteiny i zmieniły się na tyle, że śmiało mogłam je nazwać niskoporowatymi. Efektami mogłam cieszyć się, więc w pełnej krasie. Błyszczenie było dużo bardziej zauważalne, włosy były gładkie, lejące i przy tym dobrze nawilżone.


Skład:
gliceryna, olej ze słodkich migdałów, hydrolizowane proteiny jedwabiu, hydrolizowana keratyna, ekstrakt z henny i znalazł się jeden silikon zmywalny tylko szamponem ze SLS/SLES.


Z maseczkami Biovaxów miałam jeszcze styczność z wersją z proteinami mlecznymi, którą uwielbiałam, z intensywnie regenerującą do włosów suchych, czyli tą z cynamonem- niedługo też pojawi się recenzja, a wstyd się przyznać, że w kolejce od dawna czekają jeszcze do wypróbowania z 24karatowym złotem oraz ta  naturalnymi olejami :)
A Wy lubicie maski tej marki?:)

22 marca 2015

BeautyFace Intelligent Skin Therapy skoncentrowane serum dotleniające

Pozostając jeszcze w temacie ShinyBoxa, aczkolwiek tym razem styczniowego dziś przygotowałam recenzję serum dotleniającego marki BeautyFace, która była do tej pory mi całkowicie nieznana, a samo serum okazało się tak dobre, że zamówiłam już kolejne opakowanie.

Producent: "Silnie skoncentrowane serum do twarzy dotleniające cerę na bazie peptydów (w tym miedzi), hirudyny oraz ekstraktów roślinnych wspomaga usuwanie toksyn i oczyszczanie cery, poprawia mikrokrążenie i dotlenienie komórek, dzięki czemu cera staje się jasna i promienna. Działa także regulująco zmniejszając wydzielanie sebum. Nie natłuszcza skóry. Najlepiej stosować na noc pod lub zamiast kremu."

Szklane opakowanie o pojemności 10 ml z bardzo wygodną pipetką, która po naciśnięciu wciąga dokładnie tyle kosmetyku ile w tym momencie potrzebujemy. Pojemność jest bardzo mała, ale serum przez swoją żelową konsystencję jest wydajne, ponieważ potrzeba naprawdę niewiele by zobaczyć efekt. Dodatkowo serum było zapakowane w kartonik, gdy zamawiałam je bezpośrednio ze strony w twardą kartonową tubkę by nic się z nim nie stało podczas transportu.


Moja opinia. Chyba pierwszy raz zdarzyło mi się kupić kosmetyk, w którym wszystkie obietnice producenta zostały spełnione. Uwielbiam swoją skórę po jego użyciu, bo jest właśnie rozpromieniona i jaśniejsza niż zwykle. Jest też bardzo miękka i lekko napięta. Najbardziej jednak zaskoczyło mnie to, że kiedy użyję go na noc to na drugi dzień makijaż utrzymuje się o wiele dłużej i wygląda po prostu o wiele lepiej. Nie zapchało mnie, nie podrażniło skóry.


Skład: Aqua, propylene glycol, betaine monohydrate, hydrolyzed wheat protein, niacinamide, d-panthenol, collagen, hyaluronic acid, hirudinea extract, phenoxyethanol, microcrystalline cellulose, copper tripeptide-1. 

Biorąc pod uwagę ten skład cenę 29,90 jako regularną i 19,90 w promocji uważam za bardzo przystępną :) Zaskoczyła mnie obecność ekstraktu z pijawki! :) Minusem jest to, że na stronie producenta składu nie ma, a przepisywałam go teraz z lupą w ręce, bo dostałam go na tak mikroskopijnej karteczce :(

Używacie jakiegoś serum do twarzy?;)

