31 stycznia 2014

Bird of paradise, czyli lakier Selective Golden Rose nr 43

Bardzo dawno nie pokazywałam żadnego lakieru, ponieważ mam zniszczone paznokcie i nie nadają się do pokazywania na blogu nad czym bardzo ubolewam, a akurat odkopałam w komputerze ten cudowny fiolet, a przemyślenia na jego temat były skrzętnie zanotowane w kalendarzu ;)


 Bird of paradise nr 43 to mój kolejny lakier Golden Rose z linii Selective, ale pierwszy który prezentuję na blogu

Jest to intensywny fiolet. Nie podoba mi się w tej serii to, że pomimo kupowania ich na wysepkach w galeriach handlowych i mając 100 %, że nikt ich nie otwierał są one zbyt gęste, przez co trzeba na nie uważać i kłaść cieniutkie warstwy. Wytrzymał u mnie jedynie niecałe 3 dni, pomalowałam paznokcie w poniedziałek popołudniu, a w środę wieczorem już miałam duże odpryski.





Mam mieszane uczucia co do tej serii, bo pomimo bardzo dużej pojemności, tj. aż 16 ml i faktu, że bardzo często w Selective  znajdziemy odpowiednik droższego lakieru z serii Rich Color to nie jestem przekonana czy chcę więcej dokupować ponad te, które mam.

Miałyście coś z tej serii? Podzielacie moje wrażenia?

29 stycznia 2014

Wzmacniający tonik do włosów Receptury Babuszki Agafii, czyli wcierka za 10 zł idealna na zahamowanie wypadania

Tytuł długi jak mur chiński, ale oddaje wszystko co chcę w tym poście zaakcentować ;) Zdenkowałam kilka dni temu tonik/lotnion Babuszki Agafii i chcę podzielić się z Wami tym tanim cudem. 



 Producent
"Naturalny ziołowy lotion do włosów – wzmacniający, dzięki unikalnej kombinacji naturalnych składników, intensywnie wzmacnia i odżywia włosy, cebulki włosowe oraz skórę głowy. 
Chmiel zwyczajny ( Humulus Lupulus) – wspomaga porost i zapobiega wypadaniu włosów, ma działanie wzmacniające i odżywcze.
Pokrzywa zwyczajna  (Urtica Dioica) – rekordzista w zawartości witamin korzystnych dla włosów i skóry.
Łopian większy  (Arctium Lappa) – odżywia i wzmacnia cebulki włosowe, przeciwdziała wypadaniu włosów, obniża ryzyko pojawienia się łupieżu.
Gipsówka błyszcząca  (Gypsophila Siberica) – tonizuje i odżywia włosy.
Sposób użycia:
Nanieść na czyste, wilgotne włosy i skórę głowy. Nie zmywać."




Opakowanie jest wykonane z twardego plastiku, niestety nawet pod światło nie widać ile zostało nam wcierki. Posiada otwarcie typu klik, ale nie jest ono do końca wygodne, niby nie jest zbyt szerokie przez co wylewa się zbyt dużo płynu, ale i też jest za wąskie, bo w rezultacie dozuje bardzo małą ilość. Ja przelewałam wcierkę na szklany spodeczek i z niego aplikowałam palcami na skórę głowy, na długość włosów już nie.

Sam tonik jest koloru żółto-zielonego.

Zapach, dosłownie się od niego uzależniłam, piękny ziołowy, ale nie niestety nie utrzymuje się, już 5 minut po aplikacji nie czuć go:( 

Kwestia myślę, że dość istotna- nie wzmaga przetłuszczania się włosów, ale też nie przedłuża świeżości. Nie unosi włosów u nasady, ale też nie powoduje przyklapu, pod każdym względem "estetycznym" jest obojętna.

Mam wersję wzmacniającą, choć występuje również właśnie przeznaczona przeciw wypadaniu, a okazało się całkiem niespodziewanie, że właśnie ona pomogła mi w wielkim kryzysie włosowym. Po Joannie Rzepie, o której pisałam TUTAJ zmagałam się z bardzo przesuszonym skalpem, choć powinnam nawet użyć czasu teraźniejszego, bo nadal to trwa, a także bardzo zaczęły mi wypadać włosy. Ilość włosów, które zostawały w wannie po myciu włosów przekraczały moje najśmielsze wyobrażania o tym zjawisku, potrafiło ich być nawet dwie  pełne garści. Miałam w zapasach właśnie ten tonik, który leżał i leżał, a ja właśnie chwilę wcześniej zastanawiałam się czy nie dać go jakiejś koleżance, ponieważ zawiera pokrzywę, a staram się jej unikać, bo przyciemnia włosy, a moje wystarczająco w ostatnim czasie ściemniały i brakuje mi takiej marchewki jaką miałam na głowie jako dziecko. Wracając do tematu postanowiłam ratować sytuację tą wcierką. Okazało się, że już po 3 aplikacjach co drugi dzień sytuacja się poprawiła znacznie, a po 1,5 tygodnia włosy przestały wypadać całkowicie! :) 

