31 lipca 2015

Etja: olej avokado, czyli mój ulubiony olej

Właśnie denkuję drugie opakowanie tego oleju i chciałam się z Wami podzielić opinią o nim, bo myślę, że zdecydowanie warto go poznać.

Tak nawiasem mówiąc lubicie czytać recenzje olei? Ja bardzo, bo olejów do włosów używam od 3 lat i tak naprawdę z licznych przeze mnie poznanych najlepsze efekty dawały mi dopiero dwa- ten oraz arganowy.


Do czego producent zaleca używać tego oleju?
  • w domowym zaciszu stosowany bezpośrednio na skórę
  • nawilżający masaż w własnym zakresie
  • zabiegi wykonywane w wyspecjalizowanych gabinetach masażu
  • Kąpiel - dodanie ok. jednej łyżki stołowej (ok. 8-10 ml) do wanny wypełnionej min. (1/3 ) wody, intensywnie nawilży nasza skórę, którą zazwyczaj woda wysusza.
  • z powodu bezwonnego zapachu i neutralnego koloru jest idealnym dodatkiem do produkcji wysokiej jakości kremów domowej roboty.
  • do produkcji profesjonalnych kremów.
  • moczenie stóp


Wszystkie oleje Etja mają tę samą pojemność, czyli 50 ml. Zapakowane są w kartoniki, same oleje znajdują się w butelkach z ciemnego szkła i posiadają kroplomierz pod nakrętką.

Bardzo lubię ten olej za to, że nie ma zapachu- siedzenie z nim 3 godziny na głowie staje się przyjemnością, a nie udręką. Niedawno poznałam olej, który śmierdzi przeokropnie i utrzymuje się ten zapach na włosach do czasu następnego mycia, toteż tym bardziej doceniłam ten.


Teraz czas przejść do najważniejszego, czyli do działania. Moje włosy są strasznie wybredne jeśli chodzi o oleje, ale włosy niskoporowate chyba już tak mają. Staram się zawsze nakładać go na włosy na 3 godziny. Ze zmywaniem nie ma żadnego problemu, usuwa się go bez problemu szamponem bez SLES. Bardzo go lubię za to, że nie obciąża włosów- u mnie oleje niestety często to robią. Nie są po nim też przesadnie pozbawione objętości, za to są bardzo miękkie i lekko błyszczące- choć to zdjęcie niżej tego nie obrazuje z uwagi na kiepską jakość.
Nakładałam go także na twarz zimą- ładnie nawilża, choć długo mu schodzi wchłanianie się, ale nie pojawiają się po nim niespodzianki. Myślę, że dobrze się może sprawdzić na skórze dojrzałej.

Jak dla mnie jest to olej, który nie ma wad i na dodatek widzę po nim pozytywne efekty, bo czasem też mam do czynienia z takimi olejami, które mam wrażenie, że nawet stosowane regularnie na włosach nie przynoszą większych efektów.

w chwili nudy:P

Jakie są Wasze ulubione oleje?:)

30 lipca 2015

Baikal Herbals: nawilżające serum do twarzy

W tym poście będą znów same ochy i achy, bo serum nawilżające Baikal Herbals okazało się moim kolejnym rosyjskim hitem:) Trafiło do mnie dzięki licytacji organizowanej na spotkaniu blogerek, w którym uczestniczyłam w styczniu :)


Serum zapakowane jest w kartonik zaklejony z dołu oraz z góry taśmą, więc mogłam być pewna, że jestem pierwszą osobą, która się do niego dobiera. Opakowanie ma 30 ml, jest z bardzo wygodną pompką i dwa jej naciśnięcia wystarczą do nasmarowania całej twarzy.

Zapach jest ziołowy i ma w sobie nutę czegoś słodkiego.


A teraz przechodząc do najważniejszego, czyli do jego działania mogę stwierdzić, że spisuje się genialnie! Ma bardo lekką formułę, która błyskawicznie się wchłania do matu, także lekko nawilża i ujędrnia skórę. Używam go tylko na noc, bo bardzo lubię gdy budzę się rano i po jego zastosowaniu rano w lustrze widzę promienną i wypoczętą skórę- właśnie ten efekt mnie w nim zachwycił i wiem, że to nie jest moje ostatnie opakowanie. Producent co prawda zaleca stosowanie go codziennie, ale ja upieram się, że serum jest do znacznie rzadszego stosowania i sięgam po niego dwa razy w tygodniu i jest to dla mnie zupełnie wystarczające. Stosuję go solo, nie nakładam na niego już żadnego kremu. Co najważniejsze serum mnie nie zapchało i nie spowodowało niczego negatywnego.



Skład:
co typowe dla marki Baikal Herbals mnóstwo ekstraktów i olei.

Jak dla mnie serum to nie ma żadnych wad i zakochałam się w nim:)

28 lipca 2015

Biały Jeleń: hipoalergiczny szampon do włosów z chlorofilem

Witajcie, dzisiaj recenzja kosmetyku, który okazał się strasznym bublem, a spodziewałam się po nim czegoś całkowicie czegoś innego.


