Odżywka Alverde była rok temu bardzo popularna w blogsferze toteż i ja zapragnęłam ją mieć. Mogę na wstępie napisać, że to najdziwniejsza odżywka jaką kiedykolwiek miałam.
Opakowanie ma estetyczną etykietę, niewątpliwie zwraca na siebie uwagę poprzez kompozycję różu i bieli. Otwór w sam raz, później bez problemu ściągnęła się ta różowa nakrętka i obeszło się bez przecinania. Dodatkowo pod światło widać dokładnie ile zostało co mnie zawsze motywuje do zużywania.
Zapach jest moim zdaniem bardzo dziwny, kompletnie do mnie nie przemówił, ponieważ kojarzył mi się z czymś lekko cytrynowym i jakby starym? Na szczęście nie utrzymywał się na włosach.
W wielu recenzjach czytałam, że Alverde jest odżywką, która jest bliźniaczo podobna do odżywki Alterry granat i aloes, o której pisałam tu- z tym absolutnie nie jestem w stanie zgodzić. Alterrowa nigdy mnie nie zawiodła, zawsze mam po niej ładnie nawilżone włosy i choćby nie wiem w jak złym stanie były bardzo mi pomaga i jest antidotum na całe włosowe zło. Z tą Alverde już tak kolorowo nie jest.
Kupiłam ją rok temu i wtedy odbyły się pierwsze testy. Od miesiąca nie używałam wówczas prostownicy, więc wszystko co wygładzało moje włosy było na wagę złota, a ta odżywka powodowała, mimo naturalnego schnięcia włosów, że wyglądały koszmarnie. Był podwinięte ku górze i to bardzo- jakbym je wywinęła na możliwie jak najgrubszej szczotce i wysuszyła. Zjawisko to nigdy później się u mnie nie powtórzyło na szczęście. Wtedy też nie widziałam żadnych efektów po niej, nie były ani nawilżone, ani łatwiej się nie rozczesywały, ale jeszcze wtedy miałam wysokoporowate włosy. Ostatecznie ją zdenkowałam niecały rok później w grudniu mając już średnioporowate włosy. I ta dziwność też się ujawniła i wtedy. Gdy miałam włosy w trochę gorszym stanie, właśnie zachowywała się tak jak rok temu, dosłownie jakbym nie nałożyła żadnej odżywki, zero efektu. Gdy włosy miałam w bardzo dobrej kondycji to wtedy efekt po niej widziałam całkiem zadowalające, można powiedzieć, że były ładnie nawilżone i ładnie się układały.
Trochę mam takie poczucie, że podbijała efekt w jakim stanie włosy się znajdowały, gdy w złym, to było nadal źle, gdy były w dobrym to było lepiej.
Mam jednak do niej sentyment, bo gdy miałam włosy w dobrej kondycji byłam z niej zadowolona :)
Skład:
Przed zapachem gliceryna, olej sojowy, ekstrakt z hibiskusa, sok z aloesu.
Miałyście ją? Byłyście zadowolone? A może jakąś inną odżywkę Alverde? Ja mam w zapasach jeszcze tę z amarantusem i oby sprawdziła się lepiej.
Opakowanie ma estetyczną etykietę, niewątpliwie zwraca na siebie uwagę poprzez kompozycję różu i bieli. Otwór w sam raz, później bez problemu ściągnęła się ta różowa nakrętka i obeszło się bez przecinania. Dodatkowo pod światło widać dokładnie ile zostało co mnie zawsze motywuje do zużywania.
Zapach jest moim zdaniem bardzo dziwny, kompletnie do mnie nie przemówił, ponieważ kojarzył mi się z czymś lekko cytrynowym i jakby starym? Na szczęście nie utrzymywał się na włosach.
W wielu recenzjach czytałam, że Alverde jest odżywką, która jest bliźniaczo podobna do odżywki Alterry granat i aloes, o której pisałam tu- z tym absolutnie nie jestem w stanie zgodzić. Alterrowa nigdy mnie nie zawiodła, zawsze mam po niej ładnie nawilżone włosy i choćby nie wiem w jak złym stanie były bardzo mi pomaga i jest antidotum na całe włosowe zło. Z tą Alverde już tak kolorowo nie jest.