Dodatkowym atutem jest to, że przyspieszył mi troszeczkę porost. Mierzenie w pierwszych dniach grudnia pokazało mi, że listopadowy "przyrost" przez Joannę Rzepę wynosił 0 cm! Tak ta wcierka dobiła mój skalp, a już styczniowe mierzenie pokazało, że zamiast 1 cm odnotowałam 1,5 cm- mimo, że to tylko 0,5 cm więcej niż standardowo bardzo mnie to ucieszyło ;) 

Jeśli chodzi o skalp to tonik ten pomógł mi jedynie odrobinę, nie spowodował, że problem zniknął, ale go ograniczył, ale tego nawet od niego nie oczekiwałam ;)



Tym samym postanowiłam całkowicie zrezygnować z wcierek alkoholowych i nie próbować domowych wcierek, do mojego celu zapuszczania włosów nie jest już daleko, a nie chcę ponownie tego przeżywać co przeżywałam przez Joannę Rzepę. 

Skład: 

składniki zanalizowane zostały w opisie producenta 4 pierwsze miejsca to ekstrakty, reszta to konserwanty.


Tonik udało mi się kupić za 9,50, dostępność rosyjskie sklepy internetowe, możecie też próbować szukać w swoich zielarniach stacjonarnie.

27 stycznia 2014

Rozdanie dwóch zestawów: masło do ciała + lakier piaskowy

Witam, z racji posiadanych przez siebie zbyt dużych zapasów mazideł do ciała postanowiłam zorganizować rozdanie, w którym wygra dwie osoby.


Zapraszam na rozdanie 2 zestawów:


1) masło do ciała Perfecta o aromacie piernikowym + lakier piaskowy fioletowy  Delia Coral nr 06

2) masło do ciała Love2Mix masło shea i macadamia + lakier Wibo Wow Sand


Regulamin: 
1) Organizatorem i sponsorem nagród jest autorka bloga Hedvigis o kosmetykach 
2) Przedmiotem rozdania są tylko nowe kosmetyki
3) W rozdaniu wygrywają dwie osoby, każda po 1 zestawie
4) Osobę, która wygra proszę o kontakt mailowy
5) Rozdanie trwa od 27.01. do 15.02.2014 włącznie  (do północy), zgłoszenia po tej dacie nie zostaną uwzględnione
6) Wyniki rozdania podam do 20.02.2014 r. 
7) Na maila od osoby, która wygrała z adresem, na który mam wysłać przesyłkę czekam 3 dni, w razie jego braku wybiorę inną osobę spośród tych, które wzięły udział w rozdaniu 
8) Nagrody zostaną wysłane na mój koszt w ciągu 5 dni roboczych od otrzymania adresu 
9) Nagrody mogą zostać wysłane tylko na terenie Polski 
10) Do rozdania nie stosuje się przepisów ustawy z dnia 29 lipca 1992 r. o grach i zakładach wzajemnych (Dz.U. z 2004 Nr 4 poz. 27 z późniejszymi zmianami) 
11) W rozdaniu mogą wziąć udział osoby pełnoletnie, a niepełnoletnie za zgodą rodziców
Warunki konieczne by wziąć udział w rozdaniu:
1) być publicznym obserwatorem mojego bloga (1 los)
2) zgłosić chęć wzięcia udziału w rozdaniu w komentarzu wg podanego poniżej wzoru zgłoszenia
Warunek dodatkowy
1) dodanie paska bocznego u siebie na blogu (+ 1 los)
Wzór zgłoszenia: 
Obserwuję jako: 
E-mail: 
Wybieram zestaw: 1/2
Pasek boczny: NIE/ TAK: adres bloga

26 stycznia 2014

Okulary Firmoo

Pod koniec grudnia napisała do mnie Pani Laura z Firmoo z propozycją współpracy, przyznam, że trochę się zastanawiałam czy na nią zdecydować, ponieważ ostatnio już wygrałam w rozdaniu jedną parę, a poza tym kupiłam u optyka we wrześniu nowe okulary. Aczkolwiek stwierdziłam, że zawsze chciałam mieć czerwone okulary, a jako dziecko ciągle od mojej mamy słyszałam, że są niepraktyczne i do niczego nie pasują, toteż uznałam, że to dobra okazja do tego by spełnić swoje dawne marzenie ;) Posiadam wadę + 2,5 także okulary to dla mnie codzienność ;)

Okulary, które wybrałam znajdują się pod tym linkiem, choć obecnie widzę, że już nie ma czerwonego koloru do wyboru: http://www.firmoo.com/eyeglasses-p-2317.html 




 Dodatkowo otrzymujemy sztywne etui i miękkie oraz szmatkę do czyszczenia i poręczny śrubokręt.


Na stronie Fimoo znajduje się tzw. wirtualna przymierzalnia, wgrywamy swoje zdjęcie i możemy dopasować okulary ;) Ja przyznam, że z niej nie skorzystałam, bo okulary mnie na tyle urzekły, że stwierdziłam, że koniecznie chcę ten model. 


