30 sierpnia 2013

Untamed, Racy, Savage: lakierowe jesienne nowości Avon

Całkiem niedawno prezentowałam 4 lakiery Avon, dziś kolejne 3 nowości katalogu 12/2013 ;) 

 

Untamed

Tzw. kolor grzybowy, który był bardzo popularny 3 lata temu dzięki lakierowi "Mushroom" Barry M
Trzymał się na moich paznokciach 4 dni. Malowało mi się nim bardzo dobrze, konsystencję ma średnio gęstą, przy pierwszej warstwie błyskawicznie wysechł, druga schła trochę dłużej. Ogólnie jestem zadowolona z niego ;) 




 Racy

Oto obraz nędzy i rozpaczy... Dosłownie. Tego typu lakierów nie lubię najbardziej: wodnisty, natychmiast spływający na skórki i błyskawicznie na nich zasychający... Straszliwie się namęczyłam malując nim paznokcie.
Na zdjęciu dwie warstwy, choć przy pierwszej wyglądał tak samo. Nie robi żadnych prześwitów. Niestety nie wiem ile się utrzymuje, bo zmyłam go po paru godzinach, nie mogłam na niego patrzeć. 
Nie polecam go zdecydowanie, bo bordowy kolor można kupić każdej marki ;)





Savage

Na koniec zostawiłam mojego ulubieńca ;) I pod względem koloru, trwałości i konsystencji! ;) 
Utrzymał się w zasadzie 5 dni, wówczas starły się jedynie końcówki, po 6 dniach dopiero zaczął odpryskiwać. Jeśli lubię jakiś kolor i dobrze się w nim czuję, mogę go tyle nosić, inne przeważnie zmywam, bo nudzą mi się po takim czasie.
Na zdjęciu dwie warstwy. Zaschnął bardzo szybko, nie smużył, ogólnie go polecam!

Porównanie z lakierem Fast Time Teal z Avonu

29 sierpnia 2013

TAG- Moje blogowe sekrety

 Zostałam nominowana do TAGu przez Lilę;)



1. Ile czasu prowadzisz bloga i jak często publikujesz posty? 
Bloga prowadzę od października, choć okresu od tego miesiąca do lutego wolałabym nie pamiętać;) Nie było widgetu obserwatorów, pisałam tylko dla siebie, nie odwiedzałam innych blogów, moje zdjęcia były porażką... ;) Posty staram się aktualnie publikować raz na 2-3 dni, raczej unikam pisania codziennie, nie lubię zamęczać swoją personą innych;) 

2. Ile razy dziennie zaglądasz na bloga i czy robisz to w pierwszej kolejności? 
Muszę przyznać, że nie ma na to reguły. Czasem zaglądnę 3 razy, czasem gdy jestem praktycznie cały dzień poza domem bez dostępu do internetu to raz dziennie. W pierwszej kolejności otwieram g-mail, bo wygodnie przegląda mi się tam komentarze;)

3. Czy Twoja rodzina i znajomi wiedzą o tym, że prowadzisz bloga? 
Wie tylko mój TŻ i moja mama. Koleżankom nigdy o tym nie wspominałam ;) 

4. Posty jakiego typu interesują Cię najbardziej u innych blogerek? 
Bardzo lubię czytać posty zakupowe i denkowe.

5. Czy zazdrościsz czasem blogerkom? 
Długo się nad tym zastanawiałam by odpowiedzieć zgodnie z prawdą i muszę napisać, że nie zdarzyło mi się- przynajmniej nie, jeśli chodzi o zazdrość w czystej formie ;) Ewentualnie dostępu do jakiś kosmetyków, do których choćbym stanęła na głowie to i tak nie mam możliwości ich kupić i przetestować.

