31 grudnia 2014

Ulubieńcy roku 2014

Witajcie, w przygotowaniach do Sylwestra, póki lakier wysycha mi na paznokciach, postanowiłam wpaść na chwilkę na bloga by życzyć Wam udanej zabawy bez względu na to gdzie będziecie go spędzać w tym roku- liczy się podejście :) Życzę też Wam udanego roku 2015, spełnienia wszystkich marzeń i samych sukcesów:) Ja się ogromnie cieszę, że ten rok za kilka godzin się kończy, bo u mnie był na tyle negatywny, że chcę się od tego wszystkiego odciąć grubą kreską i dlatego też dziś opiszę swoich ulubieńców :) Ulubieńców 2013 opisywałam tutaj :) Linki do pełnych recenzji zamieściłam w tytułach :)



Jest to pierwszy kosmetyk, który przyszedł mi do głowy :) Nie tylko bardzo dobrze zmywa makijaż, ale także pielęgnuje skórę, niweluje ściągniecie skóry- po prostu cudo :) 




Te kremy to absolutna rewelacja! :) Krem na dzień wchłania się błyskawicznie, wygładza skórę, nie uczula, nie podrażnia i bardzo dobrze nawilża nie zostawiając żadnego filmu- pod podkład ideał :) Krem na noc jest treściwy, świetnie sprawuje się z dodatkiem oleju, rozpaczam, że skończył mi się kilka dni temu, bo nawet w takie mrozy jak panują teraz nawilżał na długo, wygładzał skórę- zachwytów nie ma końca:)



Delikatny płyn, który nie szczypie w oczy, nie podrażnia, nie zostawia tłustej warstwy i świetnie zmywa. 



Nie mogłam się zdecydować pomiędzy tą dwufazówką, a tą powyżej, ponieważ obie uwielbiam i są równie świetnie :) Dobrze zmywa, nie zostawia tłustej warstwy, po dostania się do oka nie piecze i nie szczypie.



O mojej słabości do zapachu różanego już wiecie, ale oprócz niego maska świetnie oczyszcza skórę nie wysuszając jej :)



Krem o pięknym zapachu, dobrze nawilżał- mogłam go używać nawet raz w tygodniu i jak na swoją małą pojemność był wydajny.

 

Krem o lekkiej konsystencji, fenomenalnym zapachu i długotrwale nawilżał moją skórę zimą. Krem, którego non stop polecam każdemu kto pyta mnie o jakieś dobrze nawilżające mazidło do ciała :)



 
Regeneruje i nawilża skórę na długo, ładnie pachnie, błyskawicznie się wchłania i mogę używać go nawet w ciągu dnia :)


 
Jedyny włosowy ulubieniec w tym roku- jakoś tak się złożyło :) Świetnie myje, dodaje objętości, odbija włosy u nasady i łagodzi mój podrażniony skalp, ideał w każdym calu :)


Znacie któregoś z moich ulubieńców?:)

28 grudnia 2014

CosmoSpa naturalne marokańskie mydło z opuncji figowej

Ostatnie kilka dni pozwoliły mi wypocząć, uświadomiłam sobie tym samym jak bardzo mi brakowało porządnego i długiego wypoczynku :) Przy okazji też denkuję na potęgę i pozbywam się zapasów:) A dziś zapraszam Was na recenzję mydła figowego z CosmoSpa, ostatnio co raz częściej sięgam po naturalne kosmetyki i sprawdzają się u mnie świetnie :) A moją ciekawość dodatkowo wzbudził fakt, że olej z opuncji figowej jest najdroższym olejem, a to mydło go zawiera :)


Producent: "Przeznaczone do skóry bardzo wrażliwej, w 100% naturalne, odprężające, głęboko  nawilżające. Do codziennej pielęgnacji i higieny twarzy oraz całego ciała. Olej z opuncji Figowej spowolni proces starzenia się skóry oraz wygładzi zmarszczki, skóra będzie jędrna, elastyczna i bardzo nawilżona. Dzięki działaniu olejku tzw. "worki pod oczami" diametralnie się zmniejszą oraz znikną zaczerwienia oraz małe uszkodzenia skóry. Podczas dziennego stosowania przy skórze tłustej i mieszanej widoczne zmniejszone pory." (źródło: strona internetowa Cosmo Spa)



Mydło dostajemy zapakowane w ozdobną tekturkę, przewiązane kokardką, dodatkowo jest ono zafoliowane.