Pierwszą parę okularów Firmoo można otrzymać za darmo, więcej szczegółów znajduje się Tutaj.
Jeśli jesteście zainteresowane współpracą z Firmoo to wszelkie szczegóły są opisane Tutaj.

23 stycznia 2014

Balea: odżywka do włosów mango i aloes

Do tej pory recenzowałam już kilka kosmetyków Balea do włosów, jednak żaden nie spełnił moich oczekiwań, a czasem wręcz szkodziły. Tym razem w przypadku odżywki z mango i aloesem jest zdecydowanie lepiej, acz pewne minusy się znalazły.


Opakowanie jest dość sztywne, choć konsystencja jest bardziej wodnista niż w przypadku jej kokosowej siostry, przez co wydobywanie jest o wiele prostsze i nawet pod koniec nie miałam z tym problemu.

O koksowej pisałam już TU, miałam okropne problemy ze zmyciem jej, często okazywało się, że na grzebieniu znajdowały się jeszcze resztki, więc koniecznym było kolejne płukanie, dlatego w przypadku tej obawiałam się podobnego efektu, aczkolwiek nie było z tym problemu i to dało już jej sporą przewagę



Jeśli chodzi o zapach to przypomina mi jogurt Jogobelli z mango, choć nie jest tak przyjazny dla nosa, bardziej chemiczny. Na szczęście nie utrzymuje się na włosach.

Trzymam ją na włosach zawsze 5 minut. Nie obciąża moich włosów, nie powoduje przyklapu. Ładnie nawilża- wyraźnie to czuć.  Po zmyciu odżywki włosy są gładkie, jednak po wyschnięciu już nie zauważam spektakularnego efektu, który byłby widoczny gołym okiem, czuć go tylko w dotyku.

Tym minusem, który jest dla mnie decydujący i powoduje spore wątpliwości w odniesieniu tej odżywki to fakt, iż po wyjściu na zewnątrz, nawet w dzień, który nie jest wietrzny powoduje plątanie się włosów, nawet dzieje się to w gdy obcierają się włosy o kurtkę. Ktoś może powiedzieć, że nie ma silikonów i to dlatego, niestety nie, bo nie używam odżywek silikonowych od roku, a tylko ta tak u mnie "działa". Reasumując przyczynia się do plątania się włosów i pierwszą rzeczą jaką muszę zrobić po wejściu do budynku do rozczesanie włosów. Mam jednak do niej pewny sentyment i chciałabym ją znów wypróbować, tym razem jednak latem, może sprawdzi się lepiej? ;)

Skład:


Skład o wiele krótszy niż w przypadku kokosowej siostry i dodatkowo nie zawiera alkoholu tak jak ona, jedynie isporopyl alkohol, który i w tej recenzowanej wersji się znalazł. Przed zapachem znajdujemy tylko z ciekawych składników glicerynę, po nim pantenol i na ostatnich miejscah w składzie sok z aloesu i ekstrakt z mango indyjskiego.

Miałyście? Przypadła Wam do gustu?:)

P.S. Mam jeszcze takie pytanie ;) Część z Was prowadzi fan page swoich blogów na facebooku i zastanawiam się jak wygląda kwestia tego by móc pisać ze swojego fan page na innych?

21 stycznia 2014

Sweet Secret: piernikowy peeling cukrowy do ciała

Dziś kilka słów o piernikowym peelingu do ciała Sweet Secret marki Farmona, więc jeśli nie macie jeszcze dość czytania o nim, bo ostatnio jest dość popularny na blogach to zapraszam na recenzję :)



Szata graficzna jest bardzo estetyczna, masa słodkości, która w mig przyciąga wzrok;) Na plus przemawia fakt, że posiadał sreberko dzięki czemu ma się pewność, że nikt nie wkładał do niego paluchów, a na minus to, że bardzo szybko zaczęły się odklejać naklejki z boku. 

Zapach dla mnie to największy walor tego peelingu. Pachnie identycznie jak przyprawa do piernika- nie wyczuwam w nim chemii, jest to idealnie odwzorowany zapach pierniczków z charakterystyczną korzenną nutą. Cudo po prostu <3 Czuć go przez cały czas podczas peelingu, na ciele się jednak nie utrzymuje, ale w łazience za to dość długo:) 


Wydajność: wystarczył mi na 7 razy, także wydaje mi się dość przeciętna jak dla produktów tego typu.


Działanie: zacznę może od tego, że nie lubię mocnych zdzieraków i takich też nie mogę używać, bo mnie podrażniają. Preferuję średnie albo lekkie, a ten nawet jak na mój gust jest bardzo lekki i nie zauważyłam ścierania martwego naskórka, jedynie charakterystyczną powłoczkę jaką zostawiają peelingi na parafinie. Choć muszę przyznać, że choć cukier nie rozpuszcza się zbyt szybko, to jednak tarcie jest nie wystarczające nawet dla mnie.