Kupiłam ją rok temu i wtedy odbyły się pierwsze testy. Od miesiąca nie używałam wówczas prostownicy, więc wszystko co wygładzało moje włosy było na wagę złota, a ta odżywka powodowała, mimo naturalnego schnięcia włosów, że wyglądały koszmarnie. Był podwinięte ku górze i to bardzo- jakbym je wywinęła na możliwie jak najgrubszej szczotce i wysuszyła. Zjawisko to nigdy później się u mnie nie powtórzyło na szczęście. Wtedy też nie widziałam żadnych efektów po niej, nie były ani nawilżone, ani łatwiej się nie rozczesywały, ale jeszcze wtedy miałam wysokoporowate włosy. Ostatecznie ją zdenkowałam niecały rok później w grudniu mając już średnioporowate włosy. I ta dziwność też się ujawniła i wtedy. Gdy miałam włosy w trochę gorszym stanie, właśnie zachowywała się tak jak rok temu, dosłownie jakbym nie nałożyła żadnej odżywki, zero efektu. Gdy włosy miałam w bardzo dobrej kondycji to wtedy efekt po niej widziałam całkiem zadowalające, można powiedzieć, że były ładnie nawilżone i ładnie się układały.
Trochę mam takie poczucie, że podbijała efekt w jakim stanie włosy się znajdowały, gdy w złym, to było nadal źle, gdy były w dobrym to było lepiej.
Mam jednak do niej sentyment, bo gdy miałam włosy w dobrej kondycji byłam z niej zadowolona :)
Skład:
Przed zapachem gliceryna, olej sojowy, ekstrakt z hibiskusa, sok z aloesu.
Miałyście ją? Byłyście zadowolone? A może jakąś inną odżywkę Alverde? Ja mam w zapasach jeszcze tę z amarantusem i oby sprawdziła się lepiej.
miałam ją kiedyś :)
OdpowiedzUsuńI jakie wrażenia?:)
Usuńniestety ja nigdy nic nie miałam z tej firmy;)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji jeszcze wypróbować
OdpowiedzUsuńJa nie znam ani firmy, ale produktu nie miałam .:)
OdpowiedzUsuńU nas niestety niedostępna, występuje w drogeriach DM ;)
UsuńNie miałam, ale chciałabym;))
OdpowiedzUsuńJa też nie miałam, ale nie wiem czy skusiłabym się na nią ;) Alterrowa mnie również nigdy nie zawiodła, bardzo ją lubię i często wracam do niej. Ja takie odczucia mam z odżywką z Balei z olejem arganowym, raz jest dobrze, raz masakra, jakby właśnie podkreślała zniszczenia ;)
OdpowiedzUsuńO widzisz, czyli wiesz co mam na myśli:)) Dokładnie tak było w przypadku tej :)
UsuńNie miałam, jakoś omijam produkty do włosów tej firmy :)
OdpowiedzUsuńOo, właśnie rozglądam się za jakimiś odżywkami do włosów. ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam, ale rzeczywiście wydaje się dość dziwna?! Skoro pomaga jak jest dobrze, to w sumie równie dobrze można używać czegoś innego co nie szkodzi ;)
OdpowiedzUsuńOkreślenie dziwna do niej pasuje idealnie :))
UsuńNie jestem przekonana do tej firmy.
OdpowiedzUsuńSama w sobie firma nie jest zła, składy mają dobre i raczej nie znajdziemy w nich szkodliwych składników :) Dla mnie na plus, ja się póki co nie zrażam :))
UsuńNie miałam jej, ale miałam z amarnatusem i bardzo mi przypominała Alterrę z granatem :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie się zabieram za jej testy w tym tygodniu, jak ostatecznie zużyję Baleę mango i aloes, oby się sprawdziła:))
Usuńnie miałam, ale jakoś szczególnie mnie nie kusi ;)
OdpowiedzUsuńale na Alterrę mam ochotę od dawna ;)
Alterrę polecam całym sercem! :)
UsuńMiałam i po pierwszej chwili zachwytu pojawiło się rozczarowanie. Dla mnie była za słaba i jej zapach także mi nie odpowiadał.