Opakowanie o pojemności 300 ml to chyba jedyna zaleta tego szamponu. Łatwo się go otwiera z uwagi na otwarcie typu klik.

Zapach nie przypomina mi niczego konkretnego, raczej uznaję go za neutralny, nie mogę natomiast powiedzieć, że mi się spodobał.

Jego konsystencja jest po prostu koszmarna- bo tak wodnistego szamponu jeszcze nie miałam. Dodatkowo nie chciał się pienić, więc przeważnie wylewało się go za dużo z opakowania i był on bardzo niewydajny, ale akurat w jego przypadku to nie jest wada, a raczej powód do radości. Ma jasno zielony kolor.


Dlaczego na samym początku nazwałam go strasznym bublem? Oprócz tego, że mycie nim włosów przemienia się w katorżniczy rytuał to dodatkowo zauważyłam, że przesuszył mi i tak suchy skalp co przełożyło się na szybsze przetłuszczanie włosów. Oprócz tego po raz pierwszy szampon przesuszył mi włosy na długości- końcówki są naprawdę w kiepskim stanie... Nie używałam go co każde mycie tylko co drugi dzień albo z dłuższą przerwą, a coś podkusiło mnie żeby go zacząć używać go jednak codziennie, bo skończyłam prawie wszystkie szampony z zapasów. Oprócz tego zaczęły mi wypadać po nim włosy...

Na prawdę nie rozumiem więc czemu producent nazwał go hipoalergicznym, bo ja co prawda oprócz suchej skóry głowy nie mam żadnej alergii, ale aż strach pomyśleć co by było gdyby z tym szamponem zetknął się ktoś kto ją ma albo problemy skórne czy bardzo wrażliwą skórę głowy, a producent deklaruje, że ten szampon będzie właśnie dla takich osób idealny.


Skład:

Myślałam, że najgorszym szamponem z jakim miałam styczność był oliwkowy szampon z Planeta Organica (klik), ale ten go pobił.

26 lipca 2015

FlosLek masło do ciała truskawka i poziomka

Witajcie, bardzo się cieszę, że pada i się ochłodziło, uff :)  Dziś kilka słów o maśle do ciała z FlosLeku w wariancie truskawka i poziomka, którego używam już od miesiąca, więc już wyrobiłam sobie o nim zdanie.


Producent: "Znacznie poprawia kondycję skóry, ukrwienie i wygląd. Ekstrakt z truskawki regeneruje skórę, a naturalne oleje: słonecznikowy, babassu oraz masło Shea, oliwa z oliwek zmiękczają i wygładzają. Ekstrakt z lilii aksamitnie nawilża i relaksuje. Latem doskonale regeneruje skórę przesuszoną i odwodnioną wskutek intensywnego opalania, zimą wygładza, uelastycznia i zapewnia prawidłowe nawilżenie i natłuszczenie skóry. Intensywna regeneracja skóry (97% badanych), zmniejszenie uczucia napięcia i szorstkości (97% badanych), bardzo dobre nawilżenie skóry (po 5h nawilżenie jest o 60% większe od początkowego). Skóra sprężysta i aksamitna w dotyku, odpowiednio nawilżona i natłuszczona."

Opakowanie jest w mojej ulubionej formie słoiczka, w którym mogę wygrzebywać bez problemu tyle kosmetyku ile potrzebuję. Nawet tłustymi dłońmi odkręca się bez najmniejszego problemu. Pojemność to 240 ml.

Zapach jest truskawkowy, bardzo przyjemny i z pewnością nie mogę o nim powiedzieć, że jest sztuczny.

Konsystencja jest zbita, potrzeba go naprawdę niewiele do rozsmarowania przez co jest bardzo wydajny. Po miesiącu jego używania nie dobiłam nawet do połowy.


Jeśli chodzi o działanie to przez pierwszy tydzień musiałam go używać codziennie, bo miałam tak przesuszoną skórę po maśle Orientany (recenzja), że chłonęła go jak gąbka. Potem skóra nie wymagała tyle nawilżenia, więc w tym momencie mogę używać go tylko raz w tygodniu i zupełnie mi to wystarcza. Masło jest tłuste przez co nadaje się wyłącznie do tego by używać go wieczorem przed pójściem spać, ponieważ wchłania się dość długo. Skóra rano jest bardzo miękka i ładnie nawilżona. Można go bez problemu używać na skórę zaraz po depilacji, nie podrażnia skóry i nie powoduje żadnego pieczenia.

W składzie nie ma znienawidzonej przeze mnie parafiny, która gdy zawsze znajdowała się w mazidłach do ciała zmuszała mnie do ich używania codziennie i ciągle miałam wrażenie suchej wołającej o nawilżenie skóry, tutaj na szczęście można się cieszyć długotrwałym nawilżeniem skóry.


Skład:
przed zapachem znajdziemy na 3 i na 4  miejscu silikon, później glicerynę, oliwę z oliwek, olej słonecznikowy, olej babassu, masło shea, po zapachu ekstrakt z poziomki i niestety 2 parabeny.

Swoje masło zamówiłam w Wispolu - klik :)

25 lipca 2015

E.L.F. Complexion Perfection: matujący puder wyrównujący koloryt

Markę Eyes Lips Face znam od dawna i wszystkie kosmetyki, które miałam okazję testować przypadły mi do gustu, w tym puder o którym dzisiaj kilka słów.