 Skład: 

przeciwnicy parafiny nie będą zadowoleni, ponieważ znajduje się już na pierwszym miejscu.

Jeśli miałabym polecić komuś ten peeling to tylko ze względu na zapach, ponieważ jest boski i idealnie pasuje na chłodne zimowe wieczory ;)

19 stycznia 2014

Bourjois: płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu

Moim ukochanym płynem micelarnym nadal jest ten z BeBeauty, aczkolwiek czasem nas blogerki nachodzi na eksperymenty i tak było w tym przypadku. Płyn micelarny Bourjois jest bardzo zachwalany w blogsferze, a promocja kilka miesięcy temu skusiła mnie skutecznie do tego by trafił do koszyka.


Opakowanie jest charakterystyczne, wyróżnia go otwarcie z tą kuleczką, jednak muszę przyczepić się do samego otworu, ponieważ dla mnie jest trochę za duże przez co niejednokrotnie wylało mi się zbyt dużo płynu na płatek. Na plus jak najbardziej jest to, że jest przeźroczyste, więc jego denko nagle nie zaskakuje. 

Płyn jest bezzapachowy, co dla mnie jest jest również plusem. 


Jeśli chodzi o samo działanie to nie podrażnił mnie nie uczulił i co najważniejsze nie przyczynił się do powstawiania wyprysków oraz nie pozostawiał lepkiej warstwy. Świetnie zmywa makijaż, kiedy przecierałam twarz dodatkowo płynem różanym z Fitomed była idealnie oczyszczona, także nie musimy się martwić, że zostawia jakiekolwiek resztki makijażu. Z demakijażem oczu radzi sobie świetnie, zarówno z cieniami, eyelinerem żelowym jak i wieloma warstwami tuszu. Gdy dostanie się do oka nie podrażnia, nie szczypie- także polecam wypróbować go wrażliwcom. 

Skład: 

pomimo właśnie tego, że ma tyle zalet, nie wiem czy kupię go ponownie, ponieważ unikam BHT w składzie kosmetyków, mam co do niego po prostu złe przeczucie.

17 stycznia 2014

Nawilżający olejek kąpielowy Mandarynka i Cynamon 2 w 1 Green Pharmacy

Witam serdecznie, powracam do Was po prawie tygodniowej przerwie spowodowanej jak już kiedyś wspominałam obowiązkami na uczelni, co najgorsze już za mną;)

Dziś kilka słów o nawilżającym olejku kąpielowym z Green Pharmacy o typowo zimowym zapachu- mandarynka i cynamon.


Producent: "Olejek można stosować jako płyn do kąpieli lub żel pod prysznic. Delikatnie oczyszcza skórę, zapewnia relaks zarówno dla ciała jak i zmysłów. Nie wymaga użycia dodatkowego balsamu do ciała. Polecany dla zmniejszenia stresu i poprawy nastroju. Delikatny olejek do kąpieli o słodkawo-korzennym aromacie cynamonu i mandarynki zwalcza uczucie przytłoczenia i depresji, usuwa stres i bezsenność. Poprawia nastrój podczas okresowego braku słońca, pomaga zapobiegać zachorowaniom infekcyjnym. Olejek mandarynki odświeża zmęczoną i osłabioną skórę. Olejek cynamonowy jest jednym z najsilniejszych naturalnych antyseptyków, ma silne właściwości rozgrzewające i ściągające oraz jest cennym składnikiem preparatów przeciwreumatycznych. Pobudza krążenie i przemianę materii, zapobiega przybieraniu na wadze i ułatwia znoszenie przeciążeń fizycznych, przez co podnosi skuteczność zajęć sportowych i rekreacyjnych.

Sposób użycia: w trakcie napełniania wanny dodać 1-2 nakrętki olejku. Kąpiel powinna trwać 15-20 minut w wodzie o temperaturze 37-40 stopni. W przypadku korzystania z prysznica rozprowadzić na skórze niedużą ilość olejku, a następnie masować ciało gąbką. Spłukać wodą."


Zapach: bardzo ładny, ale wyczuwam w nim tylko i wyłącznie cynamon, jakiejkolwiek mandarynkowej nuty już nie. Faktycznie muszę przyznać, że jest odprężający, pomimo swojej intensywności nie jest męczący. Zaczęłam go używać początkowo tylko i wyłącznie jako płyn do kąpieli i już wtedy wydał mi się bardzo mocny, i miałam pewne obawy czy pod prysznicem nie będzie "zbyt ciężki" jednak używając niewielkiej ilości również jest w porządku. 



Opakowanie jest wygodne, nawet mając mokre dłonie otwarcie nie sprawia problemów. Jest przeźroczyste dokładnie widać ile kosmetyku zostało do końca. Szata graficzna to dla mnie również niewątpliwy atut.