OdpowiedzUsuńZapach ma jakiś dziwny nie da się ukryć :) Możliwe, ze jak ją używałaś Twoje włosy były właśnie w gorszej kondycji i dlatego :)
UsuńNie miałam jeszcze niczego z alverde!
OdpowiedzUsuńNie miałam nigdy do czynienia z alverde :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam nic od tej firmy, a wszystkie tak mnie kusicie niedobre kobiety :D Chyba muszę uruchomić kontakty i poprosić aby ktoś mi kupił i wysłał haha :) Nawet jak się okaze bubelkiem to chętnie przetestuje :D
OdpowiedzUsuńUruchom, bo fajnie jest coś przetestować z tej marki, choć niekoniecznie tę odżywkę :)
UsuńJa akurat muszę kupować na allegro, bo jak na złość nikt nie jedzie ani do Niemiec, ani do Czech :) A jak się uda to wszyscy mi mówią, ze nie widzieli tej drogerii tam :(
Nie miałam nigdy niczego z tych całych DMów i nie mam zamiaru specjalnie kombinować jak te rzeczy zdobyć. Coś mam takie dziwne wrażenie, że fenomen ich dobrych recenzji opiera się w dużej mierze na ograniczonej dostępności tj. było z koszmarnym Aussie. Ten alkohol na drugim miejscu w składzie i informacja, że pochodzi z organicznych, certyfikowanych upraw? Wtf? :o
OdpowiedzUsuńtez mam podobne przemyslenia ;)
UsuńZe mną jest akurat tak, że bardzo niska cena czy trudna dostępność nie przekłada się na pozytywny wydźwięk :)) Tę kupiłam za 16 zł na allegro, więc trochę zabolało to mój portfel, bo wiem jak przepłaciłam w stosunku do jej ceny realnej w DM ;) Jeśli chodzi o ten alkohol to muszę zgłębić temat, bo od dawna mnie też to interesuje jak z tym rzeczywiście jest :)
UsuńŁadnie się prezentuje ale boję się że tylko tyle...
OdpowiedzUsuńJa teraz mam tyle odżywek i masek do wypróbowania że na razie na pewno się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńTe odżywki z Alverde mnie kuszą, składzik fajny i zapach piszesz, iż też fajny, ciekawe, jak u mnie by się zachowały na kudłach :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie to zagadka jak się sprawdzi, ciężko przewidzieć :(
UsuńW moim wypadku miałam co do niej mieszane uczucia.
OdpowiedzUsuńNa początku moje włosy ją uwielbiały, ale z czasem dawała mizerne efekty.
To tak jak u mnie w zasadzie;) Albo jestem zadowolona albo nic sie nie dzieje z wlosami;)
UsuńNigdy nie miałam ani nic z Alverde ani z Balea, a bardzo bym chciała wypróbować, ale nie po drodze mi nigdy z ich zakupem.
OdpowiedzUsuńMi niestety też, allegro mi zostaje.
Usuńszczerze, to nie znam produktu
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nie miałam styczności z kosmetykami tej firmy ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze żadnego kosmetyku z Alverde, ale jakoś mnie nie namówiłaś tym razem :)
OdpowiedzUsuńMoże i słusznie :))
Usuńzapach musi kusic ;D
OdpowiedzUsuńŁukaszu, właśnie wręcz przeciwnie, pachnie jakby się coś zepsuło:D
UsuńPierwszy raz ją widzę na oczy :P
OdpowiedzUsuńWidocznie ominął Cię boom na nią w blogsferze rok temu o którym wspomniałam:D
UsuńTo jedna z moich ulubionych odżywek, w duecie z żelem z siemienia lnianego działała świetnie :) Szkoda tylko, że w Pl nie ma DMu :/
OdpowiedzUsuńOjj dokładnie szkoda, szkoda:( Nie próbowałam jej w takim duecie :))
Usuń