Mam wersję cool, a dostępna jest jeszcze warm, której nie znam.

Producent: "Puder wyrównujący koloryt cery sprawia, że skóra staje się promienna i wygląda na zdrowszą. Kosmetyk matuje, rozjaśnia cerę oraz maskuje niedoskonałości. Po aplikacji utrzymuje się przez wiele godzin. Cztery kolory Complexion Perfection mogą być używane razem lub osobno.
Niebieski neutralizuje odcienie pomarańczowe, różowy maskuje odcienie szarości, zielony i żółty wyrównuje odcienie czerwone."


Opakowanie jest naprawdę porządne, wykonane jest z grubego plastiku, a podczas upadku, który niestety miał miejsce 3 razy nic mu się nie stało, lusterko nie pękło. ma 13,5 g.


Puder według mnie jest fenomenalny, a to dlatego, że:
  • faktycznie wyrównuje koloryt skóry, ukrywa niedoskonałości
  • idealnie scala się z podkładem dając naturalny efekt nie tworząc maski- dla mnie to jest jego największy plus, bo utrwala makijaż, a jednocześnie skóra wygląda dzięki niemu promiennie
  • bardzo lekko matuje, nie wysuszając skóry i nie pojawia się po jego użyciu uczucie ściągnięcia
  • dla mnie jako ekstremalnego bledziocha kolor jest odpowiedni, nie ciemnieje na skórze, nie bieli jej
  • aksamitny w dotyku
  • wydajny
Czytałam o nim, że niektórzy po 3 użyciach już zobaczyli w nim dno, u mnie było to ponad kilkanaście aplikacji oraz że kolory zużywają się w różnym tempie, u mnie było jednakowe :)


Skład:
Mica, Talc, Magnesium Myristate, Polymethyl Methacrylate, Nylon-12, Titanium Dioxide, Octyldodecanol, Dimethicone, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Silica, Sodium Dehydroacetate, Boron Nitride.

Znów się ujawniła moja słabość do takich różnokolorowych pudrów... ;-) Znacie tą markę?:)

22 lipca 2015

Natura Siberica Professional: rokitnikowy szampon z efektem laminowania

Zastanawiałam się o czym chciałabym dzisiaj napisać, ale z racji tego, że najłatwiej pisze mi się o kosmetykach, które już zdenkowałam wybór padł na szampon z efektem laminowania z Natura Siberica.


Producent: "Działanie rokitnikowego szamponu z efektem laminowania dla zniszczonych włosów Natura Siberica Professional:
- odbudowuje strukturę uszkodzonych włosów,
- tworzy na powierzchni włosa warstwę ochronną,
- poprawia gęstość włosów i ułatwia rozczesywanie.

Szampon delikatnie oczyszcza włosy, odbudowuje ich uszkodzoną strukturę i chroni przed temperaturą podczas stylizacji. To idealny środek pielęgnacyjny dla włosów osłabionych, farbowanych i koloryzowanych, a także po trwałej ondulacji. Szampon rokitnikowy Natura Siberica Professional tworzy na powierzchni włosów warstwę ochronną (efekt laminowania), wygładza i uszczelnia ich powierzchnię ułatwiając przez to rozczesywanie. Wchodzące w skład szamponu do włosów z efektem laminowania witaminy i aminokwasy odżywiają i działają regenerująco, sprawiają, że po użyciu szamponu włosy stają się gładsze, sprężyste i bardziej posłuszne. Olejek z ałtajskiego rokitnika i marokański olejek arganowy sprzyjają powstawaniu keratyny nadając włosom wytrzymałość i połysk. Olejek z nasion syberyjskiego lnu, róża arktyczna i chrobotek alpejski zatrzymują wilgoć głęboko w strukturze włosów" 

Opakowanie o pojemności 400 ml, z dość twardego plastiku, ale do samego końca nie miałam problemu z wydobyciem szamponu. Bardzo wygodny otwór na klik, przez który nalewamy tyle kosmetyku ile potrzebujemy i nic się nie marnuje. 

Zapach jest dużym atutem, bo pachnie dosłownie jak landrynki! Dodatkowo ma pomarańczowy kolor.

Jest bardzo wydajny, bo wystarczył mi na około 25 razy, a przy mojej długości włosów nawet jak na taką dużą pojemność to bardzo dobry wynik. Pieni się umiarkowanie, ale dla mnie to atut.


Szampon jest przeznaczony do włosów zniszczonych, moje niestety takie nie są także być może nie przekonałam się w pełni o jego działaniu, bo może na takich miałby większe pole do popisu. Ogólnie oceniam go bardzo pozytywnie, bo bardzo delikatnie oczyszczał skórę głowy i nie podrażniał jej. Włosy na długości po jego użyciu były miękkie i mięsiste, nie wymagały użycia odżywki, dobrze się rozczesywały. Nie zauważyłam niestety by były gładsze i sprężyste, a w sumie tego po tym szamponie się spodziewałam skoro jest to szampon z "efektem laminowania". Podejrzewam, że tym bardziej osoby o falowanych włosach nie odnotują wygładzenia. Mimo tak bogatego składu nie przyspiesza przetłuszczania się włosów, nie zostawia żadnego filmu na nich, nie obciąża.

