31 października 2014

Oliwkowy szampon do włosów Planeta Organica, czyli najgorszy szampon jaki miałam w życiu

Witam, ostatnio pogoda nas nie rozpieszcza, cały tydzień już odskrobywałam szyby w samochodzie, a dziś na domiar złego pada u mnie deszcz... wieczorem może być ślizgawka, więc nie wiem czy wybiorę się gdzieś na halloweenowe piwo;> Pozostając więc w ponurej tematyce, opowiem Wam o szamponie, który wywołał u mnie niemałe szkody i przyczynił się do mega kryzysu włosowego we wrześniu.

Bohaterem jest oliwkowy szampon z Planeta Organica, który pomimo, że był katastrofą to mój stosunek do rosyjskich kosmetyków oczywiście nie ulega zmianie nadal je bardzo lubię.


Opakowanie to chyba jedyny plus. Jest duże, bo ma aż 360 ml, jego limonkowy kolor od razu przyciąga wzrok. Otwierane na klik- ostatnio jestem fanką takich, bo nie muszę się bawić mokrymi dłoniami w odkręcanie :)

Zapach jest trudny do określenia, na początku mi się podobał, przypominał lekkie perfumy. Po czasie zaczął mi niestety bardzo przeszkadzać i drażnić mnie, mam z tej serii krem do stóp i nie wiem czy komuś go nie podaruję, bo będzie mi się notorycznie kojarzył z tym szamponem.

Konsystencję ma gęstą i kremową, niestety nie do końca mi się to podobało, bo ostatnio wolę te lżejsze, żelowe.

Za co go tak znienawidziłam?
Włosy myję codziennie, więc nie stanowi to dla mnie większego problemu, po 10 latach można przywyknąć- niemniej jednak, jeśli już wieczorem następnego dnia mam tłuste włosy to naprawdę jest coś nie tak... Akceptuję to, że rano są już lekko nieświeże, ale nie to, że wieczorem wyglądają już bardzo nieestetycznie, prowadzi więc to do takiego wniosku, że kompletnie nie radzi sobie z oczyszczaniem włosów, a wręcz przyczynia się do produkcji większej ilości sebum. Sprawa skalpu tak się prezentowała, a jak się zachowywały włosy na długości? Było to dla mnie zaskoczenie, bo tak źle nie było nigdy. Owszem wspominałam Wam, że plątały się z powodu przekarmienia, ale ten szampon to prawdziwy plątacz włosów, były po prostu mega postrączkowane i do tego jakby oblepione takim filmem. Ten film był mega denerwujący i uciążliwy. Trzeci aspekt- do tej pory ciągle myślałam, że to wzmożone wypadanie to kwestia stresu przez egzamin, niestety nie tylko. Jestem miesiąc po nim, a włosy jak leciały tak lecą i wiem, że on się do tego również przyczynił, bo zazwyczaj jak przestawałam się denerwować to włosy przestały niedługo potem wypadać. Dopiero teraz zaczęłam opanowywać problem z emigracją włosów z głowy. 





Jeśli macie pomysł, który składnik mógł zawinić to dajcie znać w komentarzach, ja nie mam póki co pomysłu.

Jeśli mam być szczera to ten szampon nadaje się tylko do kosza, nawet mi podłogi szkoda żeby nim myć. Ot tyle, naprawdę szczerze odradzam.

30 października 2014

Wyniki rozdania kosmetyków Drops

Witam, przepraszam, że wyniki pojawiają się dopiero dziś, ale niestety jak to zwykle w życiu bywa nie może być za długo dobrze, zawsze coś się musi skomplikować... ale krótko i na temat czas ogłosić wyniki ;) Szkoda, że nie wszyscy spełnili jedyny warunek by wziąć udział w rozdaniu, czyli obserwację.


Nagrodę główną, czyli żel do kąpieli i balsam do ciała Kwiat Herbaty wygrywa: 



Balsam Wanilia wygrywa:


Balsam Mango i Papaja wygrywa:


Proszę o jak najszybsze podesłanie maili z adresami :)
Niebawem na pewno ogłoszę kolejne rozdanie!

27 października 2014

Włoskie zakupy kosmetyczne + inne zdjęcia

Obiecałam wstawić kilka zdjęć z wakacji nabytków kosmetycznych, więc zaczynamy;) 

KIKO jest dosłownie na każdym kroku, naprawdę nie trzeba się specjalnie starać by na niego wpaść. Podczas pierwszej wizyty kupiłam eyeliner oliwkowy nr 112 Crocodile Green i 30 dniową kurację dla rzęs na noc- oba po 3,90 euro w promocji. Gdy drugi raz zaglądnęłam wpadło mi do koszyka to arcy ciekawe serum rozświetlające do twarzy kupiłam bodajże za 5 euro, ma bardzo przyjemny skład i wizualnie też robi wrażenie, kupiłam też rozświetlający top coat na cienie za 2 euro, akurat byłam przekonana, że kupuję bazę rozświetlającą pod cienie, a potem jak doczytałam co kupiłam to się zdziwiłam;D i ostania rzecz to chabrowy eyeliner nr 106 Electric Blue. Na ten moment żałuję, że nie wzięłam więcej eyelinerów, bo Essence i Catrice już nie robią tak często kolorowych eyelinerów jak kiedyś i pod tym względem jest "bieda" w naszych drogeriach.