Jeśli chodzi o jego działanie to bardzo dobrze się pieni i stosując go zgodnie ze wskazówką producenta, czyli wlewając 2 nakrętki na początku jest taką eksplozją zapachu, która się utrzymuje koło 10 minut cały czas słabnąc, po 15-20 minutach kąpieli zapach nie jest już praktycznie wyczuwalny. Nie czuć go w łazience po kąpieli. Podczas prysznica pieni się tak dobrze, że chyba jeszcze nie miałam tak mocno pieniącego preparatu myjącego, jak już wspomniałam potrzeba bardzo niewielkiej ilości wówczas. Jest niezmiernie wydajny, ponieważ po 2 prysznicach i ok. 8 kąpielach zostało mi go jakieś 2/5. Nie wysusza skóry, ale też uważam za przesadne nazywanie go nawilżającym, ponieważ takich właściwości nie odnotowałam.
Nazwa olejek jest również myląca, ponieważ jego konsystencja przypomina standardowy żel pod prysznic i nie jest ani trochę oleista. 


Skład: 

Dla mnie osobiście ten skład to bardzo duży minus: Cocomide DEA, o którym tyle ostatnio słychać, że jest rakotwórczy, na szczęście przed zapachem gliceryna, ekstrakt z imbiru, ekstrakt z mandarynki, olej z liści cynamonu, Disodium ETDA jako wątpliwy składnik, DMDM-Hydantion jako potencjalny alergen, methylchloroisothiazolinone i methylisothiazolinone.


Na końcu jeszcze chciałabym się odnieść do tych peanów wypisanych przez producenta, można tylko podziwiać talent pisarski osoby, która takie rzeczy wymyśla. Jestem w stanie podpisać się tylko pod tym, ze poprawia nastrój, ale czy redukuje stres i bezsenność? Akurat teraz podczas sesji mogłam empirycznie sprawdzić na sobie, że nie jest to niestety prawda. Pomaga zapobiegać zachorowaniom infekcyjnym? Właściwości rozgrzewające i ściągające? Możliwe, że tak, ale te składniki są zbyt daleko w składzie by w mojej ocenie było to możliwe. Dodatkowo ostatnie zdanie o tym, że zapobiega przybieraniu na wadze to dla mnie mistrzostwo, tutaj autentycznie kogoś poniosło, ale trzeba przyznać, że to dobry chwyt marketingowy, może nazwa powinna być zmieniona z nawilżającego na odchudzający?

Dostępność: ja swój kupiłam w Hebe podczas promocji za 6,99, są jeszcze w niektórych Naturach (u mnie akurat ich nie ma).

12 stycznia 2014

Organic Shop peeling enzymatyczny mango i morela

Dziś o rosyjskim peelingu enzymatycznym marki Organic Shop z mango i morelą. Jest to mój drugi tego typu peeling, po idealnym wręcz Ziaji z serii Ulga ten miał postawioną wysoko poprzeczkę, czy się sprawdził? ;) 


Opakowanie o pojemności 75 ml wykonane z miękkiego plastiku z niewielkim otwrem, z którego bezproblemowo wydobywa się kosmetyk i będzie można go zużyć po rozcięciu do ostatniej kropli. Aczkolwiek odpadł mi już przy 2 użyciu taki "dzyndzelek" z nakrętki i teraz się nie chce zamknąć, stoi na zamknięciu, ale na szczęście nie wysycha, korzystam z niego bez problemu ;)


Zapach to dosłownie bajka, idealne odwzorowanie owoców mango i moreli, przesłodki! :) 

Konsystencja: w przypadku Ziajowego peelingu była bardziej żelowa, tutaj mamy konsystencję typową dla lekkiego kremu.  Po nałożeniu na twarz nie zmienia się po upływie czasu, nie zasycha, bezproblemowo się zmywa.

Działanie: niestety po jego aplikacji czuję lekkie wysuszenie... Zaczęłam go stosować na początku września, kiedy moja skóra jeszcze nie miała takich problemów z suchością, a już wtedy odczuwałam ten negatywny skutek. W przypadku Ziajowego nie zdarzyło mi się to nigdy nawet podczas mrozów. Skóra jednak jest dobrze oczyszczona i z tego akurat jestem bardzo zadowolona. Później skóra "pije" krem jak gąbka. Świetnie działa gdy ma się go na twarzy 15 minut.
Mimo to bardzo go polubiłam, bo jego zapach czuć przez cały czas, dosłownie jakby się miało nos w koszyczku z morelami, skład jest bardzo dobry, dodatkowo aplikacja i zmywanie jest bajecznie prosta.



Skład:



Cena i dostępność: kupiłam go za 9,99 w promocji, cena regularna to w granicach 15 zł (chociażby na Skarbach Syberii)

Lubicie peelingi enzymatyczne?:) Ja akurat mogę używać tylko takich ;)

10 stycznia 2014

200. Lirene: śmietanka łagodząca do demakijażu twarzy i oczu, cera wrażliwa i alergiczna

W moim dwusetnym poście przedstawiam śmietankę łagodzącą od Lirene, którą kupiłam podczas promocji majowej w Rossmannie na pielęgnację twarzy. Była to świetna okazja do wypróbowania czegoś nowego, jednak ten zakup zaliczam do nieudanych. 