Skład:
jak widać bogactwo olei i ekstraktów :)

Minusów w zasadzie brak, ale jeśli na silę jakiś musiałabym znaleźć to brak efektu wygładzenia :)

20 lipca 2015

Essence: ultra gloss nail shine (nabłyszczający lakier nawierzchniowy)

Chwalony top coat Sally Hansen Insta-Dri mimo tego, że przyspieszał wysychanie lakieru to bardzo zniszczył mi paznokcie (klik), dlatego chciałam znaleźć coś innego co będzie równie dobrze przyspieszało, ale bez negatywnego wpływu na paznokcie. A ten top odkryłam przypadkiem, bo w końcu jego głównym zadaniem jest nabłyszczenie:)


Producent obiecuje, że lakier ten nada paznokciom niezwykłego połysku, a przy okazji przedłuży trwałość lakieru nawierzchniowego. Kupiłam go głównie z myślą o tym, że będzie nadawał połysk i nie spodziewałam się, że będzie miał aż wpływ na szybkość wysychania lakieru. Okazało się, że bardzo przyspiesza wysychanie lakieru, bo po minucie od nałożenia tego top coatu można już zacząć coś robić bez obawy o odgniecenia. Oczywiście jego podstawowe zadanie, czyli nabłyszczenie jest spełnione- co więcej taki efekt uzależnia! 
Jeśli chodzi o przedłużenie trwałości lakieru to na szczęście nie skraca jego trwałości, a najczęściej top coaty w ten sposób u mnie działały, ale też nie przedłużył go. Jeśli dany lakier wytrzymywał u mnie 3 dni bez niego to i tyle z nim.
Dla mnie również istotne jest to by taki top coat nie przyczyniał się do rozdwajania płytki paznokcia i na szczęście w jego przypadku nic takiego się nie działo.
Używam go już od pół roku, do końca zostało jakieś 1/3 opakowania, w tym czasie w ogóle nie zmienił swojej konsystencji- nawet minimalnie nie zgęstniał. Niemniej jednak już jest mi ciężko dosięgnąć pędzelkiem do tej 1/3, która została i muszę przechylać buteleczkę.
Sam pędzelek jest duży przez co maluje się nim bardzo wygodnie i szybko.



Podsumowując:
- pięknie nabłyszcza
- przyszpiesza wysychanie lakieru
- nie przedłuża trwałości lakieru, ale też go nie skraca
- nie niszczy płytki paznokcia
- nie gęstnieje z upływem czasu

Cena regularna to 8,99 zł za 8 ml także jak najbardziej polecam!

18 lipca 2015

Sielski Box- edycja z naturalnymi kosmetykami

We wtorek przez przypadek trafiłam na Sielski Box, który dotarł do mnie już w czwartek. Poniższe pudełko mogłam zamówić znając już jego zawartość i uznałam, że warto, bo osobno nie kupiłabym większości tych kosmetyków- z uwagi na wysoką ceną, a cena łączna była przystępna (89 zł).


1) Clochee krem nawilżająco-ujędrniający- chyba on skusił mnie najbardziej, bo o marce do tej pory mogłam jedynie poczytać na innych blogach. Już zaczęłam go używać, bo jego data przydatności to koniec października. Cena regularna to 109 zł.
2) Pat&Rub relaksujący balsam do rąk- zawsze chciałam wypróbować jakiś kosmetyk tej marki, aczkolwiek ceny skutecznie mnie zniechęcały, a promocje nie były na tyle atrakcyjne by zrobić zamówienie. Cena 39 zł.
3) Enklare ręcznie robione mydło White Soap- o marce nigdy wcześniej do tej pory nie słyszałam, a samo mydło polecane jest do mycia twarzy, w tym zmywania makijażu, składa się w 70 % z olejów. Cena 15 zł.
4) Syleco rokitnikowa pomadka ochronna o zapachu cynamonu- jest chwalona, zobaczymy czy przypadnie mi do gustu, ponieważ ja zawsze szybko porzucam pomadki, bo za nimi nie przepadam. Cena 9,45 zł.
5) Syleco kremowy żel do ciała- pięknie pachnie! Cena 18,90 zł.


Do paczki dołączona była kartka z opisem zawartości, kartka od autorów pudełka, próbki kosmetyków Sylveco i MomMe, a także kartka od Beleco o wartości 8 zł.

Oceniając to pudełko myślę, że zdecydowanie było warto, bo jeszcze nie znam żadnego z tych kosmetyków, dodatkowo wszystkie są naturalne, a producenci są polscy. Na samodzielny zakup kremu Clochee na pewno bym się nie zdecydowała z uwagi na cenę, a Pat&Rub nadal by pozostawał w sferze moich marzeń. 
A Wy jak myślicie? Podoba się Wam?