6. Czy zdarzyło Ci się kupić jakiś kosmetyk tylko po to, by móc go zrecenzować na swoim blogu? 
Jeszcze mi się to nie zdarzyło, bo jednak krótko prowadzę bloga, aczkolwiek może kiedyś z braku pomysłów tak się zdarzy? Kto wie;) 

7. Czy pod wpływem blogów urodowych kupujesz więcej kosmetyków, a co za tym idzie, wydajesz więcej pieniędzy? 
W jakimś stopniu na pewno, szczególnie jeśli zachwyci mnie skład jakiegoś kosmetyku ;)

8. Co blogowanie zmieniło w Twoim życiu? 
Może to dziwne, ale nastawienie do życia na bardziej pozytywne. Na studiach otaczają mnie osoby, które nakręcają wyścig szczurów, także dobrze jest oderwać się od tego, wejść na blog, przeczytać wiele serdecznych słów, "poznać" sympatyczne dziewczyny, które mają tą samą pasję ;) To naprawdę budujące! ;)  

9. Skąd czerpiesz pomysły na nowe posty? 
Myślę, że jako osoba prowadząca blog (głównie) o kosmetykach po prostu piszę o tym czego aktualnie używam i czuję, że już pora na recenzję;) Z pomysłami ciężej wydaje mi się mają dziewczyny z blogów szafiarskich czy kulinarnych;)

10. Czy miałaś kiedyś kryzys w prowadzeniu bloga, tak, że chciałaś go usunąć? 
Jeszcze mi się to nie zdarzyło ;)

11. Co najbardziej denerwuje Cię w blogach innych dziewczyn? 
W sumie niewiele jest takich rzeczy, bo wychodzę z założenia, że blog jest spersonalizowaną cząstką internetu oraz, że powinien być taki jakim autor go widzi, także nie przeszkadza mi, że jest za dużo treści np. ubraniowych na blogach kosmetycznych, choć wiem, że niektórym czytelnikom to przeszkadza ;) Jedynym wyjątkiem, który szczerze przyznam, że mnie denerwuje to recenzowanie kosmetyków, które w 98% pochodzą ze współprac...

Nie taguję nikogo, bo zdaję sobie sprawę, że z tym różnie bywa, nie każdy chce odpowiadać, także zapraszam wszystkie osoby, które miałaby ochotę odpowiedzieć ;)

26 sierpnia 2013

Podsumowanie ponadrocznego zapuszczania włosów

W poprzednim poście pisałyście mi, że chciałybyście zobaczyć tego typu post pomimo, że zdjęcia z poprzednich miesięcy są słabej jakości i były robione ze zbyt bliskiej odległości ;) 

Włosy zaczęłam zapuszczać w czerwcu 2012 r., wówczas były one długości 23 cm, ale niestety nie dysponuję zdjęciem z tamtego okresu. Wtedy był to krótki asymetryczny bob, z lewej strony był dłuższy, co nawet widać do dziś.


 Sierpień 2012- 27 cm

 Październik 2012- 30 cm

 Grudzień 2012- 32 cm

Tutaj jak widać stan krytyczny moich włosów, najpierw zmyłam silikony i oto cudowny efekt: matowe (!), elektryzujące się, i je później definitywnie odstawiłam. Wydawało się, że mam względnie zdrowe włosy mimo prostowania, ale to co zobaczyłam szczerze mnie przeraziło i wtedy też odstawiłam prostownicę, męczyłam się do kwietnia z wywijającymi się włosami i totalnym nieładem. Ciężko było to przetrwać i nie wrócić do prostowania, ale nie złamałam się ;) Dlaczego odstawiłam silikony możecie poczytać TUTAJ. Uważam, że zrobiłam słusznie, choć możliwe, że przez to moje końcówki odrobinę cierpią. U mnie z serami silikonowymi do końcówek jest zawsze tak, że używam i jest wszystko super, a jak przestaję używać danego kosmetyku to są porozdwajane i w gorszym stanie niż przed stosowaniem.

 Luty 2013- 34 cm

Przedziwnie tutaj skrzywiłam głowę, ale cóż...;) W miarę pozytywnie się prezentowały i jak widać bezsilikonowa pielęgnacja zaczęła przynosić skutki- mimo mrozów i ciężkiego czasu dla włosów, powrócił blask.

 Kwiecień 2013- 37 cm

 Czerwiec 2013- 39 cm -> 16 cm w rok

Aktualne- sierpień 2013- 41 cm 

Przez ostatni rok stosowałam mnóstwo suplementów i wcierek, ale na porost pomogły mi jedynie: 
  • Czerwiec 2012-  Vitapil
  • Lipiec 2012- Stary Jantar, o którym pisałam tutaj 
  • Październik 2012- Stary Jantar 
  • Marzec 2013- Vitapil,
gdzie uzyskałam 2 cm zamiast 1 cm

zaś nie pomogły:
Tyle tego było, że mogłam coś pominąć ;-)

Do mojego celu, tj, 55 cm brakuje mi jeszcze 14 cm.