Napisy śmietanka łagodząca oraz skóra alergiczna i wrażliwa przyciągnęły mnie jak magnes, błędem było jednak nie popatrzenie na skład, ale do tego wrócę później:)

Opakowanie jest wygodne, widać dokładnie pod światło ile go zostało do końca. Po 2,5 tygodniowych testach ubyło mi go 1/3. Jest bezzapachowe.

Śmietanka nie jest niczym innym jak mleczkiem, dość niewydajnym, bo ciągle dolewałam i dolewałam go na płatek. Przy zmywaniu twarzy czułam dyskomfort, ciągle mi wydawało, że nie jest dokładnie oczyszczona, myłam ją jeszcze wodą, a później traktowałam płynem różanym z Fitomed. Jeśli chodzi o zmywanie oczu nie radził sobie, ponieważ rozmazywała ona tylko tusz zostawiając tłustą powłoczkę, dodatkowo oczy zachodziły mi taką mgłą, co dla mnie ją zdyskwalifikowało w tej materii. Fakt faktem, że nie podrażnił mnie, ale spowodował wysyp pryszczy... Na brodzie było to dość duże skupisko. Postanowiłam go dalej nie używać, bo za długo parę lat temu męczyłam się z wypryskami, by teraz znów borykać się z problemami z cerą. Ma składzie na 2 miejscu parafinę- dotąd ten składnik np. w kremie czy maseczce Iwostin Sensitia nie spowodował u mnie takich problemów, także ciężko mi rozstrzygnąć czy jednak mojej skórze przestała odpowiadać parafina czy była tego jakaś inna przyczyna, ponieważ raczej nie chodziło o to, ze to był niedokładny demakijaż o czym wspomniałam wyżej. 

Skład:

Fakt faktem obiecany olej ze słodkich migdałów jest na 3 miejscu, a na dalszych alantoina i ekstrakt z lnu, ale i z niepożądanych składników paraben, methylchloroisothiazolinone i methylisothiazolinone.

Nie znajduję w tym mleczku czy śmietance jak ktoś woli ani jednego pozytywnego aspektu, niestety czeka go spotkanie z koszem, bo nie będę go denkować dla samej idei krzywdząc przy tym moją cerę ;)

7 stycznia 2014

Bioluxe: krem do twarzy aloes intensywne nawilżenie

Witam serdecznie, na wstępie chciałam napisać, że przez najbliższy tydzień moja aktywność na Waszych blogach będzie ograniczona, ponieważ będę mieć sajgon na uczelni i ciężko będzie mi to wszystko pogodzić. Choć będę się starać do Was zaglądać "na telefonie". 
A teraz już przechodzę do recenzji rosyjskiego kremu aloesowego do twarzy marki Bioluxe, którego byłyście ciekawe, gdy pokazywałam Wam kolejną zakupioną sztukę w zakupach grudniowych ;) Akurat tego używam od października, także zdążyłam sobie o nim wyrobić opinię. 


Na pewno wiele osób uzna jego opakowanie za tandetne, przypominające pastę do zębów, dla mnie jako osobę, którą uczula mnóstwo kosmetyków ten aspekt schodzi na dalszy plan. Dostrzegam w nim jednak jego praktyczność, ponieważ jest miękkie i wyciśnięcie kremu nie stanowi najmniejszego problemu. 

Konsystencja jest dość gęsta, ale nie przekłada się to negatywnie na jego użytkowanie. Jest bezzapachowy praktycznie (choć w składzie parfum znajdziemy.)


Pomimo jego małej pojemności tj. 40 ml używam go praktycznie co noc od października i dopiero za kilka dni mi się skończy. Wchłania się bardzo dobrze (zajmuje mu to mniej niż pół minuty), nie zostawia żadnej tłustej warstwy, ani nawet jakiegokolwiek filmu, a nie używanie go w dzień jest spowodowane tym, że nadal w użyciu mam krem Baikal Herbals. Raz użyłam go pod podkład i nie widzę żadnych ku temu przeciwwskazań ;) Moje początki z nim były, że tak to określę dość "niepewne", ponieważ przez 3 pierwsze aplikacje delikatnie szczypała mnie skóra, pomyślałam, że znalazłam się w gronie nieszczęśliwców, którzy nie lubią się z aloesem, jednak później już się to nie powtórzyło. Mam suchą skórę i z napisem intensywne nawilżenie zgadzam się w pełni. Naprawdę nawilża, jestem z tego kremu bardzo zadowolona. Nie uczulił mnie, nie podrażnił, ba nawet raz, gdy miałam wyłączone światło w nocy pomyliłam go z kremem pod oczy i okazało się, że w ogóle mi nie spuchły powieki, a zdarzało mi się to już po niezliczonej liczbie kremów pod oczy ;-)

Skład: 

Oprócz ekstraktu z liści aloesu w składzie znajduje się olej kokosowy, olej słonecznikowy i gliceryna.