16 lipca 2015

Poznaj markę Sylveco, czyli rozdanie u Hedvigis

Dawno nie było u mnie rozdania także mam nadzieję, że się ucieszycie, zwłaszcza, że przygotowałam ciekawe nagrody do wygrania:)



Do wygrania są 3 kosmetyki marki Sylveco:

  • Odżywka wygładzająca do włosów
  • Hibiskusowy tonik do twarzy
  • Odżywcza pomadka z peelingiem



Regulamin:
1) Organizatorem i sponsorem nagród jest autorka bloga Hedvigis o kosmetykach 
2) Przedmioty rozdania są nowe
3) W rozdaniu wygrywa jedna osoba
4) Osoba, która wygra proszona jest o kontakt drogą e-mailową
5) Rozdanie trwa od 16.07. do 15.08.2015 włącznie  (do północy), zgłoszenia po tej dacie nie zostaną uwzględnione
6) Wyniki rozdania podam do 20.08.2015 r.
7) Na mail z adresem od osoby, która wygrała, czekam 3 dni, w razie jego braku wybiorę inną osobę spośród tych, które wzięły udział w rozdaniu 
8) Nagrody zostaną wysłane na mój koszt
9) Nagrody mogą zostać wysłane tylko na terenie Polski 
10) Do rozdania nie stosuje się przepisów ustawy z dnia 29 lipca 1992 r. o grach i zakładach wzajemnych (Dz.U. z 2004 Nr 4 poz. 27 z późniejszymi zmianami) 
 
 
Warunki konieczne by wziąć udział w rozdaniu:
1) być publicznym obserwatorem mojego bloga (1 los)
2) zgłosić chęć wzięcia udziału w rozdaniu w komentarzu wg podanego poniżej wzoru zgłoszenia
 
 
Warunek dodatkowy:
1) dodanie w pasku bocznym na blogu grafiki z linkiem do bloga (+ 2 losy)
 
 
Wzór zgłoszenia:
Obserwuję jako:
E-mail:
Pasek boczny: NIE/ TAK: adres bloga
 
 Powodzenia! :)

15 lipca 2015

Pierwsze zakupy w drogerii Pigment w Krakowie

Witajcie :) Ostatnio miałam okazję wyjechać do Krakowa "służbowo" i oczywiście musiałam zaglądnąć do drogerii, w której są dostępne stacjonarnie perełki, które śniły mi się po nocach :)

Część zakupów przemyślana, część wiadomo, że trochę mniej:)

1) Krem-maska do rąk bez spłukiwania Ecolab- gdyby nie fakt, że w drogerii był tester pewno ominęłabym ten krem i bardzo bym żałowała, bo pachnie cudownie!
2) Krem pod oczy głęboka regeneracja Ecolab
3) Serum na dzień do twarzy odmładzające Ecolab- ostatnio bardzo polubiłam sera i staram się ich regularnie używać, a zawartość kofeiny mnie skutecznie przekonała
4) Ecolab pianka do mycia twarzy do skóry suchej i wrażliwej- pianki do mycia twarzy używałam ostatnio kilka lat temu, zobaczymy czy taka forma przypadnie mi do gustu ponownie
5) Efasoil krem z róży- ma konsystencję maści, kremu w takiej formie jeszcze nie miałam:)

6) Szampon w kostce na bazie mleka kokosowego Purite- jego forma jest bardzo interesująca)
7) Kremowa henna irańska kolor miedziano-rudy Fito- spontaniczny zakup, mój narzeczony o mało nie dostał zawału na jej widok, nie zgadza się żebym pofarbowała włosy:D, kupując nie doczytałam też, że na moją długość konieczne jest 3 opakowania.
8) Szampon aloesowy Equilibra- zawsze mnie niezmiernie ciekawił, w końcu będę miała okazję go wypróbować
9) Szampon wzmacniający Equilibra- również do wypróbowania, może się przydać jesienią.

Znacie któryś z moich nabytków? Coś Was szczególnie zainteresowało?:)

P.S. Jak widać postanowienie o niekupowaniu kosmetyków poszło w las!

12 lipca 2015

Isana Med: szampon do włosów z mocznikiem 5 %

Często narzekałam na to, że nie mogę sobie znaleźć dobrego szamponu, ale przez przypadek odkryłam to cudo i dziś podzielę się z Wami wrażeniami o nim.


Opakowanie jest dość małe, ponieważ ma 200 ml. Szata graficzna kosmetyków Isany nigdy mi się nie podobała, nie inaczej jest w tym przypadku, ale do tej kwestii nie przywiązuję aż takiej wagi. Otwiera się na klik, otwór ma średniej wielkości, na pewno nie wylewa się z niego zbyt duża ilość szamponu.

Zapach jest bardzo ładny- ciężki do porównania z czymś konkretnym, myślę, że nikogo nie będzie drażnił.

Szampon jest średnio gęsty, jest perłowo biały.
 