24 sierpnia 2013

Aktywne serum ziołowe na porost włosów, Apteka Agafii- podejście pierwsze

Witam, dziś parę słów o kolejnym rosyjskim kosmetyku- ziołowym serum Babci Agafii na porost włosów. 


Producent: "Serum zawiera wyciąg z prawoślazu lekarskiego, cytryńca chińskiego, żeń-szenia, melisy, łopianu, pokrzywy, brzozy, a także prowitaminę B5, drożdże piwne, papryczkę chili i Climabazol. Prowitamina B5 wspomaga odnowę komórek, stymuluje przemianę materii. Drożdże piwne źródło energii, witamin z grupy B oraz wszystkich niezbędnych aminokwasów zapewniają pełne odżywianie włosów. Papryka aktywizuje krążenie krwi, dzięki czemu poprawia dostarczanie substancji odżywczych do korzenia włosowego. Serum nie obciąża włosów i nie podrażnia skóry głowy. Produkt przeszedł badania w laboratoriach Ministerstwa Zdrowia Rosji.
Sposób użycia: Serum rozpylić na czyste i suche włosy, pozostawić do wyschnięcia, nie zmywać. Stosować 2-3 razy w tygodniu przez 2-3 miesiące."


Kupiłam go w marcu na allegro za ok.20 zł, aczkolwiek postanowiłam zacząć go używać dopiero w lipcu przez wzgląd na zapach, który wtedy bardzo mnie odrzucił, był dość nieprzyjemny i miałam obawy czy nie będzie się utrzymywał na włosach. Jednak w momencie kiedy zaczęłam go używać spodobał mi się ;) Pachnie cytryńcem, aczkolwiek po aplikacji zapach szybko się ulatnia.

Opakowanie muszę przyznać, że jest funkcjonalne. Butelka z atomizerem, który autentycznie psika na skórę głowy, a nie powoduje, że wcierka znajduje się na włosach, a ani kropelka nie dotrze do skory głowy. Miałam tak z kuracją z czarną rzepą z Seboradinu, było to niezmiernie irytujące. Co prawda jest ono nieprzeźroczyste, ale pod światło idealnie widać zużycie.

Konsystencja jest wodnista i koloru brązowego.



Stosowałam go od 1 lipca do 15 sierpnia, zostało mi go na dnie jakieś 2 cm i wyszłam z założenia, że będzie to tylko kilka dni aplikacji, a może wykorzystam go robiąc jakąś wcierkę samodzielnie. Używałam go co 2 dzień po każdym myciu i nie żałowałam go sobie. Planowałam stosować to serum codziennie, ale zauważyłam, że wówczas skóra mnie nie mrowi, a stosowana co drugi dzień owszem i tego się trzymałam.

Jeśli chodzi o samo działanie to jak wspomniałam skóra mnie przez kilka minut po nim mrowiła i czułam ciepło. Aczkolwiek podrażniło mnie ono już po kilku dniach kuracji, pojawił się łupież, skóra troszkę zaczęła mnie swędzieć i miałam jeden kryzysowy dzień gdzie dosłownie bolał mnie skalp. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam... Pominęłam 1 dzień w aplikowaniu go- skóra się uspokoiła, a ja wróciłam ponownie do regularnego wcierania i już nie miałam później w związku z nim żadnych przykrych niespodzianek. Łupież zlikwidowałam jak pisałam niedawno za pomocą oleju musztardowego. Polubiłam ją też dlatego, że nie miała żadnego wpływu na przyspieszenie przetłuszczania się włosów i nie obciążała ich, ale też nie powodowała, że musiałam je rzadziej myć.