Moja opinia. Mydło przeważnie kojarzy się z czymś co na pewno wysuszy skórę i spowoduje jej ściągnięcie- sama z tego powodu kilka lat temu zrezygnowałam z mydeł i zaczęłam je omijać szerokim łukiem. Na dzień dzisiejszy mamy do wyboru mydła o bardzo przystępnych składach i to mnie przekonało to tego by bardziej się nimi zainteresować. Mydło figowe jest przeznaczone do skóry wrażliwej, czyli takiej jak moja, a mimo to pierwsze użycie go do mycia twarzy nie zaliczyłam do udanych, ponieważ trochę wysuszyło moją skórę. Nie należę do osób, które szybko się zrażają, więc dałam mu kolejną szansę i później sprawdzało się o wiele lepiej, dobrze oczyszczało skórę z martwego naskórka, stawała się ona bardzo gładka i miękka, ale nawilżenia nie zauważyłam:)  Im dłużej się go używa pojawia się co raz więcej dość ostrych drobinek, czyli pudru figowego, ale nie podrażniły mojej skóry twarzy, a w pielęgnacji ciała sprawdzają się bardzo dobrze, wykonuję nim przyjemny, delikatny peeling :)


Skład: woda, olej sojowy, wodorotlenek sodu, olej z nasion opuncji figowej i puder z opuncji figowej.

Do nabycia tutaj.
Używacie mydeł w kotce czy nadal podchodzicie do nich niechętnie?:)

26 grudnia 2014

Bania Agafii: miodowe mydło do ciała i włosów

Dzisiaj recenzja kolejnego produktu wielofunkcyjnego, przeznaczonego zarówno do mycia ciała jak i włosów. Niemniej jednak przeciwnie niż recenzowany wczoraj płyn do higieny intymnej Facelle nie sprawdził się u mnie w pielęgnacji włosów, mimo tego, że w blogsferze jest to bardzo polecany i lubiany kosmetyk.


Producent: "Mydło miodowe złożone z naturalnych składników aktywnych stworzone specjalnie do delikatnego oczyszczania i pielęgnacji ciała i włosów."

Opakowanie: wygodny słoiczek o pojemności 300 ml, który posiada dodatkowe plastikowe wieczko pod nakrętką. Ma gęstą konsystencję, dość ciągnącą i pomysł takiego opakowania jest strzałem w 10. 

Zapach: niestety w 100 % mi nie odpowiada, ponieważ jest to połączenie miodu i kwiatów, akurat dwóch zapachów za którymi nie przepadam, a obie te nuty są wyraźnie wyczuwalne.

Wydajność: używałam go od marca i dopiero go zdenkowałam. Na zużycie mamy 9 miesięcy i niestety nie zmieściłam się w tym terminie, ale przez to, że go nie polubiłam, ale jest niesamowicie wydajny.


Działanie: około 10 razy próbowałam dać mu szansę w roli mydła do włosów, niestety za każdym razem byłam niezadowolona z jego działania. Moje włosy były po nim bardzo lekkie, niesamowicie puszące się, a gdy na zewnątrz padał deszcz robiła się z nich miotła. Żadna odżywka i maska mi nie pomagała, jego działanie było silniejsze. Kiedyś wspominałam na blogu, że dopiero niedawno dowiedziałam się co oznaczają puszące się włosy- właśnie dzięki temu produktowi. Niemniej jednak bardzo dobrze oczyszcza włosy i nie plącze ich.
W roli mydła do ciała sprawdza się dobrze, skóra jest niesamowicie miękka i dopieszczona, wystarczy tylko odrobinka.


Skład:

Dobrze się sprawdza w roli mydła do ciała, ale nie na tyle by kupić go ponownie. W oczyszczaniu włosów okazał się kompletną klapą, więc nie planuję ponownego zakupu.

Miałyście? :) W kolejce czeka u mnie jeszcze mydło cedrowe, więc mam nadzieję, że chociaż ono się u mnie sprawdzi;)

25 grudnia 2014

Moje nowe odkrycie: Facelle płyn do higieny intymnej aloes w roli szamponu

Witam Was świątecznie ;) Na wstępie chciałabym życzyć Wam wesołych i spokojnych świąt w gronie rodziny, odpoczynku, dużo zdrowia, dużo miłości i spełnienia wszystkich marzeń! :)

W oczekiwaniu na gości mając chwilkę napiszę kilka słów o moim nowym odkryciu jakim jest płyn do higieny intymnej Facelle, który wpadł w moje ręce całkiem przypadkowo. Początkiem grudnia sięgnął dna mój płyn, a dla mnie to jest podstawowy kosmetyk bez którego nie mogę się obejść i pomyślałam, że czas wypróbować Facelle, ale nie miałam pojęcia, że jest nowa wersja aloesowa i jak zobaczyłam skład to przepadłam- nie ma rumianku, którego unikam w kosmetykach, bo powoduje u mnie wzmożone wypadanie.


Opakowanie: wysoka, ale smukła butelka, która ma bardzo wygodny otwór, ale jest on trochę duży i gdy używałam go w roli płynu do higieny intymnej zawsze wylewało mi się go za dużo, gdy potrzebowałam trochę więcej do umycia włosów jego wielkość była odpowiednia.