Moja opinia: bardzo go polubiłam od pierwszego użycia z uwagi na to jak działa na skórę głowy i włosy na długości. Nie powoduje przyklapu, włosy dzięki niemu są miękkie, nie są splątane i nie muszę po jego użyciu stosować odżywki czy maski. Co ciekawe zauważyłam, że moje włosy są dłużej świeże dzięki niemu. Może nie jest to spektakularny wynik, bo jest to tylko pół dnia, ale muszę myć włosy codziennie, a gdy wieczorem odpuszczę mycie włosów, a rano np. mogę gdzieś wyjść z domu na jakieś szybkie zakupy to dla mnie dużo. Mam wrażenie, że łagodzi wszelkie podrażnienia skóry głowy, ale mimo to dobrze oczyszcza. Dobrze się także pieni. Gdybym miała się do czegoś przyczepić to byłaby to wydajność, bo starczył mi na ok. 10 razy.


Skład:
już na 3 miejscu znajdziemy mocznik, dalej również glicerynę i pantenol

Kosztuje on tylko 4,99 zł, a jak świetnie działa :)

11 lipca 2015

Kneipp: olejek do kąpieli Kwiat migdała

Olejki Kneipp ostatnio robią furorę w blogsferze także i ja postanowiłam wyciągnąć swój z zapasów. Czy na mnie także zrobił wrażenie?:)


Opakowanie to 20 ml buteleczka z plastikową nakrętką, zapakowana w kartonik na którym znajdziemy najważniejsze informacje. 

Zapach- spodziewałam się zapachu kwiatowego, niestety mocno się nim rozczarowałam, ponieważ czuję w nim (mocno dominujące) znienawidzone przeze mnie drzewo sandałowe. Niestety utrzymuje się on na ciele przez wiele godzin co spowodowało u mnie ból głowy. 

Działanie tego olejku bardzo mi się spodobało i na tyle mnie zmotywowało by zacząć używać do kąpieli innych olei, które nie sprawdziły się u mnie w olejowaniu włosów, a szczególnie zimą się do tego przyłożę. Skóra po jego użyciu była miękka i bardzo dobrze nawilżona. Sam olejek wystarczył mi na dwa razy.


Sposób użycia i skład:
na pierwszym miejscu olej ze słodkich migdałów, na drugim zapach, a po nim ekstrakt z kwiatów migdała, olejek sandałowy, olejek paczulowy, olej gwajakowy, olej słonecznikowy i witamina E.

Podsumowując chętnie bym wypróbowała inne wersje zapachowe, ponieważ do tej na pewno nie wrócę mimo działania, które bardzo mi się spodobało.

9 lipca 2015

Biała myjąca glinka Agafii pod prysznic i do kąpieli

Wiele razy pisałam, że kocham rosyjskie kosmetyki i to się nie zmienia nawet, jeśli trafię jakiegoś bubla lub przeciętny kosmetyk. Dziś recenzja kosmetyku, który zbiera bardzo dobre opinie, ale u mnie kompletnie się nie sprawdził, czyli biała glinka z Banii Agafii.

Producent: "Delikatne mydło z naturalnych składników delikatnie oczyszcza nie pozostawiając uczucia ściągnięcia. Biała glinka myjąca przywraca skórze miękkość i elastyczność, natomiast włosom zapewnia blask i siłę. Kamczacka wulkaniczna glinka i 5 myjących ziół delikatnie oczyszcza ciało i włosy nie naruszając ich naturalnej równowagi. 8 syberyjskich olejków głęboko odżywia i nawilża skórę."

Opakowanie: wiele razy pisałam o nim przy okazji innych kosmetyków Bania Agafii także nie będę już was tym zanudzać, ale jestem z niego bardzo zadowolona z uwagi na praktyczność i dlatego, że zajmuje mało miejsca.

Zapach: pachnie jak standardowa biała glinka.

Moja opinia: kupiłam tę saszetkę głównie z uwagi na to, że dużo osób chwaliło tę glinkę jako bardzo delikatnie oczyszczającą włosy, a na pewno każdy się ze mną zgodzi, że brzmi to zachęcająco. Niemniej jednak okazało się, że moje włosy po użyciu tej białej glinki były bardzo matowe, jakby pokryte jakimś nalotem i bez życia. Owszem skóra głowy reagowała na nią bardzo dobrze, ale długość włosów wygląda bardzo nieładnie. Użyłam jej w ten sposób około 3-4 razy, a później postanowiłam sprawdzić jaka będzie jeśli chodzi o oczyszczanie ciała. Walory zapachowe wiadomo, że są dość neutralne dla nosa. Sama glinka Banii Agafii  wygląda po prostu jak rozrobiona standardowa glinka tylko bardziej gęsta- bardziej ma konsystencję gęstej pasty. Przełożyło się na to, że ta maź się nie pieniła w ogóle- i o ile przy myciu włosów mi to nie przeszkadzało tak jeśli chodzi o produkt do mycia ciała już stanowiło to lekką przeszkodę, bo nie czułam się czysta.


Skład:
na pierwszym miejscu gliceryna, później kamczacka biała glinka wulkaniczna, olej lniany, olej cedrowy, olej z rokitnika, olej z owoców dzikiej róży, olej z jodły, olej ze szkarłatu, olej z gorczycy białej, olej rycynowy, ekstrakt z mydlnicy lekarskiej, łuszczec wiechowaty, olej z lukrecji, ekstrakt z koliuczelistnika, ekstrakt hyzopa lekarskiego.