Czy przyspieszył porost? Tutaj muszę napisać, że nie stwierdziłam tego w 100 %, gdy go stosowałam wydawało mi się, że włosy dostały konkretnego kopa i podrosły więcej niż zwykle, ale gdy je mierzyłam 8.08., czyli jak każdego 8 dnia miesiąca centymetr pokazał mi standardowe 1 cm. Dlatego też post zatytułowałam jako pierwsze podejście, bo na pewno chcę go jeszcze wypróbować. Grzywka jednak po jego użyciu szalała, tygodniowo przybywało mi jakiś 1 cm i musiałam ją non-stop podcinać, ale ona i tak jest ewenementem, bo rośnie mi 2 cm miesięcznie, a reszta włosów po 1 cm... ;-)



Jeśli chodzi o baby hairs to w trakcie kuracji wydawało mi się, że nie pojawiły się po nim, ale teraz po pewnym czasie widzę już takie 2 centymetrowe antenki, nie jest ich wiele, ale bardzo mnie cieszą ;)

Nie mogę się jednak wypowiedzieć w kwestii wypadania włosów, bo takowego problemu nie miałam w momencie jego stosowania, więc nie wiem jakby sprawdził się w tej roli.

Skład:



Czuję w związku z tym kosmetykiem pewien niedosyt i na pewno będę go jeszcze testować po ponownym zakupie, jego temat poniekąd pozostawiam otwarty ;) Jedyną wcierką, która do tej pory pomogła mi w przyroście to był stary Jantar, niestety już wycofany, a ja namiętnie szukam jego zastępstwa ;)


Zastanawiam się czy nie zrobić postu ze zdjęciami moich włosów na przestrzeni roku, który by podsumował i uwiecznił ich przyrost w tym czasie, ale są one tragicznej jakości- robione z bliska itd. Właśnie ta jakość mnie trochę powstrzymuje, bo tyle piszę o tym zapuszczaniu włosów, że może warto byłoby je pokazać pomimo wątpliwości. Co myślicie?:)

P.S. Jutro obiecuję wpaść na Wasze blogi i skomentować Wasze wpisy, ostatnie dni trochę dały mi w kość, poszłam do pracy i wracałam padnięta, dziś odespałam i wychodzę wieczorem, także jutro będę nadrabiać ;)

23 sierpnia 2013

Wynki rozdania ;)

Pod uwagę w rozdaniu wzięłam 175 poprawnych zgłoszeń, kilka pozostałych niestety nie była taka, ponieważ nie został spełniony jedyny obligatoryjny warunek wzięcia w nim udziału tj. obserwacja. Ogólnie wszystkich losów było 584. Nie przedłużając generator liczb wylosował liczbę: 




A tym szczęśliwcem okazała się:




 Gratuluję i czekam na maila z danymi do wysyłki:)


Muszę przyznać, że sprawdzanie spełnienia warunków to stachanowska robota i naprawdę długo to wszystko długo schodzi i na dodatek nie wiedziałam jak ugryźć temat rozlosowania zwycięzcy ;) Nie miałam już siły przepisywać zgłoszeń w specjalnym programie i skorzystałam z Worda, w którym już wcześniej wszystko sobie spisałam ;)

21 sierpnia 2013

Dabur olej musztardowy- mój sposób na podrażniony skalp

Witam, dziś chciałam napisać kilka słów o oleju, który gości u mnie już od lutego. Od pierwszego użycia po dziś dzień mam względem niego mieszane uczucia, bo posiada i plusy i minusy, które mnie do niego zniechęcają.

Udało mi się kupić stacjonarnie w zielarni pojemność 250 ml za 11,50 zł, zaś 500 ml kosztowało ok. 20 zł, ale nie chciałam na pierwszy raz wydawać tyle pieniędzy mimo, że bardziej się opłacało.

Producent: "Olej musztardowy działa pobudzająco i orzeźwiająco, ma doskonałe właściwości odżywcze i nawilżające, doskonale działa na skórę przesuszoną, działa rozgrzewająco, nie może być stosowany na skórę popękaną i z zapaleniem. Dzięki pobudzającym i rozgrzewającym właściwościom pobudza pracę układu krążenia. Odżywia włosy i mieszki włosowe, wspomagając mikrokrążenie. Znakomicie je odżywia od cebulek aż po końce. Tylko do użytku zewnętrznego."



Zacznę może od opakowania, co prawda jest to rzecz, do której nie przywiązuję zbyt wielkiej wagi, ale w tym przypadku jest po prostu tandetne... Może wizualnie się takie nie wydaje, ale mając go w dłoni widzimy cieniutki plastik i byle jaką nakrętkę. I też naklejka mogłaby być wodoodporna, a jest papierowa i już jest cała tłusta. 