20 marca 2015

Marcowy ShinyBox Girl on Fire

Kiedyś pisałam, że nie kupię w ciemno ShinyBoxa, ale złamałam się po raz pierwszy w tym miesiącu, gdy pojawiały się na facebooku co raz to nowe podpowiedzi odnośnie zawartości tego pudełka. Tytuł Girl on Fire sugerował, że można się spodziewać świetnej jakości kolorówki, nawet nastawiałam się na jakąś czerwoną szminkę. Jedna z nich wskazywała też na to, że znajdzie się w nim miniaturka Realash- chyba na nią najbardziej się nastawiłam. Moim zdaniem pudełko samo w sobie nie jest złe, ale tak nakręcali wszystkich tymi mylnymi podpowiedziami, że było to główną przyczyną rozczarowania.



1) Biała Glinka Mokosh- markę tę poznałam dzięki spotkaniu blogerek. Białą glinkę uwielbiam, ale mam jeszcze do zużycia tę ze spotkania oraz końcówkę z Fitomedu, także ta jest trzecia do kolekcji :) 23 zł
2) Czysty olej awokado 100 % Delawell- nie znałam tej marki do tej pory, olej awokado kocham, ale zawsze kupuję ten z Etji, gdzie płacę ok. 15 zł za 50 ml, ten kosztuje 22 zł za 30 ml.
3) Skarpetki SPA dla stóp Świt Pharma- podczas weekendu na pewno je przetestuję, cieszę się, że znalazły się w tym pudełku, bo na pewno sama bym ich nie kupiła z uwagi i na cenę i na to, że do pielęgnacji stóp używam tylko kremu, a one będą pewną odmianą. 15 zł za opakowanie

4) Kostka myjąca Beauty Cream Bar- czyli gratis, który wywołał mnóstwo szumu, że znów jest to mydło itp.- chętnie je przetestuję mimo wszystko, 6 zł
5) Krem do stylizacji włosów Superego marki Goldwell- w ogóle nie używam tego typu produktów, także dla mnie jest to rzecz zbędna, nie wiem jeszcze czy go przetestuję czy oddam rodzicielce,  jest to miniaturka o pojemności 20 ml.
6) Wodoodporna kredka do oczu Etre Belle- od dawna nie maluję się już kredkami, używam wyłącznie eyelinerów, chociaż na pewno ją przetestuję, bo na ręce okazała się niesamowicie trwała. 38 zł

Patrząc na ceny tych kosmetyków na pewno zamówienie pudełka było opłacalne, ale biorąc pod uwagę moje potrzeby to żadnej z tych rzeczy nie potrzebowałam, także można rozpatrywać to dwojako. Chyba już nie chce mi się bawić w ShinyBoxa i faktycznie wstrzymam się do momentu aż zawartość zostanie ujawniona i nie będę więcej się sugerować podpowiedziami, którymi niepotrzebnie się nakręciłam. 

A jakie jest wasze zdanie o tym pudełku?:)

17 marca 2015

Marcowe dermokonsultacje Sylveco

Witajcie :) 6 marca miałam okazję uczestniczyć w dermokonsultacjach Sylveco. Powodów które mnie ku temu skłoniły było kilka- m.in. chciałam sprawdzić poziom nawilżenia mojej skóry. Okazało się, że jest faktycznie sucha- nawet w strefie T, przez chwilę ostatnio zaczęłam się zastanawiać czy się zmieniła w kierunku mieszanej czy to kwestia łatwo ścieralnego podkładu Rimmel Match Perfection- i jednak to drugie :)

Wszystkie kosmetyki mogłam oglądnąć, powąchać, spróbować na dłoni. Kilka z nich wpisało się na wish listę z m.in. uwagi na moją słabość do zapachu werbeny :) Co ciekawe zaintrygował mnie nawilżający żel do mycia rąk, czyli taki produkt, który gdy zapoznawałam się z asortymentem wydawał mi się najmniej interesujący. Co ciekawe dowiedziałam się, że marka pracuje nad odżywką do włosów, która niedługo ma być wprowadzona do sprzedaży, a pomysłów na nowe kosmetyki jest sporo także będę wypatrywać nowości :)