LUSH- to było przypadkowe odkrycie, zawsze tylko mogłam sobie podczytywać recenzje na blogach i skrycie marzyć  o wizycie tam ;) Słynny szampon BIG kosztował 17,50 euro i z tej przyczyny nie chciałam ryzykować zakupu, bo nie wiedziałam czy nie wyrzucą mi go na lotnisku z bagażu, a straty takiej kwoty bym nie przeżyła:D Musiałam skupić się na rzeczach, co do których miałam pewność, że przejdą odprawę. Najbardziej oczywiście zaciekawiły mnie szampony w kostce i kupiłam sobie Jumping Juniper, sugerowałam się tylko zapachem, podobnie było w przypadku mydła w kostce, do koszyka wpadła Miranda. Dostałam gratis próbkę kremu do twarzy i książeczkę z informacją o wszystkich produktach- TŻ tak miał dość mojego studiowania jej, że chciał mi ją zabrać:P 

Poza Kiko i Lushem, wpadły mi w oko kosmetyki OMIA, ceny naprawdę mnie zdziwiły 3-4 euro, a w Polsce kosztują znacznie więcej, ale niestety znów samolot pokrzyżował mi plany i tylko zrobiłam zdjęcie:


Planta Optima, której do tej pory nie znałam, a ceny niewysokie i bardzo fajne składy.

Aveeno- dość popularna tam marka, ale już sporo droższa.

Odchodząc od tematyki kosmetycznej muszę przyznać, że uzależniłam się od robienia zdjęć jedzeniu, naprawdę mnie to wciągnęło:D

Mało zachęcające zdjęcie- mam 100 % świadomości, wstawiam je bardziej ku przestrodze :) Widzicie wielki napis na menu na zewnątrz restauracji: PIADA PIZZA i myślicie, koniecznie muszę tego spróbować... Płacicie 8 euro i dostajecie to... Cieniutki placek z szynką parmeńską.

Herbata za 3,5 euro w towarzystwie przeuroczego czajniczka:)

Split, bardzo dobry drink!

 Najlepszy makaron jak jadłam w życiu, mimo, że wyglądał dość niepozornie ;)

 Marocchino z nutellą, niebo w gębie po prostu ;)

Rum z colą i mohito, które miało być dla mnie, ale mi nie smakowało i ostatecznie wypił je mój TŻ.

Piwo pszeniczne, nie przepadam za piwem, ale to wyjątkowo mi smakowało.


Oczywiście nie mogłam nie spróbować pizzy (pomijając tę wariację wyżej), a koło tej witryny nie można było przejść obojętnie.


Kawałek pizzy wycięty ogromnymi nożyczkami z całości, potem znów pocięty na mniejsze kawałki, świetnie to wyglądało, a sama pizza rewelacyjna ;)


I wystawa, która mnie zauroczyła:

A na koniec smutna dla mnie puenta, bo swoje serce zostawiłam we Włoszech, nie tylko chciałabym tam wrócić, a nawet się przeprowadzić:( Gdybym chciała wymienić co mi się tam podobało pisałabym tydzień, nie było nawet jednej rzeczy, która by mnie zaskoczyła negatywnie. Ciepli, pozytywni i roześmiani ludzie, ogrom życzliwości, uśmiech człowiekowi nie schodzi z twarzy w ogóle gdy tam jest :)

25 października 2014

Dr. Organic: organiczny krem pod oczy Owoc Granatu

Wspominałam już kiedyś na blogu, że mam ogromny problem z dobraniem sobie kremu pod oczy- większość z nich powoduje u mnie puchnięcie powiek. Kilka lat temu trafiłam na filmik, na którym pokazano jak prawidłowo go nakładać- byłam przekonana, że w tym tkwi mój błąd, ale niestety powieki puchły nadal mimo ścisłego stosowania się do wskazówek...

Na prawie cały wrzesień odpuściłam sobie używanie kremu pod oczy, bo nie sprawdził się u mnie nowy nabytek z Baikal Herbals (o nim innym razem ;-), a ten z Dr. Organic miał co robić, bo w tym czasie zdążyły mi się trochę przesuszyć okolice wokół oczu.