Zapach to w sumie ciekawy aspekt ;) Spodziewałam się, że będzie pachniał jak standardowa musztarda, co mi nie przeszkadza i na to się nastawiałam, a jak odkręciłam po raz pierwszy nakrętkę uderzył mnie taki musztardowy odór, jakby 10 razy mocniejszy niż w zwykłej musztardzie. Aczkolwiek już po pierwszym użyciu przywykłam do niego. Podczas aplikacji i przez pierwsze kilka minut go czuć, później już nie, więc siedzenie z nim 30 minut nie jest udręką. Po Sesie jednak doceniam każdy zapach i w porównaniu do tamtego oleju ten to poezja ;) 


Trzymam go na włosach zawsze ok. 30-40 minut. 

Działanie- właśnie tutaj mam wspomniane mieszane uczucia;) Do plusów mogę zaliczyć to, że pomagał mi w kryzysowych sytuacjach nawilżyć przesuszony skalp, na którym pojawił się łupież i zwalczyć go. Już jedno użycie powodowało, że zażegnywałam ten problem. Chociażby w lipcu się borykałam z tym problemem- miałam mocno podrażniony skalp po ziołowym serum na porost włosów Babci Agafii. Jeśli zaś chodzi o same włosy to po jego zmyciu są one miękkie i błyszczące. Czasem na efekt olejowania konkretnym olejem trzeba długo czekać, a tutaj już po wyschnięciu włosów jest on zauważalny.
Do minusów z kolei zaliczam dość problemową aplikację. Już nawet nie chodzi o fakt tego, że trzeba go podgrzać, bo zawsze nalewam go na szklany spodek, kładę na dopiero co zalanej herbacie i odczekuję ok. 5 minut by zrobił się ciepły, tylko o to, że umywalka jest zawsze brudna, bo jednak z opuszek palców odrobina ścieka, a ciężko jest później wszystko doczyścić ;) Ale to tak nawiasem mówiąc, bo mam hopla na punkcie czystej umywalki:P Także bardzo ciężko jest go zmyć z włosów i skalpu. Muszę zawsze myć włosy w umywalce by widzieć czy leci jeszcze piana i woda koloru pomarańczowego, a to trwa i trwa... Ostatnio zmywając go myłam włosy 2 razy włosy szamponem bez SLS/SLES i zajęło mi to jakieś 7 minut, gdzie przeciętnie nie schodzi mi to dłużej niż 2 minuty;)  Raz gdy go zmywałam podczas prysznica nie udało mi się tego zrobić dokładnie i chodziłam cały następny dzień z niedomytym olejem, a to duży dyskomfort. 

Czytałam kiedyś, że może ożywić kolor włosów rudych na co również liczyłam, w moim przypadku niestety w tej kwestii nie odnotowałam żadnego jego wpływu.

I najważniejszy cel w jakim go kupiłam- pobudzenie porostu włosów. Używałam go od połowy lutego i w marcu 2 razy w tygodniu. Niestety nie pomógł mi on, odnotowałam wówczas standardowo 1 cm. Skóra głowy po nim mnie nigdy nie mrowiła, a jedynie czułam ciepło. A olejek nakładałam wręcz gorący, ale na moje cebulki włosowe nie podziałał ;) Zaczęłam się wówczas zastanawiać czy mój skalp jest aż tak niewrażliwy?



Reasumując: 
+  łagodzi podrażniony/suchy skalp nawilżając go i likwidując łupież
+ włosy są miękkie i błyszczące po jego użyciu
- ciężko zmywalny
- nie ożywił mojego koloru włosów 
- brak wpływu na porost włosów

Nie zdecydowałam czy kupię go ponownie, chociaż wiem, że mogę na niego liczyć w kryzysowych sytuacjach ;)

19 sierpnia 2013

Nowe lakiery Avon: Catwalk Cayenne, Caliente Couture, Habanero It Girl, Paprika Pumps

Odchodząc od tematyki rosyjskich kosmetyków dziś chcę Wam pokazać 4 nowe lakiery z Avonu, które pojawiły się w katalogu 11/2013. W sumie 3 z nich posiadam już ponad miesiąc, a dopiero niedawno dokupiłam Catwalk Cayenne dlatego post pojawia się z dużym poślizgiem ;)