Na zimę, z którą się właśnie żegnamy planowałam kupić krem brzozowy z betuliną, niestety spore zapasy spowodowały, że się wstrzymałam, ale po poznaniu jego konsystencji, stopnia nawilżenia oraz gęstości, która przypadła mi do gustu nadrobiłam to teraz. Na szczęście data ważności jest do końca marca 2016, więc będzie jak znalazł na przyszłą zimę. Lipowy płyn micelarny był moim ulubieńcem numer jeden roku 2014- pisałam o nim tutaj (klik), więc musiał ponownie znaleźć się na mojej półce :) Ostatnim produktem, który przekonał mnie z uwagi na piękny zapach (tak tak znów ta werbena ;-) był wygładzający peeling z korundem, werbeną i olejem słonecznikowym
Do zakupów powyżej 50 zł otrzymałam torbę, która na zdjęciu prezentuje się jako tło- akurat taka bardzo mi się przyda oraz tonik hibiskusowy- również mój ulubieniec, o którym pisałam tutaj- klik. I na tym nie koniec gratisów! Do każdego zakupionego produktu otrzymałam odżywczą pomadkę z peelingiem- będę miała okazję poznać produkt, który zawojował blogsferę- liczę na to, że pokona moją niechęć do wszelkich pomadek pielęgnacyjnych:)

14 marca 2015

Dermaglin maseczka regenerująca i oczyszczająco-odżywcza do twarzy

Do tej pory moją ulubioną glinką była biała, ponieważ jest delikatna dla mojej suchej i wrażliwej skóry, także dość sceptycznie podeszłam do tych maseczek, które są na bazie zielonej. Okazało się, że po części miałam rację.


Maseczka regenerująca z zieloną glinką kambryjską, miodem i olejkiem pomarańczowym

Producent: "Polecana jest w szczególności dla skóry zmęczonej, szorstkiej wymagającej zdecydowanego działania i poprawy wyglądu. Skoncentrowana formuła dokładnie oczyszcza, nawilża, koi i łagodzi podrażnienia. Przyspiesza regenerację skóry, aktywizując jej naturalne funkcje. Pozostawia skórę gładką i przyjemną w dotyku."

Akurat ta maseczka bardzo przypadła mi do gustu, ponieważ dość subtelnie pachniała olejkiem pomarańczowym, skóra po jej użyciu była troszkę ściągnięta, ale dobrze oczyszczona, miękka i rozświetlona. Ze zmyciem nie było najmniejszego problemu.
 
Skład:


Maseczka oczyszczająco-odżywcza z zieloną glinką kambryjską, jedwabiem i olejem jojoba

Producent:"Profesjonalna maska polecana do pielęgnacji skóry o obniżonej jędrności, szorstkiej lub wymagającej gruntownego oczyszczenia. Głęboko oczyszcza skórę, łagodzi i koi podrażnienia, zapobiega powstawaniu zmian skórnych. Działa wybitnie odświeżająco i rewitalizująco. Dostarcza składniki odżywcze głównie makro i mikroelementy niezbędne dla zdrowia skóry. Napina, ujędrnia i wygładza skórę (delikatny lifting). Dzięki proteinie jedwabiu i olejku jojoby maska chroni skórę przed wysuszeniem, odpowiednio nawilża i nadaje jej aksamitnej gładkości. Wizualnie poprawia wygląd i owal twarzy. Produkt 100% naturalny - przebadany dermatologicznie. Nieperfumowany"

Ta maseczka akurat mnie zawiodła. Producent wspomina o oczyszczeniu, złagodzeniu i ukojeniu podrażnień i zapobieganiu powstania zmian skórnych- a w moim przypadku było dokładnie na odwrót. Niestety bardzo mocno przesuszyła i ściągnęła mi skórę, także o żadnym ukojeniu nie było mowy. Użyłam jej w niedzielę wieczorem, a w poniedziałek pojawiło się kilku nieprzyjaciół na twarzy, a odpukać od dawna nie mam z tym problemów. W tym czasie nie używałam żadnego nowego kosmetyku, także na 100 % mogę przypisać ten efekt jej. Także tym bardziej nie podpisuję się pod tym, że zapobiega powstawaniu takich zmian skoro była jej powodem.