Producent: "Przeciwzmarszczkowy krem pod oczy stworzony na bazie organicznego granatu w połączeniu z aloesem, olejem z nasion bawełny, wyciągiem z gryki, masłem z mango i wyciągiem z zielonej herbaty. Przynosi ulgę i zapobiega wysuszaniu skóry wokół oczu. Ten jedwabisty krem ma działanie przeciwutleniające, redukuje zmarszczki i nawilża delikatną skórę, dzięki czemu wygląda ona młodziej i jest pełna blasku."



Opakowanie to szklany słoiczek z plastikową nakrętką o sporej średnicy, nie ma więc problemu z wydobywaniem go. Dodatkowo zapakowany był w kartonik, na którym znajdziemy najistotniejsze informacje. Szata graficzna jest prosta i pozostaje w kolorystyce danej linii kosmetycznej Dr. Organic.

Zapach: fenomenalny! Zero chemii, dość długo utrzymuje się na skórze. Spotykałam się już z rożnymi zapachami granatu w kosmetykach, ale ten bije je na głowę. Jeśli ktoś zastanawia się nad masłem do ciała z tej linii to czuję, że byłby usatysfakcjonowany zapachem.

Konsystencja jest średnio gęsta, ale jest to jej plus, bo błyskawicznie się wchłania nie zostawiając najmniejszego filmu- używam go czasem rano pod makijaż bez obawy o rolowanie się. Świetnie nawilża i wygładza skórę wokół oczu, powoduje, że jest miękka. Nie uczulił mnie, nie spowodował puchnięcia, mam do niego zaufanie w 100%. Po miesiącu używania go praktycznie nie widzę ubytku, jest bardzo wydajny.


Krem dostępny jest pod tym linkiem, cena może się wydawać dość wysoka, ale biorąc pod uwagę wydajność, skład i to, że mogę mu zaufać uważam, że jest jak najbardziej adekwatna ;)

Skład: "Aloe barbadensis leaf juice, Aqua (water), Glycerin, Cera alba (Beeswax), Cetearyl alcohol, Glyceryl stearate, Cetearyl glucoside, Caprylic/capric triglyceride, Gossypium herbaceum (Cotton) seed oil, Mangifera indica (Mango) butter, Polygonum fagopyrum (Buckwheat) extract, Parfum*, Hydrogenated vegetable oil, Dicaprylyl ether, Sodium stearoyl glutamate, Xanthan gum, Dipotassium glycyrrhizinate, Camellia sinensis (Green Tea) leaf extract, Punica granatum (Pomegranate) fruit juice, Ubiquinone (Coenzyme Q10), Sodium benzoate, Potassium sorbate, Citronellol, Hexyl cinnamal, Limonene, Geraniol, Linalool"

Po skończeniu tego kremu z pewnością przetestuję serum pod oczy z olejkiem różanym z uwagi na moją ogromną słabość do zapachu różanego ;)



Fakt iż otrzymałam krem w ramach współpracy nie miał wpływu na moją opinię.

23 października 2014

8 centymetrów mniej...

Witam ;) Zniknęłam na kilka dni z powodu wakacji we Włoszech, niedługo podzielę się z Wami moimi nabytkami kosmetycznymi i kilkoma zdjęciami z wyjazdu, ale muszę muszę odnaleźć się w rzeczywistości, bo powrót był ciężki ;) 
 
"Depresyjny" tytuł posta wskazuje tylko na jedno- podcięłam włosy aż o 8 centymetrów, po 2 tygodniach ciągle tego żałuję. Oczywiście podcięcie było konieczne, ale raczej nie aż tyle, znów czeka mnie zapuszczanie. Było to spontaniczne cięcie, bo akurat wybrałam się z moją mamą do nowego salonu i zauważyłam, że fryzjerka świetnie zajęła się jej włosami, więc jej zaufałam i sama się zdecydowałam. Ciągle odczuwam brak swoich włosów i czuję się jakbym miała krótkie... dosłownie;>
 

59 cm (zdjęcie jeszcze z końca sierpnia)


 Strasznie tęsknię za tą długością mimo przerzedzonych końcówek


 
52 cm


 
Zdecydowałam się na proste cięcie z uwagi na to, że wypadło mi bardzo dużo włosów, wspominałam już, że ok. 2 cm z objętości kucyka, przy tym cięciu nie jest to tak zauważalne.

Co sądzicie? To była dobra decyzja?:)

13 października 2014

Kojący krem do stóp z ekstraktem z magnolii Bioluxe

Pierwszy raz u mnie na blogu pojawia się recenzja kremu do stóp, pewno się zastanawiacie czemu po takim długim czasie? A to dlatego, że wcześniej chodziłam tylko w butach na wysokich obcasach i w koturnach i nie miałam najmniejszych problemów ze stopami, a akurat tego lata niestety miałam z pracy sporo wyjść w sprawach służbowych i szłam nie raz 25 minut w jedną stronę, przebierałam buty na płaskie i okazało się to moją zmorą, bo pojawiły zrogowacenia, nawet bałam się, że w końcu popękają mi pięty. Gdybym nadal chodziła  w wysokich takiego problemu na pewno bym nie odnotowała, ale droga wydłużyłaby mi się pewno co najmniej dwukrotnie:D


Producent: "Krem z organicznym ekstraktem z magnolii w połączeniu z olejem ze słonecznika oraz olejem z ziaren palmowych przywraca stopom gładkość i delikatność, łagodzi podrażnienia, usuwa zmęczenie oraz łagodzi ból wywołany odciskami"

Opakowanie: malutkie, bo ma tylko 40 ml, z miękkiego plastiku, ale sam krem jest bardzo wydajny, starczył mi na naprawdę długo, a początkowo wcierałam go dwa razy dziennie w stopy. 