Zapach: dla mnie delikatny i przyjemny, nie drażnił mnie i nie sądzę, że komuś mógłby się nie spodobać.

Konsystencja i wydajność: żelowa, pieni się przeciętnie. Używając go zgodnie z przeznaczeniem przez 2 tygodnie i 3 razy w tygodniu jako szampon starczył mi na prawie miesiąc, więc uznaję go za naprawdę wydajny :)



Działanie: 2 tygodnie używałam go w roli płynu do higieny intymnej i sprawdzał się u mnie w tej roli dość przeciętnie, nie czułam dzięki niemu zbyt wielkiego odświeżenia, ale nie podrażniał i nie spowodował innych nieprzyjemnych niespodzianek. 
Za to w roli szamponu sprawdza się absolutnie genialnie. Nadal mam podrażniony i suchy skalp- efekty namiętnego zapuszczania i używania wcierek na bazie alkoholu odbiły się na nim. Jest to pierwszy kosmetyk, który długofalowo łagodzi moje problemy ze skalpem, a nie tylko chwilowo i po moim wielkim entuzjazmie przestaje przynosić efekty. Spodziewałam się, że moje włosy na długości będą po nim szorstkie i bez życia, bo tak się zachowywały po szamponie dla dzieci Hipp (chyba jedyny dla dzieci bez rumianku- ale nie wiem czy skład nie uległ zmianie) i nie miałam w tej kwestii wielkich oczekiwań. Jednak okazało się, że włosy są po nim bardzo miękkie i gładkie (ufff, bo nie lubię napuszonych, fruwających włosów). Gdy po myciu nim włosów użyję ulubioną odżywkę lub maskę jest to mój ulubiony duet.



Skład:
w składzie ma glicerynę, mocznik, alantoinę i aloes (rumianku brak, hurra!)


Cena: 4,99 w Rossmannie, obecnie trwa na promocja i kosztuje 3,99.

Jest to moje nowe odkrycie i polecam każdemu kto ma jakieś problemy ze skórą głowy :)

21 grudnia 2014

Delikatny płyn micelarny białe kwiaty Tołpa Botanic

Kiedy pokazywałam ten płyn micelarny w haulu kilka z Was bardzo zainteresował, przybywam więc z recenzją, akurat w tym tygodniu trafił do denka.


Producent: "Wyobraź sobie trzy białe kwiaty. Ich delikatne płatki zrywane o świcie. A później jak przyłożone do skóry nadają jej gładkość. Poczuj ich  zapach. Możesz nawet ulec ich działaniu, nie krepuj się. 
Nasz botaniczny płyn micelarny jest komfortowy i ma subtelny zapach. Delikatnie oczyszcza skórę z zanieczyszczeń i usuwa makijaż twarzy, oczu i ust. Nawilża i odświeża. Łagodzi podrażnienia i przywraca komfort. Przeznaczony jest do stosowania bez użycia wody." 

Opakowanie  to 200 ml butelka z twardego plastiku otwierana na klik. Niestety otwierało mi się go dość ciężko, dopiero pod koniec swobodnie, ponieważ otwarcie trochę się wyrobiło. Można go swobodnie gdzieś zabrać, ponieważ położone nie przeciekało.

Zapach: dla mnie jest zbyt intensywny wbrew temu co podaje producent, dominuje w nim zapach jaśminu za którym nie przepadam. Dość długo się utrzymuje na skórze. Myślę, że jeśli ktoś lubi kwiatowe zapachy to na pewno uzna to za plus tego produktu.

Wydajność: niestety wydajność to jego słaba strona, bo starczył mi dokładnie na 3 tygodnie, a maluję się średnio 5-6 razy w tygodniu.


Działanie: bardzo dobrze radził sobie z makijażem twarzy, nie zostawiał lepkiej warstwy, po jego użyciu nie pojawiły się żadne niespodzianki. Mam wrażliwą i suchą skórę twarzy, nie podrażniał jej, więc w odniesieniu do niej mogę go określić jako delikatny. Po jego użyciu w tym obszarze była miękka i ukojona. Niestety nie mogłam wykonywać nim demakijażu oczu, ponieważ podrażniał je, oczy szczypały, a skóra w okolicach oczu stała się podrażniona i przesuszona. Ten sam produkt, a tak diametralnie różne działanie w tych dwóch obszarach twarzy.


Skład:
gliceryna, ekstrakt z torfu, ekstrakt z róży stulistnej, z jaśminu, ekstrakt z białych kwiatów.

Cena: udało mi się go kupić w promocji w Hebe za 9,99, jego cena regularna to 21,99.

Podsumowując do minusów zaliczam małą wydajność i zbyt intensywny zapach (chociaż może nie jestem w tym momencie obiektywna, bo nie przepadam za kwiatowymi zapachami) i fakt, że podrażnia skórę wokół oczu. Do plusów fakt, że nie podrażnia skóry twarzy i bardzo dobrze zmywa makijaż.