Skład:

Znacie którąś z nich?:) Mam jeszcze przeciwtrądzikową i będę ją testować na narzeczonym, zobaczymy mi pójdzie namawianie go:D

13 marca 2015

Wyniki rozdania: paletka Makeup Revolution

Ostatnio pech mnie nie opuszcza permanentnie także dzisiejszy dzień nie był mi straszny. Przepraszam, że wyniki publikuję dopiero dziś, ale ostatnio ciągle coś stawało mi na drodze, a to brak internetu, a to zepsuty w nocy samochód z pytaniem co dalej i jak wrócić do domu... Oczekiwałam też jak na szpilkach, że przyjdzie mi dziś marcowy ShinyBox, ale nici z tego i na dodatek oglądając relacje w internecie nie urwał tyłka jak to wynikało z zapowiedzi, ale zobaczymy jak obadam dokładniej te kosmetyki...

 Niemniej jednak dla kogoś piątek trzynastego okaże się jednak szczęśliwy :)


Zwyciężczynią jest:

Odezwij się do mnie na maila i oby paletka przypadła Ci do gustu! :)

8 marca 2015

Denko styczeń i luty 2015

Moje denko z końcówki roku było olbrzymie, ponieważ zużywałam kosmetyki, które zalegały mi od kilku miesięcy na półkach i została w nich dosłownie końcówka produktu. W ostatnich dwóch miesiącach zużywałam świeżo otwarte stąd ich nieduża ilość, ale przynajmniej pozbyłam się nawyku otwierania 10 kosmetyków tego samego rodzaju na raz :)

Standardowo zaczynam od produktów włosowych:
1) Szampon Love2Mix z efektem laminowania- kiedyś to był mój ulubiony szampon, w tym momencie myślę, że coś się w nim zmieniło, ale ocenię to jeszcze, bo mam jedno opakowanie w zapasach, recenzja, kupię ponownie
2) Balsam do włosów Organic Shop Jedwabny Nektar, recenzja niedługo, nie wiem czy kupię ponownie
3) Maseczka do włosów Kallos Latte- uwielbiam ją, to już moje drugie opakowanie, recenzja, kupię ponownie
4) Maska do włosów Kallos Keratin- dość szybko ją zużyłam, bardzo mi przypadła do gustu, niedługo o niej więcej napiszę, kupię ponownie

5) Balsam do włosów cienkich i delikatnych Bania Agafii- nie spodobał mi się niestety, recenzja niedługo, nie kupię ponownie
6 i 7) Płyn do higieny intymnej aloes Facelle- nadal używam go w roli szamponu, recenzja, kupię ponownie,
8) Balsam do włosów na kwiatowym propolisie- nie odpowiadał mi kompletnie i pod względem działania i zapachu, próbowałam umyć nim włosy i po wyschnięciu wydawało się, że to był strzał w 10, ale rano włosy były strasznie obciążane, recenzja, nie kupię ponownie

9) Żel do higieny intymnej Kora Dębu i Żurawina Green Pharmacy- bardzo lubiłam go za zapach i za to, że dobrze odświeżał, recenzja, kupie ponownie
10) Płyn do kąpieli Fitomed Kwiat Araniki- zapach miał rewelacyjny, zostawiał bardzo fajną warstwę ochronną na skórze, recenzja, kupię ponownie
11) Żel pod prysznic Balea marakuja- miał zapach cukierków, który dodatkowo długo się utrzymywał na skórze, bardzo przypadł mi do gustu, kupię ponownie
12) Żel pod prysznic Luksja grejpfrut i granat- pachniał jak płyn do mycia naczyń, spowodował u mnie wysyp czerwonych plam i krostek na dekolcie, nie kupię ponownie