Nie będę się rozpisywać o każdym z nich osobno, bo mają identyczną trwałość- każdy wytrzymał na moich paznokciach 5 dni, choć 4 dnia końcówki były już lekko starte. Wiem jednak, że ta trwałość wynika z ich nowości, a nie z ulepszenia ich. Piszę to w oparciu o lakier Orchid Spalsh, który na początku też trzymał się u mnie 5 dni, a gdy sięgnęłam po niego 2 miesiące później jego trwałość skróciła się do 3 dni i mocno zgęstniał. 
Ich konsystencja nie jest póki co gęsta, ani zbyt wodnista.
Do pełnego krycia wystarczyły 2 warstwy, na szczęście nie smużyły się i malowało się nimi bezproblemowo;)
Jedyny zarzut jaki mam to w stosunku do lakieru Paprika Pumps, który jak widać bąbelkował się.

Oczywiście wszystkie są bez drobinek, których bardzo nie lubię ;) 


 Habanero It Girl: brzoskwinia





Paprika Pumps: ciemny róż, ale stonowany






Caliente Couture: ciemny fiolet 




Catwalk Cayenne: intensywna pomarańcz z lekką nutką czerwieni





Porównanie do jednego z moich ulubionych lakierów Essence: Wake up! 




Który najbardziej Wam przypadł do gustu?:) Ja muszę przyznać, że fiolet, bo długo takiego odcienia szukałam i pomarańcz, bo dobrze czuję się w takich kolorach ;)

I przy okazji napiszę, że mocno skróciłam ponownie paznokcie, bo nie podobał mi się ich kształt niestety :)

17 sierpnia 2013

Krem- żel pod oczy do 35 lat "Zatrzymanie młodości" Receptury Babuszki Agafii

Krem- żel pod oczy do 35 lat z Receptur Babuszki Agafii jest ostatnim kosmetykiem jaki otrzymałam w ramach współpracy ze sklepem Skarby Syberii. Podobnie jak poprzednie kosmetyki używam go od 4 tygodni.


Producent: "Delikatny krem- żel usuwa oznaki zmęczenia, zapobiega zmarszczkom i cieniom pod oczami. Intensywnie nawilża i odżywia delikatną skórę pod oczami, eliminuje opuchliznę, nasyca ją witaminą C dając wyraźny efekt odmładzający, wzmacnia procesy odnowy komórek skóry." 

Przyznam szczerze, że od kosmetyków pod oczy oczekuję tylko nawilżenia i nie podrażniania. Wiele kremów mnie już uczuliło, spowodowało łzawienie oczu czy nawet puchnięcie powiek.


Opakowanie jest z miękkiego plastiku o pojemności 50 ml z malutkim otworem, który dozuje odpowiednią ilość produktu pod warunkiem, że nie naciśnie się zbyt mocno;) Na początku ta pojemność mnie troszkę przeraziła, bo myślałam, że to dość nietypowa i duża jak na krem pod oczy, ale moje obawy były niepotrzebne, bo konsystencję ma lekką, kremowo-żelową i jestem już w połowie tego kosmetyku przy codziennym jego stosowaniu. Dodatkowo był on zapakowany w kartonik z opisem składu.

Jest on bezzapachowy.



Moja opinia:
Zazwyczaj lubię się rozpisywać, ale tym razem będzie to krótki opis ;) Dzięki swojej lekkiej konsystencji szybko się wchłania, ale bardzo dobrze nawilża i mocno wygładza okolice pod oczami sprawiając, że skóra jest gładka i miękka. Wchłania się on całkowicie nie zostawiając żadnej tłustej warstewki, co jest ogromnym plusem, ponieważ bardzo tego nie lubię. Nigdy mnie nie podrażnił, powieki mi po nim nie spuchły. Myślę, że alergicy spokojnie mogą go kupować w ciemno. Używałam go przeważnie na noc, sporadycznie zaś rano, ale zdecydowanie mogę powiedzieć, że nadaje się on pod makijaż- podkład się na nim nie rolował. Na wchłonięcie tego kremu czeka się mniej niż minutę.