Cena i dostępność: 6 zł/rosyjskie sklepy internetowe

5 stycznia 2014

Denko listopadowo-grudniowe

Standardowo publikuję denko z dwóch miesięcy, ponieważ miesięczne w moim przypadku nie miałoby to sensu, bo wygląda u mnie ono jak sinusoida ;) W jedynym miesiącu jest fala zużyć, a w kolejnym można je liczyć na palcach jednej ręki ;)



1. Szampon żurawinowy Barwa- mój ulubiony szampon do oczyszczania włosów, jego recenzja na pewno się pojawi, KUPIĘ PONOWNIE
2. Szampon Love2Mix Pszenica i Żółtko- niedługo pojawi się jego recenzja, to mój kolejny ukochany szampon tej marki, KUPIĘ PONOWNIE
3. Odżywka Alverde Aloes i Hibiskus, mam bardzo mieszane uczucia co do niej, NIE WIEM CZY KUPIĘ PONOWNIE
4. Maska do włosów Balea Pomarańcza i Moringa, recenzja TU, nie sprawdziła się, szkodziła moim włosom, NA PEWNO NIE KUPIĘ PONOWNIE

5. Balsam do ciała AA 10 w 1, recenzja TU, genialny nawilżacz, śliczny zapach, bardzo wydajny- 2 miesiące praktycznie codziennego stosowania, KUPIĘ PONOWNIE
6. Mleczko do ciała Yves Rocher malina i czekolada, recenzja TU, nawilżenie praktycznie zerowe, przy balsamowaniu samych nóg wystarczył na 3 tygodnie, NA PEWNO NIE KUPIĘ PONOWNIE
7. Pianka do golenia Isana do skóry wrażliwej, recenzja TU, wydajna, śliczny zapach, nie wysuszała mnie, KUPIĘ PONOWNIE
8. Peeling antycellulitowy JoannaNaturia, Gorzka pomarańcza, dobry zdzierak i śliczny zapach, KUPIĘ PONOWNIE


9. Dwufazówka do demakijażu oczu z Herbal Garden, najlepszy preparat jaki miałam, nie uczulił, nie szczypał, świetnie zmywał, zachwytów z mojej strony nie ma końca, ale niestety został wycofany... :((
10. Pianka do higieny intymnej Facelle, recenzja TU, w sumie wszystko mi odpowiadało poza zapachem, znam lepsze pianki, także NIE KUPIĘ PONOWNIE
11. Żel pod prysznic truskawkowy Balea, recenzja TU, wydajny, nie wysuszał, śliczny naturalny zapach, KUPIĘ PONOWNIE
12. Płyn do kąpieli Berry Christmas, recenzja TU, bardzo niewydajny, choć pięknie pachniał, NIE KUPIĘ PONOWNIE


13. Płatki Cleanic, uwielbiam je, KUPIĘ PONOWNIE
14. Woda Różana KTC, recenzja TU, co dziwne wysuszała moją skórę, więc NIE KUPIĘ PONOWNIE 
15. Podkład w musie Avon, idealny bardzo jasny kolor, trwały, KUPIĘ PONOWNIE 
16. Zmywacz w płatkach wersja jagodowa, recenzja TU, myślałam, że się popłaczę ze szczęścia jak się skończył, NIE KUPIĘ PONOWNIE


17. Tusz Maybelline Rocket, recenzja TU, dobry tusz, choć dla mnie mógłby tak szybko nie zasychać, bo krótko się nim cieszyłam, KUPIĘ PONOWNIE
18. Tusz Maybeline Colossal Cat Eyes- nie używałam go, bo niestety Rossmann zaoferował mi zaschnięty na kamień tusz... Dlatego jak już pisałam kiedyś nigdy więcej nie kupię tam tuszu, ponieważ 17 zł poszło do kosza... 

i 18,19 to tusze, które powinny się znaleźć w poprzednim denku, ale całkiem o nich zapomniałam- Max Factor Clump Defy (recenzja TU)- ładnie rozdziela, nie pogrubia kompletnie, więc NIE KUPIĘ PONOWNIE, ale Maybelline Colossal 100 % Black to mój ulubieniec, więc KUPIĘ PONOWNIE


Bardzo proszę o poradzenie mi jakiś kosmetyków do demakijażu, które nie uczulają, po wycofaniu tej dwufazówki z Herbal Garden na gwałt poszukuję czegoś równie dobrego ;))

3 stycznia 2014

Zakupy grudniowe

Witam, dziś szybki post z zakupami poczynionymi w grudniu ;) Dużo kolorówki, mało pielęgnacji na szczęście ani jednego produktu do włosów, których mam zdecydowanie za dużo ;)