Zapach: delikatny kwiatowy, o ile nie przepadam za kwiatowymi zapachami, tak ten przypadł mi do gustu.

Producent nie obiecuje fajerwerków pt. regeneracja, ekstra nawilżenie, więc nie spodziewałam się po nim cudów, raczej lekkiego nawilżenia, ale jego działanie tak mnie zaskoczyło, że stał się moim ulubieńcem i już kupiłam kolejną tubkę na zapas. Jak wspomniałam pięty były w złym stanie, ale podkusiło mnie żeby spróbować zacząć je peelingować dodatkowo... (mówię już stanowcze nie peelingom do stóp!) Pogorszyłam tylko ich stan, więc krem miał co robić. Po pierwsze nasunęło mi się to, że błyskawicznie się wchłania, nawet nałożony w zbyt dużej ilości. A to dla mnie jest bardzo ważne, bo głównie przez to unikałam kremów do stóp, mogłam je pokremować już kładąc się spać, ale zawsze mi się o czymś przypomniało i musiałam wstać- znacie to? Tutaj 5 minut po aplikacji mogłam zakładać buty i iść gdziekolwiek ;) Oprócz tego okazało się, że świetnie zregenerował moje stopy, po 2 tygodniach zapomniałam o problemach z nimi i były bardzo gładkie. Potem smarowałam się tym kremem co 2 dni dla potrzymania efektu, ale nawet przy ciut dłuższej przerwie nie wracały do swojego pierwotnego stanu. 

Skład:
Zawiera olej ze słonecznika, z ziaren palmowych, ekstrakt z magnolii i glicerynę przed zapachem.

Jeśli go nie znacie to polecam, bo za 5 zł otrzymujemy fajny produkt :)

Niedługo jeszcze pojawi się recenzja cedrowego kremu do stóp, ale już mogę zdradzić, że nie jest tak dobry jak ten;)

12 października 2014

Rozdanie: kosmetyki Drops

Kiedyś pokazywałam Wam swoje nowe kosmetyki z Mythos i Drops, większość z Was wtedy stwierdziła, że nie zna tych kosmetyków, także dziś przygotowałam rozdanie, dzięki któremu aż 3 osoby będzie miało okazję się z nimi zapoznać :)


Rozdanie będzie trwało tylko dwa tygodnie, ponieważ kupując te kosmetyki z myślą o rozdaniu na stronie Flax nie było informacji, że termin ich ważności trwa tylko do końca grudnia 2014 (z wyjątkiem żelu do kąpieli), więc chciałabym żeby osoby, które wygrają zdążyły je zużyć.

Nagroda główna: 
- Żel do kąpieli Kwiat Herbaty 600 ml
- Balsam do ciała Kwiat Herbaty 300 ml

Nagroda nr 2: 
- Balsam do ciała Wanilia 300 ml

Nagroda nr 3: 
- Balsam do ciała Mango i Papaja 300 ml


REGULAMIN:

1) Organizatorem i sponsorem nagród jest autorka bloga Hedvigis o kosmetykach 
2) Przedmioty rozdania są nowe
3) W rozdaniu wygrywa trzy osoby
4) Z osobą, która wygra skontaktuję się drogą mailową
5) Rozdanie trwa od 12.10. do 26.10.2014 włącznie  (do północy), zgłoszenia po tej dacie nie zostaną uwzględnione
6) Wyniki rozdania podam do 28.10.2014 r. 
7) Na maile od osób która wygrały z adresem, na który mam wysłać przesyłkę czekam 3 dni, w razie jego braku któregoś z nich wybiorę inną osobę spośród tych, które wzięły udział w rozdaniu 
8) Nagrody zostaną wysłane na mój koszt w ciągu 5 dni roboczych od otrzymania adresu 
9) Nagrody mogą zostać wysłane tylko na terenie Polski 
10) Do rozdania nie stosuje się przepisów ustawy z dnia 29 lipca 1992 r. o grach i zakładach wzajemnych (Dz.U. z 2004 Nr 4 poz. 27 z późniejszymi zmianami) 
 
 
Warunki konieczne by wziąć udział w rozdaniu:
1) być publicznym obserwatorem mojego bloga (1 los)
2) zgłosić chęć wzięcia udziału w rozdaniu w komentarzu wg podanego poniżej wzoru zgłoszenia
 