Z racji słabości do marki Tołpa, która narodziła się niedawno, teraz testuję płyn micelarny Dermo Face Physio i ten zrecenzuję jako następny :)

Dajcie znać czy miałyście któryś z nich :)

17 grudnia 2014

Szampon i balsam na kwiatowym propolisie Babuszki Agafii

Do zakupu balsamu na kwiatowym propolisie zachęciła mnie bardzo pozytywna recenzja Anwen, a wiadomo jak to w życiu bywa do koszyka wskoczył także szampon do wypróbowania :) Z tej dwójki bardziej byłam zadowolona z szamponu, a dlaczego o tym poniżej :)


Opakowanie: pojemność ogromna, bo aż 600 ml i tu zapewne pojawia się pierwsza myśl osoby, która myśli o jego zakupie- kiedy ja to zużyję? Ja z szamponem poradziłam sobie szybko, bo przy moim codziennym myciu skończył się w ciągu 2 miesięcy przeplatając jego używanie z innymi. Odżywkę powoli sobie zużywam, ale końca nie widać :) Oprócz tego, że tak duże opakowanie jest oczywiście nieporęczne to jakościowo też nie jest za dobre, ponieważ odpadła mi ta srebrna "skuwka" która się znajduje na plastikowym otwarciu. Ma otwór typu klik, który w obu przypadkach nie działa tak jak powinien, bo naciskając do oporu pojawia się taki mały otworek, dzięki któremu nie nie mogłam wydostać balsamu i za każdym razem odkręcałam całe otwarcie, a w przypadku szamponu trochę musiałam czekać aż coś wypłynie. 

Zapach: pewno każdy wyobraził sobie piękny kwiatowy zapach i czasem na blogach też spotykam takie opinie, ale dla mnie w przypadku obu tych kosmetyków jest to klimat proszku do prania i płynu do płukania, a takich zapachów bardzo nie lubię :) Na szczęście nie utrzymuje się on na włosach w ogóle.

Konsystencja: szampon jest dość wodnisty, ale nie na tyle by spływał z dłoni zanim go zaaplikujemy na włosy. Balsam jest średnio gęsty.


szampon 

balsam 



Szampon: jak napisałam na wstępie to z niego byłam bardziej zadowolona niż z balsamu, chociaż on sam nie jest na pewno bez wad. Seria ta została nazwana przez producenta jako: "puszystość i lekkość", której ja niestety nie zauważyłam nigdy. Wręcz przeciwnie- szampon ten w połączeniu z odżywką czy maską, która jest trochę bardziej obciążająca powodował u mnie dość mocno przyklapnięte włosy i mogłam go używać tylko z takimi lekkimi. Jeśli chodzi o właściwości myjące to bardzo dobrze radził sobie ze zmywaniem olei, dobrze oczyszczał, nie powodował wypadania włosów czy podrażnienia skalpu. Podsumowując jest to dość średni szampon jakich na pewno używałyście wiele.

Balsam: niestety na moich włosach nie dawał on ŻADNEGO efektu. Nakładany na 5,10, 15 minut solo, czy nawet na godzinę z półproduktami nie robił z włosami nic ani pozytywnego ani negatywnego. Zupełnie tak jakbym nie nałożyła po myciu włosów niczego. Z zachwytem wczytywałam się we wszystkie recenzje o tym, że dodawał objętości czy włosy były po nim tak puszyste jak nigdy. I w tym wypadku jego pojemność jest dla mnie dużym minusem, bo będę musiała się jeszcze nagimastykować aby go zużyć jak najszybciej, a efektów i tak nie zobaczę żadnych.


Skład szamponu:

Skład balsamu:


Dajcie znać czy miałyście którykolwiek z tych kosmetyków albo inny z tych serii, ja mam w planach zakup duetu na brzozowym propolisie :)

14 grudnia 2014

Spóźnione zakupy listopadowe

Dziś zakupy listopadowe publikowane z opóźnieniem- niestety pogoda w ostatnim czasie nie pozwoliła mi na zrobienie zdjęć wcześniej ;)
W listopadzie nie pisałam na blogu o promocji Rossmannie 1+1, ponieważ kupiłam tylko 4 rzeczy, które już sobie zaplanowałam wcześniej. Za tymi podkładami się nachodziłam niestety, bo w jednym ze sklepów pompka tego podkładu była rozwalona, a on rozlany na całej półce- mina pracownicy, gdy to zobaczyła była bezcenna :) Ale czy kogoś to jeszcze dziwi? Dlatego ostatnio częściej kupuję w internecie albo chodzę do Hebe, bo kosmetyki kolorowe są tam zaklejone.