Skład:

Zawiera on ekstrakty: z arcydzięgla,  dzikiej róży Daurskiej, olej z porzeczki białej oraz prawoślaz lekarski.

Do nabycia jest on tutaj na stronie Skarbów Syberii. Aktualnie jest on w atrakcyjnej cenie, kosztuje tylko 12,90 ;)


Fakt iż otrzymałam kosmetyki w ramach współpracy nie wpłynął na moją opinię o nich. Bardzo lubię rosyjskie kosmetyki, dotąd byłam niezadowolona tylko z oleju do włosów, o którym niedługo Wam napiszę;)

15 sierpnia 2013

Receptury Babuszki Agafii: serum tonizujące do twarzy do lat 35 "Zachowanie młodości"

Serum tonujące do twarzy Receptur Babuszki Agafii w przedziale wiekowym do lat 35 otrzymałam jako kolejny kosmetyk do testów w ramach współpracy ze sklepem Skarby Syberii. Używam go codziennie od 4 tygodni i dziś przybywam z jego recenzją ;)


Co mówi nam producent:  "Unikalna receptura serum oparta na roślinnych składnikach wspomaga odnowę komórek skóry, nasyca ją witaminą C, przywraca zdrowy wygląd. Wzmacnia proces odnowy komórek skóry, daje wyraźny efekt odmładzający. Serum zawiera naturalne przeciwutleniacze, które zapobiegają przedwczesnemu starzeniu się skóry, usuwa obrzęki. Wchodzący w skład serum olej z Różowego Hibiskusa działa przeciwzapalnie, a olej z Maliny Moroszki przywraca skórze elastyczność, wygładza drobne zmarszczki.

Nie zawiera: parabenów, sztucznych barwników, silikonów, alkoholu, syntetycznych ekstraktów, produktów pochodzących z przerobu ropy naftowej.

Sposób użycia: Serum tonizujące może być stosowane samodzielnie lub na godzinę przed zastosowaniem kremu na dzień lub noc w celu wzmocnienia jego działania."





Na wstępie zaznaczę, że mam suchą skórę i wrażliwą ;)

Opakowanie: serum o pojemności 30 ml zamknięte jest w szklanej buteleczce o prostej kwiatowej szacie graficznej, posiada szklaną pipetę. Dodatkowo zapakowane było w kartonik z dokładnym opisem składu i kosmetyku, zabezpieczone było również naklejką ;)  Buteleczka jest bardzo poręczna, nakładanie serum pipetą nie sprawia żadnego problemu.



Zapach jest lekko kwiatowy, na początku wyczuwałam go, a później już się do niego tak przyzwyczaiłam, że dla mnie w tym momencie jest praktycznie bezzapachowy. Myślę, że nikomu nie będzie on przeszkadzał. 

Konsystencja jest bardzo lekka i wodnista. Błyskawicznie się wchłania nie pozostawiając nawet minimalnej warstewki.

Muszę przyznać, że jest to moje pierwsze serum i zastanawiam się jak mogłam do tej pory nie mieć takiego kosmetyku w swoich zbiorach. Nałożone na twarz błyskawicznie ją wygładza i napina. Czasem stosowałam go samodzielnie- zwłaszcza rano dobrze się sprawdza, ponieważ likwiduje uczucie ściągnięcia i dzięki niemu twarz wygląda na wypoczętą i promienną. Nałożone tak jak sugeruje producent w granicach godziny, bądź nawet 30 min przed aplikacją kremu myślę, że "podbija" jego działanie, tj. krem lepiej nawilża. Piszę to w oparciu o stosowane kremy, których używałam już długo i ich działanie znam na wylot. Serum to co najważniejsze nie spowodowało u mnie żadnych podrażnień, zatkania porów czy pojawienia się wyprysków.

Jest ono bardzo wydajne, po 4 tygodniach ubyło mi go ok. 1/3 opakowania. Myślę, że spokojnie wystarczy mi jeszcze na 2 miesiące codziennego używania.

Skład:





Podsumowując mogę go polecić.

I bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie data produkcji tego serum- maj 2013, dosłownie jakbyśmy dostawali kosmetyk dopiero co zdjęty z taśmy produkcyjnej;)

Serum do nabycia jest tutaj na stronie Skarbów Syberii;-)