1) Cień Kobo Golden Rose nr 205, 9,99 %
2) Cienie Kobo: Pale Peach, Pale Violet, Papaya Shake i India Rose, wkłady 8,99 %
3) Cienie Pierre Rene- już wycofane, znalazłam je w lokalnej drogerii za 4,99
4) Róż do policzków My Secret w odcieniu Pink Peach, nowość za 7,99 %
5) Baza pod cienie Ingrid, 9,99
6) Cienie Pierre Rene: Pastel Nude, Me Me i Pastel Orange, każdy po 7,99
7) Kredka do brwi Catrice 020, 10,99
8) Całkowicie zapomniałam, że biały lakier Coral już wam pokazywałam w listopadowych zakupach, całkiem zapomniałam, kiedy go kupiłam;D Ale niebieski już był kupiony w grudniu, 5,90
9) Lakier My Secret Confetti, 7,99
10) Lakier Sensique Art Nails 321- już go niedawno pokazywałam ;) 5,99


11) Zestaw kosmetyków Tutti Frutti jeżyna-malina, 15,99 w Realu- żal było nie kupić, zwłaszcza, że takie masło ostatnio kupiłam za 13 zł... ;)

Rosyjskie nowości:
12) Masło do ciała Rokitnikowe Planeta Organica, 20 zł
13) Krem do twarzy Bioluxe Aloes, to moje drugie opakowanie, niedługo pojawi się recenzja, 6 zł
14) Krem do rąk Bioluxe Ruminek, 6 zł

żeby zmywaczowi nie było smutno: 15) nauszniki z F&F- idealne, nie spadają mi z głowy ;) Stara jestem, a mam nauszniki jak dzieciak;D Jednak są praktyczne, bo przynajmniej zwiążę ładnie włosy i nic mi się od czapki/kaptura nie zepsuje;)
16) Zmywacz Simple Beauty w żelu, 4,90

% oznaczają, że kupiłam je w promocji i nie jest to cena regularna ;)

1 stycznia 2014

Ulubieńcy roku 2013

Witam serdecznie, na wstępie chciałam życzyć wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku, oby był lepszy niż poprzedni, a jeśli byłyście z ubiegłego roku zadowoleni (jak ja;), to by był równie dobry dla Was jak mijający ;) Dziękuję także wszystkim którzy już wczoraj złożyli mi życzenia w komentarzach ;* 


Dziś post, który miał się pojawić wczoraj, ale wciągnęły mnie przygotowywania na sylwestra, ba nawet się malowałam ponad godzinę;D Wyczarowałam sobie dość delikatny makijaż (chciałam zachować taki kontrast do sukienki) cieniem metalicznym Catrice Gold N'Roses (nałożony na mokro i kilka warstw dawał czadu) i Golden Rose od Kobo ;) Dopiero zaczynam się malować cieniami także byłam się z siebie mega dumna ;)

Kolejność przypadkowa.

 Pielęgnacja:

1. Masło do ciała Róża Piżmowa i Zielona Herbata

Lubię je za piękny zapach, długotrwałe nawilżenie i niską cenę.


2. Peeling do ciała Green Pharmacy Róża Piżmowa i Zielona Herbata 

Jak na peeling cukrowy dobrze zdziera, nie rozpuszcza się zbyt szybko dodatkowo pięknie pachnie i cena jest dość niska.


3. Peeling enzymatyczny Ziaja Ulga 

Świetnie oczyszcza bez wysuszenia skóry, jest wydajny, nie uczula.


4. Odżywka nawilżająca granat i aloes Alterra

Świetnie nawilża, nigdy mnie nie zawiodła, dodatkowo bardzo wydajna i ma bajecznie niską cenę.


5. Balsam do włosów Organic Shop Miód i Winogrona

Piękny zapach, ładnie wygładza, nawilża i nabłyszcza włosy.


6. Balsam do włosów Organic Shop Wodorosty i Perły

Po żadnym kosmetyku nie miałam tak gładkich i lejących włosów, dodatkowo pachnie męskim kosmetykiem:)


Oryginalny zapach, świetnie oczyszcza włosy, nie plącze, nie obciąża, bardzo wydajny. 



Robi coś czego żaden inny szampon u mnie nie dokonał, nabłyszcza włosy i wygładza je. Pomógł mi w kryzysowych chwilach by nie sięgnąć po prostownicę, szampon z efektem wow! :)



Kolorówka: 

1. Multi Colour Highlighter

Efekt photo shopa na twarzy, delikatny neutralny kolor, dla mnie to najlepszy rozświetlacz jaki do tej pory miałam- niestety był w edycji limitowanej i już niedostępny.

2. Żelowe kredki do oczu Savage i Blackberry z Avonu

Zdjęcia ich obu nie mam, ale Savage to dla mnie niepowtarzalny, zdecydowany zielono-niebieski kolor, a Blackberry to fiolotowo-brązowe cudo ;) Oba niestety kolory już wycofane:(


Ciężko było mi się zdecydować tylko na 10 zdecydowanych faworytów, bo w tym roku poznałam naprawdę dużo ciekawych kosmetyków, ale jak widać kosmetyki rosyjskie zdominowały ten ranking ;)