1) Rimmel Match Perfection: 010 Light Porcelain, podkład, który ma wady, ale uwielbiam go za bardzo jasny kolor, na pewno o nim napiszę, 38,99 (1+1)
2) Eyeliner Lovely Glossy- wpadł mi w oko, ale niestety nie polecam go nikomu, poświęcę mu osobną notkę (7,59)
3) Eyeliner matowy Lovely- kupiłam z sentymentu, ponieważ 2 lata temu malowałam się tylko nimi i miałam wszystkie kolory (gratis)
4) Lakier Eveline Mini Max- odbarwił mi paznokcie, od 2 tygodni mam zielone... 
5) Maseczka Face Food do twarzy ogórek i jabłko- nowość w moim Hebe, producentem jest Montagne Jeunesse (3,29 z 4,99)

6) 2x gumki do włosów Franck Provost- stwierdziłam, że będą idealne do wiązania włosów do snu- akurat zaczęłam się do tego przekonywać (6,99)
7) Orientana masło do ciała Róża Japońska i Róża- nieplanowany zakup, akurat z zakupami kosmetyków tej marki wstrzymywałam się do uszczuplenia zapasów, ale cena w Hebe mnie bardzo przekonała, a poza tym moja straszna słabość do różanych zapachów (23,99 z 29,99)
8) Żel aloesowy GorVita- tyle osób o nim ostatnio pisało i polecało, więc stwierdziłam, że i ja muszę wypróbować (ok. 10 zł)
9) Maska Kallos Keratin- od dawna mnie kusiła, ale przy moich wielkich zapasach maseczek do włosów, to nie był jednak dobry pomysł- mogłam się wstrzymać z zakupem :) (7 zł z 10)

Mamy dopiero połowę grudnia, a ja już mogę napisać, że już więcej rzeczy mi wpadło niż przez cały listopad;>

11 grudnia 2014

Czarne mydło róża damasceńska Cosmo Spa

Wiele razy czytałam o wspaniałych właściwościach czarnego mydła, ale zawsze zastanawiałam się czy aby na pewno ono jest dla mnie skoro mam skórę suchą i wrażliwą. Dziś mogę rozwiać wątpliwości osób, które jeszcze się nie zdecydowały na jego zakup z tego powodu :)


Producent: "Do peelingu enzymatycznego twarzy i ciała. Czarne mydło jest produktem całkowicie naturalnym. Produkt wyrabiany tradycyjną recepturą. Jest bardzo łagodne i skuteczne ponad miarę. Zawarte w mydle naturalne składniki czynne trawią martwy naskórek, oczyszczają skórę z toksyn i zanieczyszczeń. Dzięki czemu skóra staje się wygładzona, wolna od toksyn, zanieczyszczeń i martwych komórek. Dodatkowo wysoka zawartość witaminy E w oliwkach intensywnie odżywia skórę i działa przeciwzmarszczkowo.

Nie podrażnia bardzo wrażliwej, nawet naczynkowej i alergicznej skóry.



Aplikacja :
Savon Noir nie pieni się jak inne mydła. Na rozgrzane wilgotne ciało nałóż mydło, przeczekaj 5 minut by zaczęło działać. Następnie kulistymi zdecydowanymi ruchami masuj ciało rękawicą Kessa.Po kilku minutach spłucz mydło wodą, a następnie nałóż na ciało naturalne oleje np. olej arganowy. Przy aplikacji na twarz należy omijać oczy oraz dziurki nosowe."


Opakowanie: 100 gramowe i dokładnie takie jak lubię z uwagi na praktyczność- niewysokie i o dużej średnicy :) 

Zapach: pachnie według mnie jak smar do samochodu, ale nie jest to bardzo intensywny zapach, który mógłby przeszkadzać w użytkowaniu tego kosmetyku. 

Konsystencja: niesamowicie gęste, ciągnące i "kleiste". Nie uważam tego jednak za wadę, bardziej jako odmianę od klasycznych kosmetyków.

Działanie:
Czarne mydło po raz pierwszy kupiłam sobie rok temu, jak wspomniałam na wstępie, długich wahaniach czy abo na pewno jest dla mnie. Bohatera dzisiejszego postu zaczęłam testować we wrześniu. Jako osoba o skórze suchej, wrażliwej i skłonnej do wszelkich podrażnień nie mam zbyt wielkiego wyboru jeśli chodzi o kosmetyki do oczyszczania twarzy- może to być peeling enzymatyczny, maska oczyszczająca do twarzy o bardzo delikatnym składzie albo ewentualnie jakaś pianka, mechaniczne peelingi odpadają- suchość i zaczerwienienie skóry gwarantowane. Mydło to na pewno nie jest proste w obsłudze i podejrzewam, że mogłoby się szybko znudzić właśnie z tego powodu, bo trochę trzeba się natrudzić żeby go użyć. Najpierw kwestia jego wyciągnięcia, bo jest to dość zwarta konsystencja, a potem rozsmarowania na twarzy, bo trochę się ciągnie i klei. Na dodatek praktycznie się nie pieni jak wspomniał producent. Niemniej jednak efekty są tego warte, a poza tym nie należę do osób, które w jakiejkolwiek dziedzinie się szybko zniechęcają :) Dla mnie w zasadzie z katalogu tych kosmetyków, które wymieniłam to jest najszybszy sposób na oczyszczenie skóry twarzy, bo cała reszta wymaga jeszcze więcej zachodu. Skóra jest świetnie oczyszczona, przy tym bardzo miękka i później chłonie sera i kremy jak gąbka :) Co najważniejsze dla mnie nie wysusza skóry i nie ściąga jej. Producent wspomina o omijaniu okolic oczu i dziurek w nosie-haha podpisuję się pod tym, bo jak się do nich dostanie to dość nieprzyjemnie piecze, ale po 2 minutach wszystko wraca do normy bez podrażnień.