 
Warunek dodatkowy:
1) dodanie paska bocznego u siebie na blogu (+ 2 losy)

 
 
Wzór zgłoszenia:

Obserwuję jako:
E-mail:
Pasek boczny: NIE/ TAK: adres bloga

Powodzenia!:)

11 października 2014

Olej arganowy Manufaktura Apteczna

Wstęp do tego postu będzie trochę długi, także możecie go pominąć, jeśli interesuje Was tylko moja opinia dotycząca tego oleju ;) 

A dotyczy on moich problemów z włosami, które niestety były wynikiem nie braku pielęgnacji, a przeciwnie nadmiernej pielęgnacji- perspektywy czasu tak bym to określiła. Gdy rozpoczynałam swoją przygodę z dbaniem o włosy były one wysokoporowate, potem średnio, a od roku są niestety niskoporowate i z doświadczenia napiszę, że takie włosy są najtrudniejsze w pielęgnacji, bo najłatwiej jest je przenawilżyć i przekarmić, pozbawić objętości i wcale nie są "idealne" jak kilka razy przeczytałam w internecie. Cały sierpień były pozbawione objętości przez to, że były przekarmione wszystkimi ekstraktami z masek i odżywek, żeby tego było mało niesamowicie się plątały i po 24 latach życia dowiedziałam się co to znaczy, że włosy się puszą, bo nigdy nie miałam tego problemu. Niestety oczyszczenie szamponem z SLES nie dało nic, więc we wrześniu postanowiłam używać tylko szamponu (sporadycznie czegoś po myciu) do czasu aż sytuacja się nie unormuje i dołączyć do tego olejowanie. Na dodatek cały wrzesień miałam masę stresów i włosy wypadały mi tak bardzo, że znacznie zmniejszyła się ich objętość... Mierzyłam objętość kucyka w połowie września i było to 1,5 cm mniej, ile jest finalnie boję się sprawdzić. Teraz już mi nie wypadają, ale czuję się z tym źle, bo przez 2 lata zapuszczałam włosy i kiedy osiągnęłam swój cel są one przerzedzone. Niedługo wybieram się do fryzjera żeby je podciąć może wizualnie nabiorą objętości, zresztą mam bardzo zniszczone końcówki przez Tangle Teezer, ale o tym osobna notka.

Czemu tak właściwie miał służyć ten wstęp? Po pierwsze pełnić rolę wyjaśnienia przed następnymi postami, bo zmieniłam trochę swoją pielęgnację- chyba to będzie trochę zaskoczenie, bo włączyłam do pielęgnacji lekkie silikony, głównie są to maski, szampony nadal są bezsilikonowe- a jak wiecie nie używałam ich do stycznia 2013 unikając ich jak ognia, teraz stwierdzam, że o ile kiedyś były przeszkodą w pielęgnacji tak teraz pomagają. Po drugie ten olej arganowy pozwolił mi w miarę doprowadzić te włosy do dobrego stanu.


Czas na właściwą recenzję ;)
Do niego dołączona była dołączona ulotka informacyjna i pipetka, którą można nabrać kilka kropel oleju, niestety ostatnio wszędzie mnie pełno tylko nie w domu, więc nie upamiętniłam tego na zdjęciu;) 100 ml buteleczka wykonana jest z ciemnego szkła i ma dość spory otwór, pewno dla niektórych to będzie wada, bo faktycznie można nalać go za dużo, jeśli potrzebuje się większej ilości, ale ja mam swój nieśmiertelny szklany spodeczek do olejowania i bezpośrednio z niego nakładam olej na włosy. Kwestia zapachu- czytałam kilkukrotnie, że on śmierdzi i że nie można znieść jego zapachu, zaczęłam się zastanawiać czy to z moim nosem jest coś nie tak? Ja od razu po odkręceniu stwierdziłam, że jest on bezzapachowy i zapominam tak w zasadzie, że mam go na włosach przez to;>

"Olejuję" włosy od 2 lat przeszłam już przez kilkanaście olei, ale żaden poza awokado i  masłem shea nie zrobił na mnie zbyt wielkiego wrażenia, ale teraz do tego grona mogę zaliczyć także olej arganowy :) Myślałam, że olejowanie już przekarmionych włosów nie ma szans się sprawdzić, że ich stan się pogorszy, ale zaryzykowałam i okazało się, że się myliłam. Stwierdziłam, że będę wytrwała w postanowieniu i będę od początku września olejować włosy 2 razy w tygodniu na 3-4 godziny tylko tym olejem i po dziś dzień to robię. Efekt zobaczyłam już po 3 razach. Po splątanych włosach nie było już śladu, w końcu przypomniałam sobie co to znaczy mieć gładkie włosy. Lekko również nabłyszczał moje włosy i powodował że były bardziej miękkie. Przy tak mocno wypadających włosach te zalety były dla mnie nieocenione (zawsze to jakieś pocieszenie;-). Bardzo łatwo się zmywa, nigdy nie miałam sytuacji, w której by się nie domył, a zawsze używam do zmywania olei szamponów bez SLES i SLS. Dodawałam także kilka kropel do kremu do twarzy i zawsze bardzo ładnie się wchłaniał, nie zostawiał tłustej warstewki i przede wszystkim nie spowodował żadnego wysypu, a już przeszłam przez wysyp spowodowany olejem żurawinowym i wiem jakie jest to nieprzyjemne. Na ciało go nie używałam, bo oszczędzam żeby jak najdłużej starczył mi w pielęgnacji włosów ;)

Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam! :) Dajcie znać jaki jest Wasz ulubiony olej ;))

8 października 2014

Zakupy sierpniowe i wrześniowe

W sierpniu i we wrześniu nie miałam zbyt wielu okazji do zakupów, ale udało mi się odwiedzić kilka razy Hebe i zrobić zamówienia przez internet :)

Na pierwszy rzut zakupy z mojej ulubionej półki maseczkowej w Hebe, mogłabym tam stać pół dnia i zaczytywać się w składach:)
1) Prreti płatki do twarzy i na powieki antystresowe bławatek, bardziej wpadły mi w oko pomarańczowe, ale akurat te były przecenione, następne będą właśnie pomarańczowe, chociaż truskawkowe też kuszą... ;) 4,89
Maseczki Motnagne Jeunesse:
2) Maseczka truskawkowa 2,99, trafiłam na sporą promocję i żałuję, że nie wzięłam jeszcze kilku
3) Czekoladowa 4,99 
4) Biała czekolada 4,99
5) Maseczka nawilżająco-odżywiająca Oriental Therapy 4,49 z 6,49


6) Delikatne płyny micelarne Tołpa Botanic, spora promocja, więc wpadły do koszyka aż 2; 9,99 z 22 zł,
7) Maska do włosów Kallos Latte ostatnio się skończyła, więc uzupełniłam zapasy; 4,99 z 5,99,
8) Maska do włosów Biovax Gold z 24karatowym złotem 9,99
9) Olejek Alterra limonka i oliwa z oliwek olejki Alterra nie robią u mnie szału, ale lubię zapach limonek, więc to był główny powód, 13,99


10) Paleta Flawless Makeup Revolution- jak ją zobaczyłam w internecie po raz pierwszy myślałam, że padnę z wrażenia, kolory idealne dla mnie, zdjęcie co prawda mi nie wyszło;) 40 zł
11) Rozświetlająca baza pod makijaż Perfect Face P2, 25 zł
12) Lakier MUA Frozen Yogurt, 5 zł
13) Szminka Makeup Revolution Divine, 5 zł
14) Rozświetlacz Perfect Face All-over Illuminator, 25 zł 
15) Podkład wygładzająco-rozświetlający Yves Rocher, dostałam gratis, cena regularna ok. 70 zł


16) Cień MIYO Glitz nr 06, 5,49
17) Tusz Maybelline Mega Plush, niestety czytałam ostatnio same złe opinie i zaczynam żałować zakupu, chociaż jeszcze nie przystąpiłam do testów, więc mam nadzieję, że pieniądze nie poszły w błoto; 19,99
18) Tonik nawilżający do twarzy Baikal Herbals, 16 zł
19) Tonik hibiskusowy do twarzy Sylveco, 15 zł
ZSK:
20) Rafinowane masło mango, 5,90
21) Masło avokado, 8,90
22) Kolagen i elastyna, 3,90
23) Mleczko w glicerynie, 3,90

24) Nie doczekałam się promocji i kupiłam w cenie regularnej For Your Beauty rękawiczki pielęgnacyjne, 9,99
25) Krem do stóp oliwkowy Planeta Organica
26) Krem do rąk White Magic Organic Therapy
27) Cukier do kąpieli Organic Shop cynamon i miód

Jesteście czegoś ciekawe?:)

5 października 2014

Maksymalnie nawilżające masło do ciała Love2Mix mango i papaja

Marka Love2Mix do tej pory była mi znana tylko z kosmetyków do włosów, a teraz miałam możliwość testować maksymalnie nawilżające masło do ciała mango i papaja.


Opakowanie o pojemności 250 ml to słoiczek o dość dużej średnicy- akurat takie lubię, bo dokładnie widzę zużycie, mogę go zdenkować do samego końca i wybierać go sobie jak mi się w danym momencie podoba ;-)
Jego konsystencja jest specyficzna, jeszcze nie miałam z taką do czynienia. Jest to mus, który wygląda jakby był napowietrzony, przypomina taką lekka piankę :) Dla mnie bomba! Ale niech Was to nie zwiedzie, bo jest dość gęste. Udało mi się na zdjęciu poniżej uchwycić to, że nawet nie traci konsystencji:)
Zapach jest lekki i owocowy, wyczuwam w nim nutę i mango i papaję :) Wszystkie fanki owocowych zapachów byłyby usatysfakcjonowane.

