Długo się zbierałam do napisania tej relacji, ale w końcu się pojawia ;) Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Nie umieszczam w niej zdjęć stricte prywatnych, bo myślę, że takie są bardziej przydatne i coś wnoszące dla osób, które chcą zaplanować swoją podróż niż takie relacje, które zdarzało mi się oglądać pt. dzieci w basenie, mąż w basenie, dzieci z mężem w basenie i tak razy 50 i koniec relacji, a chyba nie o to w tym chodzi, prawda?:)
Swoją podróż zaczęłam od przejazdu Modlin-Busem. Na początku muszę pochwalić to, że bus odjeżdża z wielu miejsc w Warszawie i szybko dojeżdża na lotnisko. Tylko uwaga! Ja kupowałam swój bilet przez internet i gdy pojawiły się osoby chcące kupić bilet u kierowcy, a był komplet pasażerów musiały odejść z kwitkiem. Polecam więc zakup wcześniej.
Co do samego lotniska Modlin to szczerze mówiąc trochę byłam nim rozczarowana i nie planuję już podróży z niego. Oprócz odległości od centrum Warszawy, która jest akceptowalna mimo wszystko, to samo lotnisko wygląda trochę jak barak, sklepów jest bardzo mało także w razie opóźnienia można zanudzić się na śmierć...
Dzień przylotu do Salonik rozpoczęliśmy od udania się do centrum Salonik, do hotelu. Po rozpakowaniu wybraliśmy się wieczorem na krótki spacer nad zaporę :)
Statek, którym kilka dni później odbyliśmy krótki rejs, ale o tym niżej.
Nad zaporą jest mnóstwo restauracji i barów- nie przesadzę jeśli napiszę, że jest ich ponad 50! W każdej jest ruch i nie raz miejsca wypełnione po brzegi. My skusiliśmy się na początek na piwo i wino z przystawkami.
PEREA
Oczywiście już drugiego dnia pojechaliśmy na plażę, przy czym wybraliśmy najbliższą, czyli Perea. Było dość sporo turystów, ale tłoku nie odczuwało się żadnego, swobodnie można było znaleźć wolny leżak.
Standardowo po plażowaniu człowiek robi się głodny... :) Znaleźliśmy bardzo ładną restaurację Agioli, znów przy zatoce.
Nie jestem fanką mięsa i bardzo rzadko je jem, ale to serwowane właśnie w takiej formie jak wyżej i w pitach było tak cudowne, że takiego smaku w Polsce ze świecą szukać.
AG. TRIADA
Kolejnego dnia dotarliśmy do Ag. Triada :)
Napój, który w menu nam nic nie mówił Granita:)
A tutaj wspomniany rejs statkiem, udaliśmy się na niego po 21. To była bardzo dobra decyzja! Atmosfera na statku była bardzo fajna, ludzie śpiewali, tańczyli i popijali drinki...
... my też :) A tutaj truskawkowe Mohito, które bardzo dobrze wspominam :) Na samym końcu anegdotka o spotkanych Polakach
Plac Arystotelesa z wody
Znów muszę napisać, że czegoś normalnie nie lubię, a tam przypadło mi do gustu :) Tak, piwo nie jest czymś z czymś jakoś bardzo sympatyzuję :) W zasadzie smakowało jak oranżada i było pyszne!
EPANOMI
Plaża na której było jeszcze mniej ludzi niż na poprzednich, dosłownie czułam się jak na dzikiej plaży, z dala od hoteli i zgiełku :) Tylko przyroda i plażowicze :)
Być w Grecji i nie spróbować greckiej sałatki? Ta była przepyszna :)
Bez względu na porę dnia, każdy kupował tam kawę mrożoną na hektolitry, 90 % ludzi na ulicach chodziło z tą kawą. Dla mnie bez zachwytu mimo wszystko :)
Modliszka :)
PEREA
Znów wróciliśmy na plażę Perea, najbardziej mi się spodobała i bardzo polecam :)
Takie podróże zachęcają do eksperymentów kulinarnych stąd też zamówiliśmy ośmiornicę...
Plac Arystotelesa
Ladadika- dawna dzielnica żydowska, jest tam bardzo kolorowo :)
Port
Biała Wieża
Widoki z Białej Wieży
Kolejny rejs statkiem
Tym razem udaliśmy się na niego w dzień i już nie było tak fajnej atmosfery jak w nocy :)
Kilka uwag:
- rejsy statkiem są za darmo, jedynym warunkiem jest zamówienie czegoś na statku (ceny zaczynają się już od 3-4 euro, czyli bardzo przystępnie). Akurat spotkaliśmy na tym nocnym rejsie Polaków, który postanowili jednak zaoszczędzić i wejść na krzywą twarz i zbywać kelnera pt. "my się zastanawiamy" dopóki o nich nie zapomniał. Sam rejs trwa 30 minut
- wejście na Białą Wieżę dla osób dorosłych to koszt 3 euro
- bardzo polecam ich komunikację miejską, bo była bardzo punktualna i tania, 1,2 euro kosztował 2-przejazdowy godzinny autobus; komunikacja jest tak zgrana, że gdy chcemy się przesiąść do następnego autobusu to wysiadamy z jednego i wsiadamy w drugi bez konieczności czekania
- bardzo dużo ulic jednokierunkowych, co spowodowało, że zjawisko korka tam nie istniało
- niemniej jednak Grecy nie dbają o swoje auta i auta nowe, praktycznie z salonu już były porysowane, poobdzierane itd. stąd też myślę, że jazda autem do Grecji może być trochę ryzykowna, bo nasze 20 letnie auta były w lepszym stanie wizualnie niż 2letnie w Grecji
- w Grecji w 100 % zraziłam się do marki Korsa- tyle podróbek torebek na ulicach co tam nie widziałam chyba nigdy w życiu! Zapłacić 1200 zł za torebkę, która jest aż tak podrabiana? No way!