Dopiero niedawno spróbowałam go użyć do całego ciała i zastanawiam się dlaczego dopiero teraz skoro już od roku posiadam rękawicę Kessę. Efekty bardzo podobne jak i na twarzy- skóra zwłaszcza na udach jest bardzo miękka i świetnie oczyszczona- nawet jak po najlepszym peelingu:) 

Nie próbowałam nim myć włosów :)

Skład:

Do nabycia tutaj.

Dajcie znać czy go miałyście ;) Ja jestem w czarnym mydle zakochana po uszy;)

Fakt iż otrzymałam go w ramach współpracy nie miał wpływu na moją opinię.

9 grudnia 2014

Sally Hansen top coat Insta Dri, czyli dlaczego od 6 miesięcy nie recenzowałam żadnego lakieru

Insta-Dri od Sally Hansen i Seche Vite to chyba najpopularniejsze preparaty, które mają przyspieszyć wysychanie lakieru, skusiłam się więc na ten pierwszy. Oczywiście przez moje ręce przeszło kilka innych wcześniej np. w sprayu z Avonu, który był potwornie tłusty i miałam wrażenie, że robi dokładnie coś odwrotnego od swojej funkcji- wydłużał jego schnięcie...


Producent: "Dzięki ekskluzywnym kompleksom polimerowym preparat wysusza każdy kolorowy lakier w ciągu 30 sekund. Doskonale utrwala manicure chroniąc go przed odpryskiwaniem, ścieraniem i matowieniem, a jednocześnie nadaje mu super lśniącą powierzchnię."

Minusy. Z czego wynika taki tytuł? Faktycznie po raz ostatni pokazywałam jakiś lakier na blogu w czerwcu, ponieważ od tamtego czasu moje paznokcie nie nadawały się do prezentacji, a winowajcą jest dzisiejszy bohater. Mniej więcej wtedy kupiłam ten top coat, który jak się okazało ma bliźniaczy skład (niestety nie przyszło mi do głowy żeby to sprawdzić) i działanie, jak używany przeze mnie już kiedyś z New York Color  (u nas dość słabo znane kosmetyki, ale na allegro można kupić ich wiele w granicach 5 zł). Marka ta produkuje również kosmetyki Sally Hansen. Od kiedy używam tego top coatu nie jestem w stanie zapuścić paznokci ponad opuszki palców, ponieważ są bardzo kruche, łamliwe i rozdwajają się na potęgę. Nawet w lecie problem ten u mnie nie ustał- a wtedy o tej porze roku zawsze mogłam sobie zapuścić je do dowolnej długości. Jestem niestety przekonana, że moje problemy z paznokciami to jego wina, ponieważ dwa razy już odstawiłam go i paznokcie bez żadnej odżywki szybko wracały do normy. Obwiniam o to alkohol denat, który jest już na drugim miejscu w składzie. Nie zauważyłam by przedłużał trwałość lakieru, ale też na szczęście też jej nie skraca.

Do plusów mogę zaliczyć to, że lakier po minucie jest całkowicie suchy, kiedy położę się spać jestem pewna, że rano nie obudzę się z odgnieceniami od pościeli. Nie tworzy bąbelków. W zasadzie nie ma żadnego zapachu, także i to umila jego używanie. Po pół roku jeszcze nie zgęstniał i bardzo ładnie nabłyszcza paznokcie. Posiada pędzelek, a nie pipetkę, którą dozuje się kilka kropel, co jest zdecydowanie bardziej wygodne :)


Skład: 
"Skład: Ethyl Acetate, Alcohol Denat., Butyl Acetate, Cellulose Acetate Butyrate, Acrylates Copolymer, Trimethyl Pentanyl Diisobutyrate, Sucrose Benzoate, Triphenyl Phosphate, Nitrocellulose, Etocrylene, Isopropyl Alcohol, Benzophenone-1, Dimethicone, Tocopheryl Acetate, Carthamus Tinctorius (Safflower) Seed Oil, Hydrolyzed Rice Protein, PPG-2 Dimethicone, Saccharide Isomerate, Algae Extract, Lavandula Angustifolia (Lavender) Flower/Leaf/Stem Extract, D&C Violet No. 2 (CI 60725)"

Komu mogę go polecić? Tylko osobom, które szukają dobrego wysuszacza, ale lubią mieć krótkie paznokcie, jeśli lubicie mieć trochę dłuższe to z tym kosmetykiem niestety prawdopodobnie tak jak i mi się to nie uda (jeśli również nie używacie odżywek tak jak i ja, chociaż powinnam to zmienić). 