Reasumując nie przypadł mi ten produkt ani jako do mycia ciała ani do mycia włosów. Znacie ją? Macie takie samo zdanie jak ja?:)

6 lipca 2015

SheFoot: krem odżywczy do paznokci i suchej skóry stóp

Dawno nie miałam aż takiego dylematu co napisać odnośnie danego kosmetyku jak w przypadku tego kremu do stóp. Raz skłaniałam się w tę stronę, że jest fatalny, a innym razem, że całkiem przeciętny. Stwierdziłam, że mimo upływu czasu wątpliwości nie mijają także recenzja się pojawia ;)

Producent: "Krem opracowany by odżywiać i uelastyczniać przesuszoną skóre i zapobiegać mikropęknięciom. Formuła została wzbogacona płynną keratyną i elastyną, które wzmacniają płytkę paznokcia. Olej arganowy i witamina E nawilżają, ujędrniają i regenerują podrażniony naskórek, a masło shea tworzy na powierzchni skóry ochronny film, który zatrzymuje wodę, pozostawiając skóre gładką, odżywioną i aksamitną w dotyku.
  • szybkie wchłanianie
  • przyjemny zapach 
  • do codziennej pielęgnacji"
Opakowanie o pojemności 75 ml, wykonane z miękkiego plastiku, pod światło widać dokładnie zużycie. Duży plus za otwarcie typu "klik", bo jest ono bardzo wygodne.  

Zapach jest przepiękny! Określiłabym go mianem pudrowy, a takie zapachy bardzo lubię.


Moja opinia:  Pierwszą rzeczą na jaką zwróciłam uwagę w przypadku tego kremu była parafina w składzie i to na 3 miejscu. Nie jestem do niej uprzedzona, wiem po prostu, że działa na mnie źle i to w każdym kosmetyku- począwszy od włosów, twarzy i chyba nawet tutaj ona jest winowajcą jego "dziwnego" działania. Przechodząc do sedna kremu zaczęłam używać w momencie gdy miałam lekko przesuszoną skórę stóp (szczególnie było to widoczne na piętach) i małe odciski pod "poduszeczkami" stóp. Nie liczyłam na szybką regenerację, a na to, że z upływem czasu moje stopy znów będą nawilżone. Niestety początkowo miałam wrażenie, że stan moich stóp przez ten krem się pogorszył... Skóra stóp była jakaś taka napięta- niestety w negatywnym tego słowa znaczeniu, bo były stopy były bardziej suche zamiast być nawilżone. Podchodziłam do tego kremu na różne sposoby: gruba warstwa i skarpetki, solo bez skarpetek. Zero poprawy. W końcu się zdenerwowałam i przestałam go całkiem używać, bo stwierdziłam, że gorzej już nie będzie- po tygodniu stopy wyglądały o wiele lepiej. Czy tak powinno być, że stopy są w lepszej kondycji po odstawieniu kremu?
W tej chwili kiedy nie mam problemu ze skórą stóp, używam tego kremu i nie widzę w zasadzie żadnego jego wpływu ani pozytywnego ani negatywnego, chociaż czasem mam wrażenie, że gdy wstaję rano po jego wieczornej aplikacji ta skóra na stopach jest nieprzyjemnie napięta o czym wspominałam już wyżej.
Żeby już nie być tak całkowicie czepialską stwierdziłam, że naprawdę błyskawicznie się wchłania i to w nim bardzo polubiłam, a także uwielbiam jego piękny zapach, ale same mi na pewno przyznacie, że to zdecydowanie za mało.

Skład: 
tak jak wspomniałam na 3 miejscu znajduje się parafina, później masło shea, gliceryna, olej arganowy, elastyna, keratyna i mocznik, po zapachu witamina E i alantoina. Zastanawiam się czy warto było w towarzystwie tak fajnych składników ładować tę parafinę, która jednak moim zdaniem zdominowała wszystko.

Krem kosztuje 19 zł, dla mnie jak za taką jakość to jednak za dużo, a wygodne opakowanie, wchłanialność i zapach to za mało żebym uznała, że warto do niego wrócić.

5 lipca 2015

Denko maj i czerwiec 2015

Jak tam mija wam ten upalny weekend?:) Mnie przeraża wizja jutrzejszych 35 stopni:(

Ze swojego majowego i czerwcowego denka jestem zadowolona, bo jednak trochę kosmetyków mi ubyło. 

1) Aloesowa maska do włosów NaturVital- jedna z moich ulubionych masek, będę polować na następne opakowanie, recenzja, kupię ponownie
2) Odżywka do włosów Diamond Gloss- bardzo dobra odżywka, cieszę się, że ją odkryłam, recenzja, kupię ponownie
3) Płyn do higieny intymnej Facelle z aloesem- zużyłam mnóstwo opakowań do mycia włosów, ale ostatnio coś im się odwidziało i daję im przerwę w używaniu go w roli szamponu, recenzja, kupię ponownie
4) Jedwabista odżywka do włosów Yves Rocher z mleczkiem owsianym- według mnie nic nie robiła, recenzja, nie kupię ponownie