- w Grecji w 100 % zraziłam się do marki Korsa- tyle podróbek torebek na ulicach co tam nie widziałam chyba nigdy w życiu! Zapłacić 1200 zł za torebkę, która jest aż tak podrabiana? No way!
- nie patrzcie na godziny otwarcia sklepów- jeśli pisze, że jest otwarty sklep do 15 to wiedzcie, że o 13 możecie pocałować już klamkę... A jeśli jest otwarty do 20 to możecie być pewni, że o 18 już nikogo tam nie będzie. Również w niedzielę na witrynach są rozpisane godziny otwarcia, ale 95 % jest zamkniętych- oprócz spożywczych i kiosków (kryzys w Grecji? skąd się wziął?:D:D )
- reasumując czy polecam? Z perspektywy wyjazdu w dwie osoby jak najbardziej- myślę, że logistycznie trudniej byłoby ogarnąć dojazdy z centrum miasta na pobliskie plaże z dziećmi. Zawsze też można wybrać hotel nad plażą, ale tutaj ja przyznam szczerze, że wydaje mi się, że jest to opcja dla osób, które głównie lubią leżeć na plaży. Do wyboru jest tylko bar hotelowy, więc wieczorem nie ma za bardzo co robić. Stąd ja zdecydowałam się na nocleg na głównej ulicy Salonik- Egnati (10 min pieszo nad zatokę) by móc wieczorem "imprezować".
- reasumując czy polecam? Z perspektywy wyjazdu w dwie osoby jak najbardziej- myślę, że logistycznie trudniej byłoby ogarnąć dojazdy z centrum miasta na pobliskie plaże z dziećmi. Zawsze też można wybrać hotel nad plażą, ale tutaj ja przyznam szczerze, że wydaje mi się, że jest to opcja dla osób, które głównie lubią leżeć na plaży. Do wyboru jest tylko bar hotelowy, więc wieczorem nie ma za bardzo co robić. Stąd ja zdecydowałam się na nocleg na głównej ulicy Salonik- Egnati (10 min pieszo nad zatokę) by móc wieczorem "imprezować".
Świetna relacja i zdjęcia! Ja w Barcelonie też wybrałam nocleg przy porcie a nie przy plaży, żeby było gdzie wieczorem chodzić. Ja nie z takich co to wylegują się na leżaku, po 2 godzinach dostałabym do głowy.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjecia:) co do godzin otwarcia pracować im sie nie chce i stad kryzys ;)
OdpowiedzUsuńW tym roku po raz pierwszy byłam w Grecji, z chłopakiem i baaardzo nam się podobało. Co do godzin otwarcia sklepów - w upały nie pracują, a potem sjesta! :D
OdpowiedzUsuńAh te torebki, skąd ja to znam :D Miałam to samo podczas wizyty we Włoszech, panowie sprzedawali na ulicy w zaskakująco niskich cenach Louis'a Vuitton :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę wakacji : piękna pogoda, słońce, plaża i niebiańskie otoczenie czego chcieć więcej?:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę. Piękne widoki.
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w Grecji, może kiedyś się udam, ale w tej chwile nie jest to moje miejsce numer jeden na liście, a wakacji zazdroszczę :P
OdpowiedzUsuńTakże byłam w tym roku w Grecji, relacja już niedługo.
OdpowiedzUsuńGranitę uwielbiam, w Polsce też jest :)
Pozazdrościć wyjazdu. Dania smakowite. Jednym z moich celów wakacyjnych jest m. in. Grecja. Może kiedyś... ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w Grecji. Może za rok czy dwa uda się gdzieś pojechać :)
OdpowiedzUsuńtruskawkowe Mohito bym piła:D
OdpowiedzUsuńGrecja jest cudowna! ja byłam na Korfu i jestem mega zachwycona :-) super fotorelacja,a ta modliszka daje bo garach niezle hahaha, buziaki
OdpowiedzUsuńhttp://nataliazarzycka.blogspot.com/
fajne zdjęcia, jedzonko wygląda apetycznie :) ale Ty masz długie włosy!
OdpowiedzUsuńMieszkałam w Salonikach :)
OdpowiedzUsuńpięknie
OdpowiedzUsuńcudowne zdjecia;0
OdpowiedzUsuńAle Ci zazdroszczę! Cudowne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńI am Journalist
Zazdroszczę wspaniałych wakacji :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię oglądać takie relacje :)
OdpowiedzUsuńJak miło obejrzeć zdjęcia z Grecji. Widać, że wyjazd był bardzo udany, a pogoda dopisywała :)
OdpowiedzUsuńPiękne widoki. Notka w stylu porównania siebie na o dzień a siebie w roli odkrywcy kulinarnego na końcu świata. Co do ich mrożonej kawy jestem bardzo ciekawa, za to ośmiornicy bym w życiu nie zamówiła.
OdpowiedzUsuńzazdroszczę! bylam tam już x lat temu i było cudownie :3
OdpowiedzUsuńPrzepięknie tam... :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjecia!
OdpowiedzUsuńSuper wakacje widzę ci sie udaly;)
Buziaczki
Zmieniłam adres bloga na: www.pannadziobakowa.blogspot.com
Ale ci zazdroszczę :) Byłam na wakacjach w Grecji 3 lata temu między innymi w Salonikach :) Super wspomnienia... :)
OdpowiedzUsuńCudowne widoki :) Swietna relacja :) Piwo Amstel rowniez lubie i o ile mi wiadomo pochodzi z Amsterdamu ;) Taaa, masz racje z tym kryzysem ;D
OdpowiedzUsuń