13) Płatki Careaz aloesem- mam zmienne szczęście co do nich, bo rak okazują się bardzo miękkie, a innym razem są szorstkie, akurat te były w porządku, kupię ponownie
14) Cleanic kwadratowe płatki- używałam ich do zmywania podkładu, do mnie bezkonkurencyjne, kupię ponownie
15) Żel do golenia do skóry wrażliwej Isana- nie podrażniał i nie wysuszał mojej skóry, miał bardzo fajny zapach, kupię ponownie, recenzja, kupię ponownie
16) Pianka do golenia Zielone Jabłuszko- bardzo wysuszył mi skórę, ściągał ją, dozownik się zacinał i pod koniec wylatywała z niego dziwna maź, zapach miał chemiczny, recenzja, nie kupię ponownie

17) Płyn micelarny AA Ultra Nawilżenie z algami morskimi i kwasem hialuronowym, bardzo go lubię, zimą świetnie się sprawdza, recenzja, kupię ponownie
18) Dwufazowy płyn do demakijażu Yves Rocher- mój ulubieniec, zużyłam już X opakowań, recenzja, kupię ponownie
19) Baza pod cienie Ingrid- dla mnie jest bezkonkurencyjna, recenzja, już kupiłam ponownie
20) Puder Catrice Colour Correcting- bardzo go polubiłam, potestuję go jeszcze chwilę i niedługo napiszę recenzję, kupiłam ponownie
21) Tusz Maybelline Mega Plush- po 2 tygodniach zaczął bardzo gęstnieć, tylko na początku byłam z niego zadowolona, później mnie mocno rozczarował, recenzja, nie kupię ponownie
22) Podkład Rimmel Match Perfection- zbyt wodnisty, zbyt beżowy i ścierał się zbyt szybko, recenzja, nie kupię ponownie

Znacie coś z moich kosmetyków?:) Jak Wam poszły zużycia?:)


Dziewczyny dzisiaj ostatni dzień zgłaszania się do rozdania (klik!), kto ma ochotę, a zapomniał to zapraszam:)


5 marca 2015

Zakupy luty 2015

W ubiegłym miesiącu trochę poszalałam z zakupami, na moje nieszczęście w ostatnim dniu lutego wpadło mi kilka nieprzemyślanych kosmetyków, ale chciałam sobie wynagrodzić to, że to był to dla mnie dość męczący miesiąc.

1) Balsam do włosów suchych i zniszczonych olej arganowy i granat Green Pharmacy- skończyły mi się niemal wszystkie odżywki, a akurat ten balsam już miałam i chętnie do niego wróciłam i na pewno za jakiś czas napiszę recenzję, 7,50 zł

Weszłam do Hebe na drobne zakupy z gazetki i zastałam promocję polegającą na tym, że przy zakupie 3 kosmetyków z marek L'Oreal, Garnier i Mixa najtańszy będzie za 1 grosz i do koszyka wpadły:
2) Delikatny dwufazowy płyn do demakijażu oczu i ust L'Oreal- 1 grosz
3) Garnier płyn micelarny- znany i lubiany również przeze mnie, 12,59
4) Płyn micelarny Mixa- zaczęłam go używać i pierwsze wrażenia bardzo pozytywne, 17,29 zł
W tym momencie żałuję, że nie wybrałam 6 kosmetyków, bo to była świetna okazja.