Bardzo fajnie nawilża skórę, faktycznie zgadzam się z nazewnictwem producenta, że można go określić jako maksymalne. Jestem regularna w używaniu balsamów i maseł do ciała, nie stanowi to dla mnie problemu, ale jeśli ktoś nie jest to mogę mu polecić to masło, ponieważ wystarczy użyć go raz na 3 dni by cieszyć się miękką i nawilżoną skórą. Nawet jeśli przez kolejne dni nie użyjecie niczego skóra nie będzie sucha tylko jedynie straci na jędrności, ale nie będzie sucha i ściągnięta- zasługą jest brak parafiny. U mnie akurat wszystkie balsamy na parafinie nie używane dłużej powodowały tylko wysuszenie skóry jak pominęłam ich używanie chociażby przez 1 dzień... Trzeba jednak wmasowywać jedynie odrobinkę, bo w większej ilości lubi zostawiać spore smugi i pomimo długiego wsmarowywania nie chce się do końca wchłonąć. Przy mniejszej ilości takie problemy się nie pojawiają. Po 2 miesiącach zostało mi go jeszcze ok. 1/3, także jest bardzo wydajne.


Skład:
Olej z pestek papaji, masło mango, gliceryna pantenol- same dobre rzeczy:))

Do nabycia na stronie Skarbów Syberii tutaj w promocji.
Fakt iż otrzymałam je do testów od Skarbów Syberii nie miał wpływu na moją opinię.

Znacie jakieś kosmetyki do ciała z tej marki?:) Możecie mi coś polecić?:)

4 października 2014

Denko: lipiec, sierpień i wrzesień

W ostatnich trzech miesiącach zużyłam dość sporo kosmetyków, szczególnie do włosów :) Nie wszystkie od A do Z, bo kilka sięgnęło dna w pierwszych dniach lipca, a kilka tylko zajmowało miejsce i prosiło o zużycie, bo stały już kilka miesięcy:)

1,2) Szampon Love2Mix z efektem laminowania, mój ulubiony szampon już tyle razy o nim wspominałam, że nie będę Was znów zanudzać, recenzja, kupię ponownie
3) Szampon rokitnikowy Planeta Organica, niestety u mnie się nie sprawdził, recenzja pojawi się wkrótce, nie kupię ponownie
4) Szampon Love2Mix pomarańcza i chilii, lubię go, choć kompletnie nie działa na porost włosów, a takie jest jego przeznaczenie, recenzja, kupię ponownie
5) Odżywka Planeta Organica, ładnie nawilżała włosy, recenzja, kupię ponownie

 6) Szampon Timotei moc i blask, kupiony w Superpharm bodajże za 3 zł, już prosił się o zużycie, bo stał na półce ponad rok, szału nie robił, ale niestety ma fatalny skład, nie kupię ponownie
7) Szampon Yves Rocher 3w1ułatwiający rozczesywanie, o szamponach Yves Rocher mówi się sporo, że są dobre i polecane, niestety ten u mnie sprawdził się dość przeciętnie, nie zauważyłam by ułatwiał mi rozczesywanie włosów, nie wiem czy kupię ponownie
8) Szampon Yves Rocher I love My Planet, byłam przekonana, że będzie świetny do oczyszczania włosów raz na jakiś czas, bo tylko na szybko w sklepie rzuciłam okiem na skład, potem okazało się po dokładniejszym przyjrzeniu się, że niestety ma w składzie silikon, nie kupię ponownie
9 i 10) Odżywka Herbal Care skrzyp polny i lniana, sprawdzały się zarówno jako te do spłukiwania jak i bez, polubiłam je i kupię ponownie, recenzja

11) Maska Biovax keratyna i jedwab, recenzja się niedługo pojawi, ale muszę przyznać, że jestem z niej mega zadowolona, kupię ponownie
12) Olej z żurawiny wieloowocowej- niestety na twarzy spowodował ogromny wysyp pryszczy, resztkę zużyłam do włosów, ale ma specyficzny zapach, który kilka dni się na nich utrzymywał, a na moim spodku szklanym do olejowania jak na złość po kilkukrotnym myciu chyba z 2 tygodnie, nie kupię ponownie
13) Sok z aloesu zatężony 10krotnie, fajnie łagodzi mój skalp, kupię ponownie
14) Maska do włosów Kallos Latte- fenomena, bardzo ją polubiłam mimo kiepskich początków, recenzja wkrótce, kupię ponownie
15) Szampon Bania Agafii, elastyczność i blask, kompletnie się nie sprawdził, recenzja wkrótce, nie kupię ponownie
16) Maska do włosów Love2Mix pszenica i żółtko, moja ulubiona maska, kocham ją ponad wszystko, recenzja wkrótce, kupię ponownie
17) Alterra maska do włosów, bardzo ją lubię, jest równie dobra co odżywka z tej serii, przy tym tania jak barszcz, recenzja, kupię ponownie
18) Szampon regenerujący makadamia i figa Alterra, niestety dość mocno wysuszał mi włosy na długości, podrażniał skalp- pierwszy szampon, któremu się tu udało, nie kupię ponownie
19) Odżywka Joanna pokrzywa i zielona herbata, służy mi to mycia włosów, kupię ponownie