5) Zabieg laminowania Marion- niedługo pojawi się recenzja, kupię ponownie
6 i 7) Szampon brzozowy Barwa- mój ulubieniec do oczyszczania, mam nadzieję, że niedługo w końcu napiszę jego recenzję co obiecuję sobie od dawna, kupię ponownie
8) Olej arganowy z Manufaktury Aptecznej- bardzo polubiłam ten olej i już w kolejce mam kolejny z Etji do olejowania włosów, recenzja, kupię ponownie


9) Płyn micelarny Mixa Optymalna Tolerancja- uwielbiam go! bezpośrednio po jego zdenkowaniu otworzyłam płyn z Garniera i jest jednak gorszy od tego z Mixy, a wydawało mi się, że mogę postawić między nimi znak równości, recenzja, kupię ponownie
10) Płyn do demakijażu oczu i ust L'oreal- rewelacyjny płyn, bardzo delikatny i wszystko domywa, recenzja, już kupiłam ponownie
11) Tonik nawilżający Baikal Herbals- mój ulubiony tonik, recenzja, już kupiłam ponownie
12) Peeling myjący z czarną porzeczką Joanna- tani, ładnie pachnący i skuteczny peeling, czego chcieć więcej?, kupię ponownie
13) Celia tusz do rzęs- nie będę o nim się rozpisywać po raz kolejny zapraszam na recenzję, kupię ponownie
14) Krem do stóp Bioluxe Magnoliowy- mój absolutny hit, nawilża stopy jak żaden inny krem, recenzja, kupię ponownie


15) Żel pod prysznic Werbena i Cytryna LPM- ładny orzeźwiający zapach, ale był dość słabo wydajny, recenzja, kupię ponownie
16) Balea jagodowy żel pod prysznic- piękny zapach, bardzo wydajny, kupię ponownie
17) Masło do ciała jagodowe The Body Shop- bardzo dobrze nawilża, bardzo ładnie pachnie, mega wydajne, recenzja, kupię ponownie
18) Masło do ciała Orientana trawa cytrynowa i żywokost- niestety dla mnie mały bubel mimo pięknego zapachu, recenzja, nie kupię ponownie

19 i 20) Pianka do golenia z aloesem- bardzo ją lubię, ponieważ ładnie pachnie i co najważniejsze nie wysusza mojej skóry, recenzja, kupię ponownie
21) Bielenda kremowa emulsja do higieny intymnej- ładny, delikatny zapach i dobre działanie, recenzja pojawi się niedługo, kupię ponownie
22) Mydło do rąk Isana hibiskus i trawa cytrynowa- niestety była to edycja limitowana, ale było rewelacyjne, ponieważ nie wysuszało skóry, miało piękny zapach i było bardzo wydajne; gdyby nie fakt, że to edycja limitowana kupiłabym ponownie

23 i 24) Płatki z aloesem Carea- aż dwie paczki w ciągu dwóch miesięcy, ponieważ mój pies uwielbia mi kraść płatki i gryźć je ;-), kupię ponownie
25) Mydło do rąk Balea kwiat wiśni- miało przepaskudny zapach, strasznie mnie to zaskoczyło, bo coś co jest z Balea dosłownie nie ma prawa brzydko pachnieć, ale niestety tak było- mega chemiczny zapach i niestety zużyłam go do mycia podłogi..., nie kupię ponownie
26) Dezodorant Kwiat Bawełny z Indii Yves Rocher- po zaaplikowaniu go pod pachy i pomieszaniu się z potem tworzył niemiłą woń, na dodatek nie chronił nawet w 1 %, produkt totalnie zbędny, 100 % bubel, recenzja, nie kupię ponownie

Jak widać w denku znalazło się mnóstwo moich ulubieńców :)

2 lipca 2015

Zakupy czerwcowe i inne nabytki

Witajcie, jak obiecałam sobie w maju zakupy w czerwcu miały być skromne i na szczęście udało mi się to założenie zrealizować, bo sama kupiłam tylko 3 kosmetyki, a resztę dostałam w prezencie. 

Zacznę może od rzeczy, które dostałam:

1) Tonik nawilżający Baikal Herbals- mój ulubieniec, akurat mi się niedawno skończył, pisałam o nim tutaj
2) Peeling do ciała 5 ziaren Bania Agafii- oby sprawdził się lepiej niż ten z pestkami maliny, o którym pisałam ostatnio (klik)
3, 4 i 5) Kremy do stóp Bioluxe: cytryna i mięta, arnika i magnolia

6) Szampon Isana 7 ziół
7) Szampon Schauma mirror gloss- dawno nie miałam nic z tej marki, zobaczymy czy będę zadowolona
8) Odżywka Alterra granat i aloes- dawno jej nie miałam i cieszę się, że będę mogła do niej wrócić po przerwie

I ostatecznie moje zakupy:
9 i 10) Peelingi myjące z Joanny z kiwi i z gruszką- jedyne jakie zostały mi do wypróbowania, bo wszystkie pozostałe wersje znam
11) Szampon 5 % Urea- ciekawił mnie od bardzo dawna, już go zdążyłam kilka razy użyć i jak najbardziej się polubiliśmy, zrecenzuję go niedługo

A jak Wasze ostatnie zakupy?:)