5) Żel jeżynowy Yves Rocher za 1 grosz przy zakupie za minimum 6,90 z oferty lutowej
6) Dwufazowy preparat do demakijażu- zużyłam już chyba z 5 sztuk, jest to mój ulubieniec, ok. 14 zł
7) Zabieg laminowania Marion- ciekawa jestem jak się sprawdzi mimo, że jakoś zawsze sceptycznie do tej maski podchodziłam, 2,90 zł
8) Ava aktywator młodości Kolagen morski, 12,99 w promocji

Marka Beauty Face zainteresowała mnie dzięki styczniowemu Shiny Boxowi i postanowiłam zrobić sobie zamówienie na ich stronie, a do koszyka wpadły 3 produkty:
9) Serum nawilżające do twarzy, 19,99 z 29,99
10) Serum na okolice oczu, 19,99 z 29,99
11) Maska kolagenowa na okolice oczu z algami morskimi, 6,99 z 12

12) Art De Lautrec Chrome lakier, 5,90
13) Nabłyszczający top Essence- zakup pod wpływem chwili, 8,90
14) Cień z ukochanej serii Metal Glam Essence Are You Grey? 10,90
15) Puder Colour Correcting z Catrice- poprzednie opakowanie dobiło dna, a już nie wyobrażam sobie życia bez tego pudru, 19,99
16) Baza pod cienie Ingid- poprzednia dobiła dna, a baza z Avonu okazała się słaba, więc wróciłam do czegoś sprawdzonego, 10,90

A jak Wasze zakupy? Wpadło Wam coś w oko?:)

1 marca 2015

Podklad Rimmel Match Perfection nr 010 Light Porcelain

Długo planowałam tę recenzję, ale będąc w połowie 3 buteleczki mam już wyrobione o nim zdanie, niestety negatywne. Z pierwszego egzemplarza byłam zadowolona, stąd też kupiłam następne dwie i mam wrażenie jakby to był całkiem inny podkład.


Opakowanie numer 1: był trochę wodnisty, ale po nałożeniu w miarę szybko zasychał i nie tworzył smug. Miał lekko różowy pigment, skóra wyglądała na wypoczętą i bardzo ładnie rozświetloną- właśnie za ten zdrowy blask bardzo go lubiłam. Wzięłam go ze sobą na wakacje i kiedy oglądam zdjęcia cera wyglądała naprawdę dobrze. Dodatkowo dla mnie jako osoby, która jest bardzo blada kolor był idealny, nie odcinał się od szyi, kolor był strzałem w 10 :) Dodatkowo nie wchodził w pory, nie ścierał się zbyt szybko, a używałam go w okresie lipiec-październik, więc testowałam go w upałach i byłam z niego zadowolona.

Opakowanie numer 2 i 3: oba miały zupełnie inną konsystencję od pierwszego. Był bardzo wodnisty, bardzo się mazał na twarzy, zostawiał smugi, niemal cały czas wydaje się mokry, nałożenie na niego pudru jest koniecznością. Na dodatek kolor odbiegał od pierwszego opakowania, nie miał już różowego pigmentu tylko beżowy, ziemisty i kompletnie już do mnie nie pasuje, wyglądałam w nim jakbym była chora. Bardzo szybko ściera się tez z nosa i okolic ust. Fakt faktem nie jest ciężki i nie robi maski, ale tyle wad ile ma ten podkład powoduje, że go skreślam.
 

Zastanawiałam się z czego może wynikać ta różnica, ale chyba wina leży po stronie producenta. Wszystkie 3 butelki kupiłam w tym samym Rossmannie, więc nagrzanie tych szaf nie miało chyba zbyt wielkiego wpływu.

Oprócz tego mogę pochwalić jedynie opakowanie- pompka dozowała małą ilość produktu, nie zacinała się i niemal do samego końca udało mi się wydobyć podkład.


Podkład nałożony o 6 rano

Godzina 19, podkładu na nosie nie ma i na dodatek skóra mocno się świeci

Podsumowując spróbuję zmęczyć jeszcze połówkę tego podkładu, ale na ten moment nie mam swojego ulubieńca, a do tego podkładu na pewno nie wrócę. 
Miałyście go? Jakie są wasze wrażenia?