20, 21, 22, 23) Żele pod prysznic Yves Rocher: grapefruit, werbena (mocno ubolewam nad tym, że już została wycofana, bo zakochałam się w nim), limonka oraz pomarańcza- fenomenalne, choć mało wydajne, recenzja wkrótce, kupię ponownie
24, 25) Peelingi Tutti Frutti- wersja malina i jeżyna, moja ukochany wariant, recenzowałam tylko arbuz i melona: recenzja tutaj, więc uznałam, że skoro ich działanie jest kropka w kropkę takie same nie będę już pisać tego samego kolejny raz, recenzja, kupie ponownie

26) Płyn dwufazowy do demakijażu AA Ultra Nawilżenie- kompletnie nie czuć, że jest to dwufazówka, ponieważ nie zostawia nawet minimalnej tłustej warstewki, do tego jest bardzo wydajny, recenzja, kupię ponownie
27) Dwufazowy płyn do demakijażu oczu Yves Rocher, świetnie zmywa i nie podrażnia, recenzja, kupię ponownie
28) Maseczka do twarzy truskawkowa Montagne Jeunesse, genialna, recenzja wkrótce, kupię ponownie
29) Hibiskusowy tonik do twarzy Sylveco, bardzo polubiłam jego żelową konsystencję i fakt, że naprawdę nawilża i ładnie odświeża cerę, recenzja, kupię ponownie
30) Płyn micelarny Green Pharmacy 3 w 1 owies, bubel, po prostu bubel... oczyszcza bardzo niedokładnie, co spowodowało pojawianie się niedoskonałości na mojej skórze, dodatkowo podrażnił mi oczy i śmierdział, chociaż miał być bezzapachowy, recenzja, nie kupię ponownie
31) Peeling enzymatyczny Organic Shop morela i mango, dość dobrze oczyszczał, pięknie pachniał, ale wysuszał mi skórę, recenzja, zdecydowałam, że mimo wszystko nie kupię ponownie
32, 33) Płatki Carea aloes- niestety coś się ostatnio popsuły, bo o ile poprzednie były miękkie i byłam zadowolona, te dwie paczki skrywały twarde i drapiące płatki... nie kupię ponownie 
34) Płatki Carea Maxi widziała je tylko raz w Biedronce i się skusiłam dla porównania z tymi z Cleanica, dorównały im i były bardzo podobne jakościowo, gdybym miała możliwość kupiłabym ponownie

35) Hipoalergiczny żel do higieny intymnej Kora Dębu, Biały Jeleń, pierwszy kosmetyk tej marki i tak pozytywnie mnie zaskoczył, recenzja wkrótce, kupię ponownie 
36) Żel do higieny intymnej szałwia lekarska i alantoina Green Pharmacy, niestety dla mnie to bubel, wystarczył mi na miesiąc mimo sporej pojemności, był bardzo wodnisty i na dodatek nie pozostawiał komfortu oczyszczonej skóry, recenzja, nie kupię ponownie
37) Dove Go Fresh, antyperspirant granat i trawa cytrynowa, nie będę pisać o nim kolejny raz żeby Was nie zanudzać, ale uwielbiam go i nie szukam niczego innego, recenzja, kupię ponownie
38) Sorbet do ciała The Body Shop truskawkowy, nie był mistrzem nawilżenia, ale błyskawicznie się wchłaniał, ale ten piękny zapach mnie uzależnił od siebie... ciężko mi było się z nim rozstać :) recenzja,  gdybym miała możliwość kupiłabym ponownie

39) Balea mydło do rąk Melon Tango Balea, nie wysuszało dłoni, było wydajne, pięknie pachniało, recenzjakupię ponownie
40) Żel do golenia Jagodowa Miłość, idealny kosmetyk do golenia, wydajny, nie podrażnia, ma przepiękny zapach i nie znika zbyt szybko ze skóry, recenzja wkrótce, kupię ponownie
41) Żel peelingujący pod prysznic Balea maślanka i cytryna, do tej pory zawsze miałam problem by trafić na żel peelingujący, który by mnie nie podrażniał i nie wysuszał skóry, ten był idealny :) denkowałam go bardzo powoli, bo pod względem działania sprawdzał się idealnie, gdybym miała możliwość kupiłabym ponownie, ale to była edycja limitowana

A jak Wasze denka?:)