Jeśli byście mogłybyście mi polecić mi dobry przyśpieszacz wysychania bez alkoholu byłym Wam bardzo wdzięczna:))

7 grudnia 2014

Syberyjska witaminowa maska dla dłoni Natura Siberica

Witam, przez ostatnich kilka dni nie miałam możliwości pisać i odwiedzać Waszych blogów (na szczęście będę teraz nadrabiać z przyjemnością), bo nawarstwiło mi się trochę spraw osobistych i dopadła mnie choroba, a do pracy musiałam chodzić i ciężko było się wykurować ;)

A dziś o rosyjskiej masce do dłoni, którą już chwilkę testuję, a najintensywniej w ciągu ostatnich mroźnych dni.


Producent: "Witaminowa maska zapewnia intensywne odżywienie i regenerację skóry. Nawilża i chroni dłonie, a także nasyca je niezbędnymi witaminami i minerałami zapewniając zdrowy i piękny wygląd. 
Sposób użycia: nanieść grubą warstwę maski na suchą skórę dłoni, pozostawić na 5 minut, a następnie zmyć ciepłą wodą."

Zapach od pierwszego otwarcia tej maski kojarzył mi się z balsamem do włosów Organic Shop miód i winogrona, o którym pisałam tutaj. Wiem, że mało osób miało z nim styczność także napiszę, że nie jest to typowy miodowy zapach, jest słodki, ale nienachalny i na pewno nie męczący ;) Myślę, że powinien każdemu przypaść do gustu. Utrzymuje się na dłoniach co najmniej godzinę.

Opakowanie to 75 ml tubka z miękkiego plastiku, zapakowana dodatkowo w kartonik, na którym znajdziemy najistotniejsze informacje. Design jest bardzo prosty, bardzo mi się to w nim podoba. Maska ma duży otwór, co jest słusznym zamysłem producenta, ponieważ sama maska jest bardzo gęsta, nie jest to na pewno konsystencja typowo kremowa, a taka jakiej każdy by się spodziewał po masce.




Działanie: na wstępie muszę napisać, że nie korzystam z niej tak jak wskazuje producent, czyli nie trzymam jej 5 minut na dłoniach, a potem spłukuję ciepłą wodą, ponieważ nie widziałam właściwie żadnego efektu tak ją aplikując. Postanowiłam nacierać jej grubszą warstwę na dłonie i nic nie zmywać. Okazało się to strzałem w 10, a już najlepsze efekty były zauważalne, gdy ubrałam na dłonie bawełniane kosmetyczne rękawiczki. Dłonie po niej wówczas są bardzo gładkie, miękkie i naprawdę mocno nawilżone na długo. Nie jest to chwilowy efekt, który znika tak szybko jak i się pojawił. Jestem bardzo zadowolona z tej maski i ciesze się również, że jest bardzo wydajna, dzięki czemu liczę na to, że będę mogła się nią cieszyć do końca zimy. 

Skład: 

 

Używacie masek dla dłoni? Polecicie mi jakaś?:)


3 grudnia 2014

Rozdanie kosmetyków Body Diet24 Soraya

Cześć dziewczyny! ;) Dziś przygotowałam rozdanie, mam nadzieję, że kosmetyki przypadną Wam do gustu ;)


Nagrody: 
1) Balsam do ciała wyszczuplanie i ujędrnianie Soraya
2) Krem do biustu ujędrnianie i modelowanie Soraya


Regulamin:
1) Organizatorem i sponsorem nagród jest autorka bloga Hedvigis o kosmetykach 
2) Przedmioty rozdania są nowe
3) W rozdaniu wygrywa jedna osoba
4) Z osobą, która wygra skontaktuję się drogą mailową
5) Rozdanie trwa od 3.12. do 31.12.2014 włącznie  (do północy), zgłoszenia po tej dacie nie zostaną uwzględnione
6) Wyniki rozdania podam do 5.01.2015 r.
7) Na mail z adresem od osoby, która wygrała, czekam 3 dni, w razie jego braku wybiorę inną osobę spośród tych, które wzięły udział w rozdaniu 
8) Nagrody zostaną wysłane na mój koszt w ciągu 5 dni roboczych od otrzymania adresu 
9) Nagrody mogą zostać wysłane tylko na terenie Polski 
10) Do rozdania nie stosuje się przepisów ustawy z dnia 29 lipca 1992 r. o grach i zakładach wzajemnych (Dz.U. z 2004 Nr 4 poz. 27 z późniejszymi zmianami) 
 
 
Warunki konieczne by wziąć udział w rozdaniu:
1) być publicznym obserwatorem mojego bloga (1 los)
2) zgłosić chęć wzięcia udziału w rozdaniu w komentarzu wg podanego poniżej wzoru zgłoszenia
 
 
Warunek dodatkowy:
1) dodanie w pasku bocznym na blogu grafiki z linkiem do bloga (+ 2 losy)
 
 
Wzór zgłoszenia:
Obserwuję jako:
E-mail:
Pasek boczny: NIE/ TAK: adres bloga


Powodzenia! :)

2 grudnia 2014

Tusz podkręcający rzęsy Volume Vertige Yves Rocher

Jestem niezmiernie zadowolona, że dzisiaj ten tusz mogłam włożyć do kartonu ze zdenkowanymi kosmetykami i nie będę musiała się więcej z nim męczyć ;-)


Producent: "Spraw, aby Twoje spojrzenie było głębokie i intensywne – dzięki tuszowi Volume Vertige rzęsy są widocznie grubsze i podkręcone na całej długości. Poznaj specialną szczoteczka z dozownikiem tuszu, który zatrzymuje konsystencję, aby maksymalnie pogrubić rzęsy już przy pierwszej aplikacji, bez konieczności zanurzania szczoteczki we flakonie przed każdym pociągnięciem rzęs. Kremowa konsystencja, zawierająca żywicę elemi o właściwościach utrwalających, sprawia, że efekt podkręcenia rzęs utrzymuje się aż do 12 godzin.

Działanie: 
● Widocznie grubsze i podkręcone na całej długości rzęsy
● Efekt głębokiego i intensywnego spojrzenia
● Szczoteczka z dozownikiem tuszu
● Kremowa konsystencja
● Trwałość aż do 12h

Składniki: Żywica elemi, naturalna żywica z drzewa pochodzącego z Filipin, umożliwia podkręcenie rzęs i jednoczesne utrwalenie przez cały dzień, bez wrażenia sztywnych rzęs."


Moja opinia:

Zaczęłam go używać w połowie października, akurat pojechał ze mną na wakacje. Początkowo byłam z niego zadowolona, bo był mokry, nie trzeba było wiele przy nim pracować żeby efekt był zadowalający, całkiem ładnie pogrubiał, ale nie zauważyłam nawet minimalnego podkręcenia rzęs. Nie osypywał się, nie kruszył i nie rozmazywał. Szczęście trwało całe 2 tygodnie. Jak na tusz, który otrzymujemy zapakowany w folię mając pewność, że nikt się do niego nie dobierał to czas jest rekordowo krótki, który w cenie regularnej kosztuje 65 zł. Potem mój poziom irytacji tym tuszem wzrastał z dnia na dzień, ponieważ już po 2 tygodniach konieczne było dodawanie duraline z Inglota. Gdybym nie miała tego kosmetyku mogłabym tym tuszem malować się maksymalnie 3 tygodnie. Tak więc dodawałam po 2-3 kroplach duraline do tuszu co kilka dni, a od zeszłego tygodnia nawet ono już nie pomagało- jeśli bym miała tak reanimować każdy tusz to nie zarobiłabym na niego. Tusz sklejał co raz bardziej i bardziej, aż wczoraj zrobił mi jedną wielką grudę na rzęsach i musiałam śpiesząc się rano do pracy zmyć cały makijaż... Co prawda jak już się przemienił w takiego mega sklejacza to na szczęście się w dalszym ciągu nie osypywał i nie robił pandy, ale to marne pocieszenie.

Od strony technicznej to kształt tej silikonowej szczoteczki bardzo mi się spodobał- wyraźnie zwężona na środku, nieduża (chociaż ja lubię te duże to pod tym względem mi nie przeszkadzała) i precyzyjna, dzięki czemu nigdy nie uciapałam sobie powieki.
Jego plusem było to, że bardzo łatwo się zmywał- co prawda zawsze zostawały grudki na płatku- akurat z tym się jeszcze nie spotkałam, nigdy nie miałam kłopotu ze 100% jego zmyciem i nie znajdywałam resztek tuszu np. przy linii rzęs.


Miałam już kiedyś tusz z Yves Rocher, był to Sexy Pulp, o którym pisałam tutaj- wpadł w moje ręce za 1 gr, gdy zakładałam kartę w tym sklepie, z kolei bohatera dzisiejszej recenzji dostałam jako gratis do zakupów dokonanych w sklepie internetowym. Niestety tusze tej marki są bardzo słabe co potwierdził i ten egzemplarz.


Naprawdę marne efekty...
wiem, że podkład mi się zebrał w zmarszczce :(



Do kupienia tutaj.
Znacie, któryś z tuszy YR? Polubiłyście go?:)